(Anty)bajka o królewnie

Opowiadania o historiach dziejących się w świecie Laca.

Moderatorzy: Thail, łowcy trolli

(Anty)bajka o królewnie

Wiadomośćprzez Tienne » Pt cze 03, 2005 2:36 pm

Na podstawie opowiadania Gerino.

W dalekich, południowo-zachodnich ostępach pięknej, malowniczej, obfitej w bogactwa natury, błogosławionej przez bogów krainie Leander, stała ogromna twierdza. Mieściła w sobie duże, aczkolwiek pogrążone w magicznym półśnie miasteczko.
W centralnym punkcie owego miasteczka stały trzy wysokie wieże. W jednej z nich uwięziona była królewna. Dlaczego królewna, dlaczego uwięziona, dlaczego w wieży? – tego nie wiadomo. Żyła w spokoju, otoczona wszelkim zbytkiem i wygodami ówczesnego świata, jednak nie była szczęśliwa. Piękne komnaty, których nie mogła opuścić szybko znudziły się jej. Władcy twierdzy bali się zagrożenia ze strony zewnętrznego świata, więc bramy miejskie zamknięte były od wielu długich, podobnych do siebie lat.
Królewna, gdyż była jedyną osobą w mieście, w której żyłach płynęła królewska krew, podlegała specjalnej ochronie. Nie można było jej odwiedzać, zobaczyć, porozmawiać. Królewnie bardzo dłużył się czas, więc spędzała go na czytaniu książek. W jednej z nich, bardzo starej, znalazła przepis na metodę komunikowania się na odległość. Niestety, królewna nie miała specjalnych magicznych predyspozycji do tego typu porozumiewania się, poza tym nie znała nikogo z zewnętrznego świata. Jedynym rezultatem jej wysiłków był przeraźliwy krzyk.
Owy krzyk usłyszeli wszyscy czuli na ten sposób komunikowania się. Dzięki temu ukryta twierdza przestała być ukryta, i karawany kupieckie ruszyły ku twierdzy z bardzo interesującą, korzystną i opłacalną dla obu stron ofertą handlową. Opętani paranoicznym strachem przed niebezpieczeństwami świata zewnętrznego kupcy nie zgodzili się na nawiązanie żadnych kontaktów handlowych. Bardzo rozgniewało to kupców. Postanowili za wszelką cenę zmienić zdanie władców. Ustalono, że najlepszym rozwiązaniem będzie porwanie królewny. Wynajęto najlepszego skrytobójcę, by nie zabijał królewny i dostarczył ją do małej chatki nieopodal Midgaardu.
Skrytobójca ten zwał się Thirk. Pochodził ze szlacheckiej rodziny. Jego marzeniem, które skutecznie realizował intensywnie trenując od najmłodszych lat swojego życia, było stać się jednym z najbardziej uznanych zabójców świata.
Skompletowawszy niezbędny ekwipunek, wyruszył leśnym traktem w kilkunastodniową podróż do twierdzy. Wreszcie dotarł do bram miasta. Rzecz jasna były one zamknięte, a na wieżach stali strażnicy pilnujący porządku. Thirk postanowił przeczekać aż słońce zajdzie za linię horyzontu. Za pomocą wystrzelonego z kuszy bełtu, do którego przyczepiona była lina, celności strzału i niezwykłej zwinności wdrapał się niezauważony na mur, bezszelestnie przemknął koło drzemiącego strażnika i opuścił się na linie do wnętrza twierdzy. Poruszał się cicho niczym kot, gdyż w pogrążonym we śnie miasteczku - twierdzy każdy odgłos niósł się echem. Klucząc wąskimi uliczkami, kryjąc się w cieniu, unikając fizycznego i wzrokowego kontaktu z kimkolwiek, przechodził powoli przez miasto ku trzem górującym nad zabudowaniami wieżom.
Dotarł wreszcie do celu. Wieże wyglądały identycznie, nic nie wskazywało na to, w której z nich mogłaby znajdować się królewna. Przyzwyczajony do mroku wzrok przesmykiwał się badawczo po każdej cegle, z której zbudowane były wieże, by wreszcie natrafić na różowe zasłonki w oknach jednej z wież – znak, że budowla zamieszkana jest przez królewnę.
Thirk z wielką wprawą otworzył zamek w drzwiach i nie napotkawszy nikogo ruszył schodami w górę. Przemierzywszy kilkaset stopni dotarł do drzwi. Bezszelestnie otworzył je i wkradł się do komnaty. Zamykając dłonią usta królewny obudził ją i przykazał milczenie. Dziewczyna nie protestowała, choć w jej zielonych oczach widać było strach i zaskoczenie.
We dwoje ruszyli w drogę powrotną.
Droga powrotna trwała o wiele dłużej, gdyż królewna nie mogła maszerować tak szybko jak sprawny skrytobójca. Często też musieli przystawać na wypoczynek. Również na noc zatrzymywali się, by przy cieple ogniska królewna mogła nabrać sił do dalszej wędrówki. Gdy królewna spała, Thirk czuwał, pilnując jej bezpieczeństwa. Spoglądał w jej piękną twarz oświetlaną migotliwym światłem płomieni. W jego sercu pojawiały się uczucia, których nigdy wcześniej nie doznawał. Nie potrafił ich zdefiniować – niby był to żal, smutek, rozrzewnienie; wszystkie te uczucia razem i każde z osobna.
Wędrowali tak przez las, a z dnia na dzień Thirk był coraz bardziej oczarowany dziewczęcym urokiem królewny. Po pewnym czasie zaczęli zbliżać się do chatki, gdzie czekali przedstawiciele kupców wraz z obiecaną Thirkowi nagrodą oraz transportem przygotowanym do wywiezienie w odległe krainy porwanej.
Thirk zdawał sobie sprawę, że ludzie ci, gdyby władcy twierdzy nie przystali na żądania, nie mieli by żadnych oporów przed zamordowaniem dziewczyny. Szedł z królewną w spokoju i milczeniu, jednak toczył ze sobą wewnętrzną walkę o to, jak powinien postąpić.
Słońce powoli zachodziło, gdy za kolejnym zakrętem ścieżki wyłoniła się chatka – cel ich podróży. Thirk spoglądał to na drzwi chatki, gdzie czekali zleceniodawcy, to na królewnę, na której twarzy wyraźnie malowało się przerażenie i niepewność. On już wiedział co jest słuszne i jak musi postąpić.
Oddał królewnę w ręce kupców i odszedł z pękatym workiem złota. Tak oto dobra materialne zwyciężyły ponownie nad miłością i szczęściem.
"Ne membre vu, ma bele ami, d'une petite druerie?"
Emblemat użytkownika
Tienne
 
Wiadomości: 40
Dołączył(a): Cz lut 03, 2005 7:20 pm
Lokalizacja: Wielkopolska

Powrót do Opowiadania



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 4 gości

cron