Pamiętnik heretyka.

Opowiadania o historiach dziejących się w świecie Laca.

Moderatorzy: Thail, łowcy trolli

Pamiętnik heretyka.

Wiadomośćprzez Val » N wrz 26, 2004 6:03 pm

Unikaj ognia - mówili mi, gdy byłem młody. A teraz miałem spłonąć NA STOSIE. I to za co? Za to, że powiedziałem, że jakiś SAMOZWAŃCZY prorok, który nawet pogody by nie wyprorokował, nie jest MOIM bogiem. No i wkurzył się facet, a teraz mam za swoje. Pieprzeni służbiści skatowali mnie PAŁAMI i leżę półprzytomny w tej dziurze. Śmią to nazywać celą. SZCZURA bym tu nie zamknął, tak by mi go było żal!

Przez kraty codziennie oglądam te same zasrane nogi ludzi, którzy mnie nimi skopali. Czekam na wyrok. WIDZIAŁEM te nogi już wiele razy. Ci sami ludzie wyganiali mnie często nimi z miast i wsi, gdy usłyszeli, że nie wierzę w ich Lama. Rzucali we mnie KAMIENIAMI i pluli na me szaty. Lecz ja się zemszczę. Wszyscy ZOBACZĄ, co znaczy mój gniew. Muszę tylko odzyskać siły, a pomogą mi w tym moi kochani współwięźniowie!

Moje szaty podarły się pod pachami, gdy mnie bito. Teraz to zauważyłem. PRZYSIĘGAM, że wszystkich tych, którzy mnie poniżali, poślę w NAJGŁĘBSZE otchłanie piekieł! Jak tylko się stąd wydostanę.

Klawisze co jakiś czas wrzucają mi jedzenie, o które biję się z myszami. Co za upodlenie. Ja, czarnoksiężnik. Ja, wcielenie potęgi, jaką tylko Śmierć może dać! Ja i myszy!!!

Pracując, nucę melodyjkę, jaką kiedyś, jeszcze w młodości, usłyszałem od żołnierzy, defilujących przez nasze miasto. Wtedy chciałem być żołnierzem, drwiącym ze śmierci najemnikiem na usługach bogatego pana. Zrozumiałem, że nie jestem stworzony po to, by służyć. To mnie się trzeba słuchać! To ja jestem panem, a nie te UMALOWANE cioty, które pieprzą się w swoich pałacach z LUKRU i MASŁA.

Moje szaty podarły się pod pachami, gdy mnie bito. Mam chyba gorączkę, czuję się słabiej niż zwykle. A może ktoś mnie zaczarował? To by wyjaśniało problemy w mej pracy. A może chcą mnie otruć! To prawdopodobne! Na pewno widzą we mnie mą dawną potęgę i chcą się mnie w ten sposób pozbyć!

Zwróciłem mój posiłek. Zjadły go myszy, ale nie widzę w nich żadnych zmian. Ja nadal czuję się kiepsko, ale chyba pomogło. Upolowałem i zjadłem jedną z myszy. Udało mi się ożywić jej kości. Dochodzę do siebie.

Moje szaty podarły się pod pachami...
Ostatnio edytowano N paź 03, 2004 6:35 pm przez Val, łącznie edytowano 1 raz
ulice upadły mi na bablon
Emblemat użytkownika
Val
 
Wiadomości: 2203
Dołączył(a): N lis 10, 2002 3:26 pm
Lokalizacja: Skąd mam wiedzieć?

Wiadomośćprzez Val » Pn wrz 27, 2004 5:27 pm

Obudził mnie silny kopniak w nerki okutym w blachę butem. Moje pełne nienawiści spojrzenie było tak WYMOWNE, że strażnik odsunął się natychmiast z niepokojem wyrysowanym na twarzy. Był ŚMIESZNY, z tym swoim krótkim mieczem u boku, o którym jakby zapomniał, gdy wstałem i spojrzałem mu w oczy. Bez słowa upuścił kawałek chleba i wyszedł. Słyszałem jak klucze DRŻAŁY w jego dłoniach, gdy zamykał drzwi. Odczekałem kilka minut[o, jakaż to drobnostka w porównaniu z czekającą mnie Wiecznością]. Pochyliłem się nad zamkiem i wyszeptałem inwokację. Uchyliłem otwarte już drzwi. W ciemnym korytarzu nie było nikogo. Uśmiechnąłem się do ściany. Jeszcze nie czas. Ale zanim wrócę do celi, jeszcze jeden mały drobiazg.

Słyszałem urywki rozmowy toczącej się za drzwiami. Głosy należały do przerażonych strażników.
- Widziałeś co się z nim stało? Jak rybę! Jak psa!
- Kto mógł mu to zrobić? Powieszony na własnych flakach... Ależ to śmierdzi.
- Lepiej stąd chodźmy.
Kroki klawiszy ucichły w oddali.

Ta SZTUCZKA nauczy ich SZACUNKU. NIKT nie będzie mnie kopał. Nikt.

Udało mi się częściowo ożywić szkielet współwięźnia. Częściowo, bo odtworzyłem tylko jego mózg i struny głosowe tak, by mógł ze mną rozmawiać. Poprosił mnie, bym zwrócił mu resztę ciała, a wówczas pomoże mi w walce ze złymi, którzy go tu uwięzili.

Biedak. Myśli, że jest martwy tylko od kilku lat. Prawie mu współczuję.

Wieczorem obiekt mojego eksperymentu mógł już chodzić. Udało mi się odtworzyć jego mięśnie i skórę. Do jutra UDA MI SIĘ wyczarować jego organy wewnętrzne i będę mógł dać sobie spokój z magicznym utrzymywaniem go przy życiu. Stworzę ŻYWEGO CZŁOWIEKA!

Nekromancja to nie tylko Śmierć. Nekromancja jest wspaniała! DAŁEM ŻYCIE człowiekowi MARTWEMU od DWUSTU LAT!!!

Ale ja jestem zajebiście potężny...
Ostatnio edytowano N paź 03, 2004 6:36 pm przez Val, łącznie edytowano 1 raz
ulice upadły mi na bablon
Emblemat użytkownika
Val
 
Wiadomości: 2203
Dołączył(a): N lis 10, 2002 3:26 pm
Lokalizacja: Skąd mam wiedzieć?

Wiadomośćprzez Val » Pn wrz 27, 2004 10:27 pm

Wreszcie, po kilku latach błąkania się mej skołatanej duszy po otchłani rozmyślań i pustce samotności, żyję. Doprowadził do tego człowiek, o którym w życiu nie pomyślałbym, że jest zdolny wyczarować choćby kawałek mięsa, a co dopiero do wskrzeszania zmarłych. O dziwo, czuję się zupełnie dobrze. Mam tylko małe problemy z pożywieniem.

Mój dobroczyńca, który do tej pory mi się nie przedstawił, nie ma chyba żadnych podejrzeń co do mojej rasy. Swobodnie ze mną rozmawia i nie ma oporów, jacy mieli inni ludzie, którzy dowiadywali się kim jestem naprawdę.

Zebrałem się w sobie i wypiłem krew ze ścierwa szczura, którego właśnie upolowałem. Tak strasznie dawno nie czułem tego cudownego ciepła, rozchodzącego się po mym ciele.

Prawie nie spałem. Myślałem nad zemstą. O tak! Zrobię PORZĄDEK z tymi, którzy wykorzystali chwile mej słabości. W czasie kilku ostatnich miesięcy czułem się gorzej niż kiedykolwiek. ŹLI LUDZIE potrafią znęcać się tylko nad słabszymi. Ja im jeszcze pokażę! Moje imię odbije się na krwawych sztandarach pod bramami ich miast.

Odpocząłem trochę. Mój nowy przyjaciel, Khrell, jest bardzo dobrym kompanem do rozmów, chociaż w wielu sprawach mamy odmienne zdanie. Jednak jest inteligentny i miło mi się rozmawia z kimś, kto pamięta dawne czasy.

Khrell okazał się być wampirem! Zauważyłem to, gdy myślał, że spałem. Upolował szczura i WYPIŁ GO! Nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z wampirem. To mogłoby wyjaśniać dlaczego tak szybko udało się zregenerować jego komórki. Będę musiał zbadać jego reakcje.

Niesamowite... PRAWDZIWY wampir!
ulice upadły mi na bablon
Emblemat użytkownika
Val
 
Wiadomości: 2203
Dołączył(a): N lis 10, 2002 3:26 pm
Lokalizacja: Skąd mam wiedzieć?

Wiadomośćprzez Val » N paź 03, 2004 7:06 pm

Wyczuwam w tym miejscu bardzo złą aurę. Musiało tu zginąć wielu ludzi. Gdybym ożywił WSZYSTKIE te obrócone w pył szkielety, miałbym ARMIĘ, której nie powstydziłaby się Tolaria.

Czuję, że odzyskuję swą dawną potęgę.

Moje podejrzenia okazały się być słuszne. Pod więzieniem, w którym jestem uwięziony, znajdowało się kiedyś ogromne pole bitwy. Nawiązałem telepatyczny kontakt z liczem, który był niegdyś postrachem tej okolicy. Mam nadzieję przekonać go do współpracy.

Licz okazał się być znudzony swą dotychczasową egzystencją i obiecał mi pomóc. Przeteleportuję się do niego, by omówić sprawę wydostania się stąd.

NIE ma tu NIC, prócz PRZEGNIŁYCH ksiąg i kupki kości! Zostałem oszukany, a mój portal zniknął!!!


Nekromanta stworzył portal, przeszedł przez niego, po czym oboje zniknęli. Nigdy nie zrozumiem zwyczajów magów. Miejmy nadzieję, że wróci. Pić mi się, cholera, chce.

Nie wiem jak ten nekrofil mógł tu przesiedzieć cały miesiąc w samotności. Ja jestem tu sam dopiero pięć godzin i już zaczyna mi odpierdalać. Jeśli tak dalej pójdzie, to zacznę z nudów gryźć ściany.

Nekromanta wrócił. Wyszedł z portalu uśmiechnięty od ucha do ucha i stwierdził, że niedługo wyjdziemy i zemścimy się straszliwie na naszych wrogach. Teraz podobno medytuje. Spoko... Przynajmniej nie siedzę już sam.

Obudziłem się i oczom nie wierzę. W całych kazamatach roi się od szkieletów - zmurszałych, odzianych w zardzewiałe zbroje, trzymających połamane miecze i przegniłe tarcze. A pomyśleć, że nie wierzyłem mu, gdy chciał to zrobić. Nekromanta raz po raz ożywia kolejnych truposzy. Gdzieniegdzie zauważyłem ghule, zwabione perspektywą walki, jaka wkrótce się tu odbędzie.

W moim dobroczyńcy zauważyłem pewne zmiany. Coraz mniej chętnie ze mną rozmawia, medytuje tylko, aż powietrze wokół niego wibruje i skwierczy. Wreszcie wstał, nieco sztywno i rzekł, że nadszedł już czas. Niedługo wyjdziemy na wolność.

Powiedział mi, że czekałem na niego pięćdziesiąt lat. Niesamowite, jak ten czas prędko leci, gdy jest się martwym. Jaki był sens ożywiania mnie? Nici z zemsty! Co mam teraz zrobić? Wyjść i zacząć od nowa? Pięćdziesiąt lat. I pewnie nikt nie kwapił się, by dowiedzieć się co się ze mną stało. Pierdoleni pseudoprzyjaciele, przyrzekający wierność... Gdybym mógł, pozabijałbym wszystkich i odlał się na ich zbiorowy grób. Przysięgam, że wytropię wszystkich, którzy mnie opuścili, jeżeli jeszcze żyją i pokażę im, co znaczy śmierć.
ulice upadły mi na bablon
Emblemat użytkownika
Val
 
Wiadomości: 2203
Dołączył(a): N lis 10, 2002 3:26 pm
Lokalizacja: Skąd mam wiedzieć?

Wiadomośćprzez Val » Pt lis 26, 2004 11:01 am

To była długa noc. Przed snem postaram się opisać w tym quasi-pamiętniku, co się wydarzyło.

Nekromanta otworzył drzwi i puścił truposzy przodem. Wybiegłem wraz z nimi i chwyciłem za szablę, porzuconą przez jednego z uciekających strażników. Po tylu latach miałem ochotę wreszcie kogoś zabić, ale wyglądało na to, że jeszcze przez jakiś czas będę musiał się powstrzymać. Brnąłem ramię w ramię ze szkieletami przez korytarze, które zdawały się nie mieć końca. Jednak zmarli dobrze wiedzieli, dokąd mają się udać, żeby znaleźć żywe mięso. Kilka kroków za nami szły ghule, w zniecierpliwieniu węsząc za świeżymi zwłokami. Chyba wyczuwały w jakiś magiczny sposób naturę mojego ciała, bo żaden nawet na mnie nie spojrzał. Szliśmy cały czas w zwartej grupie, szerokiej na trzy, a długiej na kilkadziesiąt metrów. Znajdywałem się w trzecim rzędzie, pchany z tyłu setkami kości. Po kilkunastu minutach marszobiegu, na końcu jakiegoś tunelu zauważyłem światło. Szliśmy wciąż pod górkę i byłem zmęczony, ale wiedziałem, że zatrzymując się, skażę się sam na stratowanie. Biegłem więc dalej, byle do światła, byle jak najszybciej móc odpocząć. Lecz odpoczynku nie dane mi było zaznać. Wypadliśmy na brudny dziedziniec i wtedy zaczęto do nas strzelać. Szkielety były niewzruszone, wciąż wylewały się spod ziemi, nie reagując na strzały, odbijające się od ich żeber, czy tkwiące bezpośrednio w kościach. Ruszyłem biegiem do najbliższego człowieka, który po odrzucenieu łuku, nie zdążył jeszcze wyciągnąć miecza. Chwyciłem go za szyję i nabiłem jego głowę na moje ostrze. Dookoła ludzie bronili się nieudolnie przed szkieletami i ghulami. Od czasu do czasu nekromanta rzucał jakieś czary, które zamieniały ludzi w obrzydliwe, wijące się i wrzeszczące kupki mięsa. Walka wrzała i widać było, że szala zwycięstwa przechyla się na naszą stronę. Oparłem nogę o pierś człowieka i wyciągnałem z nieprzyjemnym mlaśnięciem [coś jakby >ćliirp<] szablę z jego głowy. Wytarłem ostrze z resztek mózgu strażnika i rzuciłem się w wir walki z bojowym okrzykiem. By zabijać nieprzyjaciół.

Gdzie ja jestem? Kim ja, do cholery, jestem? Co się ze mną stało? Nazywam się... Tak dawno nikt nie wypowiadał mego imienia, że o nim zapomniałem. Nazywam się Grigart, jestem magiem i... jestem o dziwo w swoim ciele. A jednak nie mam nad nim żadnej kontroli. Odbiły się na mnie moje mroczne praktyki nekromanckie. Spotkała mnie kara. Wieczne kołatanie się po skorupie ciała. MOJEGO CIAŁA, zamieszkanego przez KOGOŚ INNEGO!

Przed świtem nekromanta wygłosił coś w rodzaju "mowy" do pojmanych strażników. Byłem zmęczony, ale usłyszałem coś o podbijaniu świata i ataku na Tolarię w najbliższym czasie, co znaczy, że jesteśmy na Drimith. Zadziwiające, biorąc pod uwagę to, że nagroda za "żywego lub martwego Khrella" była wyznaczona za moje występki w Midgaardzie. No, ale to nieistotne. Ważną dla mnie była możliwość zemsty. Gdzieś w Tolarii mógł bawić aktualnie któryś z mych dawnych "przyjaciół", z którymi miałem niewyjaśnione sprawy.

PŁAWIĘ się pomiędzy jego myślami, nurkuję wzdłuż kręgosłupa, odbijam się od serca, płuc, nerek. To RZEŹNIA wewnątrz wnętrzności. MOICH wnętrzności. Czułem się jak PASOŻYT. Byłem jak zamknięty w klatce bez drzwi i okien, ale czułem WSZYSTKO, WIDZIAŁEM wszystk, co działo się na zewnątrz JEGO oczami. Jestem ROBAKIEM w swoim własnym ciele.
ulice upadły mi na bablon
Emblemat użytkownika
Val
 
Wiadomości: 2203
Dołączył(a): N lis 10, 2002 3:26 pm
Lokalizacja: Skąd mam wiedzieć?


Powrót do Opowiadania



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 12 gości

cron