Z racji tego, że ostatnio mam trochę czasu i mi się nudzi pogrywam z laca. Mimo tego, że grałem i nawet kiedyś udało mi się zrobić tę setkę to czuję się strasznie zagubiony.
Nie rozumiem zasad jakie przyświecały twórcom podczas tworzenia profesji.
Do 10 poziomu:
Mnich:
Żadnych czarów zadających obrażenia, żadnych umiejętności polepszających walkę za wyjątkiem czarów na siebie. Czar wywołanie strachu działający dziwnie. Przeciwnik zmienia lokację i wraca. Przechodzili na lokację obok i wracali atakując. Oczekiwałem raczej czegoś co widziałem w podręczniku do d&d. Ucieczka przez ileś rund. Nie może uciekać to nieruchomieje.
Czar przekonanie. "Duch przedmiotu nie odpowiada" taka odpowiedź powtórzyła się kilkanaście razy. Coś robiłem źle, czy miałem nieprawdopodobnego pecha? Jakie warunki muszą być spełnione żeby odpowiedział?
nekro:
Jeden czar na obrażenia i to z początku za 50 many. Jak nie wyjdzie chociaż jeden, to można się przywoływać, bo walki nie wygramy. I jakieś dziwne umiejętności, np. przyzywanie szkieletu. Opłaca się to w ogóle trenować? Według mnie nawet na niskim poziomie przydatność tego jest znikoma. Balsamowanie na 5 poziomie. Jak umiejętność balsamowania przydaje się postaci na 5 poziomie? To oślepienie na 8 trochę ratuje sytuację, ale też za 50, więc mamy do wyboru, albo oślepiamy, albo pogarszamy ochronę, albo osłabiamy.
Psionik:
Siedem czarów zadających obrażenia! Na jaki WUJ że tak spytam? Trenować wszystkie? Które są przydatne, a które to ozdobnik? Może jest tu jakiś haczyk, np. kontrola nad ogniem nie zabiera many? Które z tych umiejętności trenować?