Przepraszam, że tutaj to daję, ale to dotyczy naszej rozmowy...
Cybertroll
Słońce przed chwilą schowało się za szczytem wzgórza. Niebo rozświetliła czerwonofioletowa łuna. Toryk, jeden ze strażników miasta zatrząsł się. Dziś była jego kolej, by pełnić wartę w miejskim parku. Od paru miesięcy działy się tam dziwne rzeczy - jakieś stworzenie straszyło ludzi. Wykluczono już obecność duchów-kapłani sprawdzili okolicę. Cóż to mogła być za istota?
Strażnik stanął przed wielką bramą. Ponad nią znajdował się napis "Hyde". I znów Toryk poczuł ten dziwny strach. Strach przed nieznanym, przed czającym się w mroku niebezpieczeństwem. Człowiek niechętnie przekroczył wrota i znalazł się wśród drzew. Nie był jednak sam...
-Witaj, Toryku! - zagrzmiał głos. Przerażony strażnik odwrócił się, by ujrzeć swego przyjaciela, Wergila - dziś razem pełnimy wartę.
- Całe szczęście, już się bałem, że... - Toryk nie dokończył.
- Co? Że porwie cię ten mechaniczny stwór, nie? - zaśmiał się Wergil - przecie to tylko bajanie bab, nie ma się czego obawiać.
Parę metrów dalej, wśród krzaków dało się słyszeć szelest. Blask pochodni odbił się od metalowego ramienia, które powoli wynurzyło się z gąszczu. Strażnicy jednak tego nie zauważyli, zbyt zajęci byli rozmową. Dziwaczna istota powoli zbliżała się do mężczyzn. Udało jej się cicho przemknąć i skulić się za plecami jednego z nich.
- ...i jak już mówiłem, nie powinieneś się obawiać. W razie czego mam tu swój topór. Żadna poczwara nam nie straszna! - dokończył swój monolog Wergil.
- WERGIL I TOTALLY AGREE WITH YOUR WORDS!!! - zahuczało i metalowy stwór skoczył na hardego wojaka. Wergil przewrócił się na brzuch z wyrazem przerażenia na twarzy. Toryk klapnął na pośladki i znieruchomiał. Strach całkowicie go sparaliżował, mógł tylko siedzieć i obserwować stworzenie. Był to troll zrobiony z metalu, jego ciało migotało od lampek i przełączników. Cybertroll obejrzał dokładnie Wergila a następnie z zadowoleniem zwróciło się w stronę Toryka. Spojrzawszy mu w oczy, przemówiło "TORYK, I AGREE WITH YOUR WORDS", po czym zniknęło w gąszczu.
Wiele czasu minęło, zanim strażnik zdołał podnieść się na nogi. Natychmiast podszedł do Wergila i przewrócił go na plecy. Zamiast twarzy kolegi zobaczył jednak maskę wykrzywioną przerażeniem. Toryk westchnął - jego przyjaciel zmarł na atak serca...
Przepraszam, słabo piszę, ale to napisać musiałam!