przez Thail » Wt cze 03, 2003 10:56 am
Hmmm błędy moga być jak zwykle, a literówki są wynikiem mojej nieuwagi i tego, że Word nie poprawi ich wszystkich.
Następnego dnia w Midgaardzie odbyła się w świątyni ważna narada.
W czasie zebrania nad ołtarzem przebywali Nieśmiertelni, Wybrani i ważniejsi dostojnicy miejscy.
Wszyscy przebywający w pomieszczeniu zajmowali miejsca w zależności od pełnionego stanowiska i statusu.
Sala podzielona była na 4 sektory, które zajmowali przydzieleni słuchacze.
W pierwszym sektorze przebywali bogowie, jeśli mieli czas i chęć, a co rzadko się zdarzało.
W drugim przebywali obecnie Jemkit, Mole, Lavertan i Vertim.
Pozostałem miejsca zajmowali Wybrani i rada miejska do której należeli : Burmistrz, kapitan straży miejskiej itp.
Po krótkiej przerwie w naradzie wznowiono jej przebieg.
Lavertan wstając z krzesła wygładził dłonią wgniecenia na szacie i spojrzał po zebranych. Przemówił głosem głębokim, pewnym siebie, przeciągając słowa lub robiąc przerwy, budując
napięcie wśród słuchaczy.
- Drodzy zebrani. Nasz problem, nie ogranicza się tylko do jednej istoty ... ale do wojny, która może osiągnąć skalę większą niż ta rok temu. Nie możemy do tego dopuścić ! Uważam, ze powinniśmy zrobić wszy ...
- Zostali wysłani najlepsi zabójcy, aby zlikwidować ... – Wtrącił się Vertim - ... nasz mały problem – poprawił zielony strój i spojrzał zdziwiony w stronę dalszych loży. Widzę jednak, ze nie wszystkich obchodzą losy tego świata.
- Czy ktoś z obecnych ... wie co się stało z resztą nieobecnych – spytał Mole patrząc z niedowierzaniem na Kalię, Elrodena i Sawantrę.
Po sali rozeszły się szepty i pomrukiwania, lecz nikt nie znał odpowiedzi na zadane pytanie.
Nikt, po za Lavertanem, ale on nie zamierzał się dzielić swoimi informacjami.
Wyobrażał sobie Morfa jako dowódcę oddziału w uczciwej pracy i rozmyślał, gdzie jest Thail ?
- Wracając do zlecenia pana Vertima – Rzekł Jemkit – Czy są już jakieś efekty ?
- Obawiam się – powiedział zakłopotany burmistrz – Że nikt nie zgłosił się po wyznaczoną nagrodę, a i żadnych informacji, nie otrzymałem jak dotąd.
- I już nie otrzymacie – Odparł Lavertan – Na pewno zginęli, a pomysł był do du...
- Panie ! – Rzekł głośno stojący przy wejściu osobnik. Dłoń dociskał do ramienia, które był dziwnie przekrzywione – Zaprzestań mówić bo powiesz coś głupiego.
Podszedł bliżej stękając z bólu i wysiłku, znacząc przebytą drogę strużkami krwi.
- Plan był dobry – powiedział z niejakim wysiłkiem patrząc na zebranych – Niestety miał wadę.
- Co to za wada ? – zapytał Mole.
- Ktoś przysłał jako posiłki elitarnych morderców – Noom pokiwał głową – tylko, że to byli totalni idioci.
- Opowiadaj co się stało – Przerwał zniecierpliwiony Vertim podając bukłak rannemu.
Zabójca wypił trochę wody i kontynuował.
-Zaczailiśmy się na niego w Lesie Mattisa i tam zastawiliśmy pułapkę. Noc minęła, a nic się nie stało. 15 osobowa banda idiotów wszczęła awanturę i rozpoczęła się rzeź – W tym miejscu zrobił krótką przerwę, aby ugasić pragnienie – Wtedy do walki wkroczył On. Wbrew moim planom, bełty nie wyrządziły mu żadnej krzywdy, ale on przepołowił kusznika na dwie połowy. Wykończył elitę i wziął się za nas. Wykorzystując efekt zaskoczenia zraniłem go mocno i już miałem zadać decydujący cios, gdy wpadł w trans, coś jak berserk, tylko, że gorszy. Dotkliwie pokaleczył Dagerharma i Rayavo. Nutira i mnie poranił mniej bo zaczął słabnąć, a my byliśmy zdeterminowani by przeżyć. Powiem jeszcze, że te rany cholernie trudno się goją.
- A co z Porywaczem Dusz ? – Ponaglił Lavertan.
- Otworzył coś w rodzaju portalu i uciekł.
- Plan Vertima nie wypalił – uciął stanowczo Mole – Zabierzcie Nooma do uzdrowiciela. Widać, że zadanie zgładzenia zagrożenia przypadnie jak zwykle Nieśmiertelnym.
- Najwyraźniej – Zgodził się Lavertan ciesząc się w duchu na samą myśl odwetu.
Ciszę, która nastała po wypowiedzeniu ostatniego słowa przerwał zdyszany strażnik.
Nie zatrzymując się dotarł na środek pomieszczenia i krzyknął na całe gardło :
- Gerino ... wrócił !!!
- Co ?! – Rozległo się naraz kilka głosów.
- Jest u uzdrowiciela w Drimith i pomału odzyskuje zmysły.
- To dobrze – powiedział uśmiechnięty Mole – Może czegoś się dowiemy. Uważam naradę za zakończoną i pytam się jeszcze raz ... Gdzie na Lama jest reszta Wybranych ?! Przecież nie wyparowali ?
Nagle Lavertan nie wytrzymał i wybuchł gromkim śmiechem. Przygnieciony zdziwionymi spojrzeniami natychmiast się uciszył.
...
Tymczasem w miejskich koszarach.
Na placu otoczonym murami dochodzili do siebie wśród przekleństw i wrzasków Wybrani.
Ich sytuacja nie była do pozazdroszczenia.
Otoczeni zewsząd przez strażników nie mogli liczyć na ucieczkę. Choć byli silni, to nie byli szybsi od ciężkich żelaznych bełtów wystrzelonych z kuszy. Zaklęcie Lavertana rzucone na koszary skutecznie uniemożliwiało używanie czarów przez magów.
Większość przymusowo zrekrutowanych nadal odczuwało efekty długotrwałego picia i stoczonej walki.
Jedną z takich osób był właśnie Morf.
- Co jest do cholery ?! – Wrzasnął wstając z ziemi i widząc skierowane w jego stronę kusze – Czy ktoś może mi to wytłumaczyć ?
- Nie mam zielonego pojęcia, ale nie podoba mi się to ! – wypalił Kerod.
- Ani mnie – Poparła go Sirith.
- Co to ma być !! – Krzyknął Borry trzymając się za głowę.
Na murach pojawił się mężczyzna ubrany w niebieską kamizelkę z narzuconą kolczugą o drobnych oczkach. Na głowie nosił hełm z zielonym pióropuszem. Twarz miał poważną i zadziorną, w oczach dostrzec można był błysk pogardy i wyższości. Podszedł do jednego ze strażników i szepnął mu coś do ucha.
Wrzaski porwanych przybrały na sile zakłócając każdą konwersację.
Mężczyzna, który najwidoczniej rządził całym tym burdelem, przemówił głośno i wyraźnie :
- Witam wszystkich ochotników. Nazywam się Monde von Blik i jestem najwyższym przedstawicielem władzy w tym miejscu. Widzę, że nie wszyscy wiedzą co tu w ogóle robią ? Śpieszę więc z wyjaśnieniami.
- W końcu – Rzekł Sith.
- Ostatnia wojna bardzo, ale to naprawdę bardzo uszczupliła nasze wojsko. Rada miasta zainkasowała grube miliony w stworzenie nowej armii. Niestety większość instruktorów poniosło chwalebną śmierć rok temu i teraz nie mamy ludzi o odpowiednich kwalifikacjach. Ponieważ zaistniała taka sytuacja, a nie inna. Poprosiliśmy o nowe przydziały nauczycieli. Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę, że zgłosiliście się na ochotnika, aby szkolić żołnierzy przez następne pięć lat ...
- O KURWA ! – Krzyknął Morf blednąc na twarzy.
- To nie możliwe ! – Wrzasnął Borry załamując ręce.
- 5 lat ... kogoś tu mocno pojebało !!! – Ryknął Azatoth.
- Zaraz stąd uciekam – Odrzekł pewnie Derk.
- Khem ... khem ... – Zakasłał Blik i odparł spokojnie – Nigdzie się nie wybieracie.
- A kto nas powstrzyma debilu ?! – Krzyknął Morf szczerząc zęby.
- Kusznicy, zaklęcie Nieśmiertelnego i oczywiście te piękne grube na dwa metry mury.
- Chyba się zabiję ! – rzekła z rezygnacja Malis.
- To też nie wchodzi w rachubę – Dodał Monde z sadystyczną radością w głosie – Każdy samobójca zostanie z ołtarza automatycznie przeniesiony do koszar, a tam dopilnuję tego, aby odechciało mu się ucieczek. A teraz przydziały do obozów szkoleniowych :
Sirith – GCB.
Borry – GJM.
Malis – JŻ.
Azatoth – KCOM
...
I oczywiście Morf dla którego pozostawiłem odpowiednią kompanię :
Morf – BPN.
A teraz możecie iść do swoich nowych uczniów – Dokończył z ironią i zniknął w wieży.
Godzinę później.
- Nie, to nie możliwe – Załkał hobbit – Nieeee !!!
Stało przed nim 120-u chłopów, śmierdzących gównem, potem i brudem.
Każdy z nich trzymał w rękach kosę, widły lub sierp. Twarze ich przypominały do złudzenia gębę trolla rzecznego. Nie grzeszyli inteligencja, a ich procesy rozumowania ograniczały się do ... jeść, spać i srać. Na placyku, gdzie znajdował się ten cały cyrk pojawił się młody strażnik. Wyciągnął listę i zaczął wyczytywać imiona i przezwiska :
- Kłoda ?
- Jesteeem – Krzyknął ktoś z tłumu.
- Kretu ?
- Eeeee – Odparł z trudem śliniący się jak niemowlę wieśniak.
- Mam rozumieć, że jesteś ? Dobrze, Woptik ?
- Woptik – Powtórzył chłop – Aaaa ... To ja ! – ucieszył się z odkrycia i podłubał w nosie.
Morf wytrzeszczał z niedowierzaniem oczy i zastanawiał się jak można być, aż tak tępym ?
Szczęka opadła mu, gdy jakiś opóźniony w rozwoju chciał ogolić się sierpem bo uznał, że ma włosy za długie. Całe zdarzenie zakończyło się dla niego szybką wizytą w świątyni.
- Lamie ! – Odparł ze skruchą w głosie – Ratuj mnie, a się zmienię. Z nich nie sposób zrobić rolników, a co dopiero karne odziały – Przez chwilę milczał, lecz nie usłyszawszy odpowiedzi krzyknął – Dobra, jeśli już wszyscy wiedzą, że nie należy się golić tymi przedmiotami, które trzymacie w rękach, to słuchać mnie uważnie. Jestem waszym dowódcą i choć to będzie graniczyć z cudem, zrobię z was prawdziwych żołnierzy.
- Coś paniocyk zekł ? – rozległo się zapytanie z tłumu.
- Powidział, ze jes wódką i będzie cuda prowdziwe dobił – Rzekł z przekonaniem inny chłop.
- O kur ... – Zaklął załamany Morf – W ładne bagno mnie ktoś wpakował.
...
Minęła kolejna godzina, a z budynku nikt nie wychodził.
Thail ukryty za rogiem ulicy zaczynał odczuwać zniecierpliwienie i zmęczenie.
Leżące pod nogami butelki dawno już przestały gasić pragnienie i dodawać odwagi.
Specjalnie dzisiaj, czyścił ubranie, doprowadził swój wygląd do porządku licząc, że spotka swoją wybawicielkę.
Odkąd zobaczył ją pierwszy raz nie przestał o niej myśleć i wciąż marzył o kolejnym spotkaniu.
Wiedział, ze ma małe szanse u takiej piękności, ale warto spróbować.
Poczuł skurcz w żołądku i ssanie w gardle.
- A niech to ! – Rzekł zrezygnowany – Jutro też jest dzień i na pew ...
- I na pewno co ? – Odezwał się dźwięczny głos – Czy my się już nie spotkaliśmy ?
Thail stanął wryty.
Po chwili serce mocniej zabiło, a oddech stał się szybszy.
- To ONA – Pomyślał uradowany i odwrócił się w jej stronę. Tak to była Gimza.
Wpatrywała się w zakłopotanego elfa i najwidoczniej ją to bawiło.
- Eeee jutro ma być ładny dzień – palnął bez zastanowienia.
- A tak. Jesteś elfem, którego niedawno uratowałam – Uśmiechnęła się ukazując rządek białych zębów- Ale gdzie reszta ?
- Lavertan poszedł na naradę, a Morf służy ojczyźnie.
- Narada ! – Krzyknęła zmartwiona kleryczka – Całkiem o niej zapomniałam, a Ty co tu robisz ? – zapytała przyglądając się swoimi wielkimi przenikliwymi oczyma.
- Ja ... Ja właśnie ... – Jąkanie Thaila przerwało głośne burczenie w jego brzuchu.
Chwilowo nie był w stanie wypowiedzieć żadnego słowa. Z trudem odzyskał fason i szczerząc zęby, powiedział :
- ... Właśnie zmierzałem do karczmy, aby się pożywić i zastanawiałem się, czy nie poszłabyś ze mną ?
- Niech pomyślę – powiedziała bawiąc się włosami – Dobrze i tak nie mam nic innego do roboty, a z chęcią bym się dowiedziała co się dzieje w mieście.
- Ależ oczywiście – Krzyknął uradowany.
- To miłe z twojej strony – Gimza zaśmiała się i ruszyła w stronę Placu Targowego.
...
A terazdrobne wytłumaczenie skrótów :
GCB - Głubie Ciemne Barany.
GJM - Gówno Jest Mądrzejsze.
JŻ - Jeszcze Żyjemy.
KCOM - Kurwa Czy Oni Myślą.
BPN - Biedne Pieprzone Nieboraki.
Wszystkie nazwy i skrótcy zostały wymyslone przez Monde von Blika. :D
Dasza część nastąpi wkrótce.
"Nigdy nie kłóć się z debilem, najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, a później pokona doświadczeniem".
"Naród Polski jest wspaniały, tylko ludzie kurwy" -J. Piłsudski