przez Thail » Śr kwi 13, 2005 10:55 pm
Przykładowo napisałem poradnik do złodzieja.
Złodziej
Wczorajszego wieczoru otrzymałem zlecenie pozbycia się trzech delikwentów, którzy od dłuższego czasu naprzykrzali się mojemu pracodawcy. Jak na złodzieja przystało często kradnę, ale nie gardzę też zabójstwami za pieniądze.
Pierwszym celem okazał się być jakiś gnomi kupiec, który mieszkał na skraju miasta i zajmował się sprzedażą zamorskiego towaru.
Przemykając bocznymi uliczkami w kierunku miejsca, gdzie miała znajdować się moja przyszła ofiara spotkała mnie nieoczekiwana niespodzianka. Ujrzałem idącego w moją stronę nie kogo innego, jak właśnie tego gnomiego kupca. Mały pokurcz poruszał się w obstawie dwóch mięśniaków, którzy wyglądali na takich co posłali niejednego w zaświaty. Szybko przylgnąłem ciałem do muru i zachowując całkowity bezruch postanowiłem poczekać w ukryciu na dogodną okazję. Muszę dodać, że są jednak istoty, które potrafią mnie wtedy znaleźć, ale wtedy noc sprzyjała właśnie mi...
Uff! Nie zauważyli mnie, a teraz ja mam ich w miejscu, gdzie chciałem. Ostrożnie wydobyłem sztylet za pasa i bezszelestnie podkradłem się do małego pokurcza. Ostrze broni wbiło się w jego plecy, aż po samą rękojeść wysyłając go do lepszego świata. Ochroniarze widząc, że raczej nie dostaną więcej wypłaty rzucili się z okropnym wrzaskiem na sprawcę takiego stanu rzeczy. Pierwsze ciosy potężnych mieczy uniknąłem bez większych problemów. Wykorzystując chwilową konsternację przeciwników zarzuciłem na nich swoje sidła. Stalowa linka skrępowała ruchy mężczyzn i znacząco osłabiła ich zdolności bojowe. Teraz już pewniejszy o swoje życie ruszyłem do ataku. Po krótkiej wymianie ciosów udało mi się wytrącić wrogom ich miecze. Nie zapominając o zarzucaniu nowych sideł (czasami pochwycona osoba może je rozerwać) spokojnie dobiłem przeciwników. Co prawda gnom był moim głównym celem, ale zostawianie świadków, to nie jest najlepszy pomysł.
Kolejną ofiarą był baron Reghtans, miejscowy sknera i lichwiarz. Ponieważ był rezydentem dobrze strzeżonego zamku postanowiłem poprosić (zapłacić) przyjaciela o pomoc.
Będąc już na miejscu założyliśmy dwuosobową grupę. Przed akcją wypiliśmy magiczne napoje, które na jakiś czas czyniły nas niewidzialnymi. Mijając wszelkiej maści strażników, gwardzistów, ochroniarzy itp. dotarliśmy do komnaty w której powinien słodko spać baron Reghtans.
Jakże wielkie było nasze zdziwienie, gdy po wśliźnięciu się do pokoju ujrzeliśmy potężnego mężczyznę z toporem w ręku. Baron uśmiechnął się szeroko, ładnie przywitał z nami („Co Wy tu ku**a robicie!?”), a następnie z gracją minotaura ruszył do natarcia. Oczywistą sprawą było pochwycenie delikwenta w sidła, a następnie rozbrojenie. Po wykonaniu tych dwóch czynności okazało się, że Reghtans, to silny skurczybyk, a do tego bardzo wytrzymały. Kolega z grupy wykorzystując nieuwagę ofiary (była zajęta masakrowaniem mojej osoby) podkradł się za nią i zadał cios w plecy. Baron zachwiał się, ryknął i skupił uwagę na złodzieju, który go przed chwilą zaatakował. Natychmiast powtórzyłem manewr towarzysza i okrążając rannego wroga uderzyłem. Ostrze wbiło się dość głęboko, lecz nie na tyle, aby ostatecznie powalić Reghtansa.
Powtórzyliśmy jeszcze kilka razy manewr okrążający, aż do momentu, gdy baron jęknął żałośnie i runął na kamienną posadzkę.
To była połowa zadania, które musiałem wykonać...
Ostatnią ofiarą i najniebezpieczniejszą był mag z Niewidocznego Uniwersytetu. Strażników ominąłem dzięki niewidce, która nie zawsze była w stanie zapewnić całkowite bezpieczeństwo. Potężne potwory i istoty posługujące się magią z łatwością potrafiły przejrzeć każde zaklęcie.
Po około godzinie błądzenia i szlajaniu się po Niewidocznym Uniwersytecie dotarłem na miejsce. Najwidoczniej mag spodziewał się mojego przybycia, bo na powitanie wysłał w moją stronę kilka ognistych kul. Większość udało mi się uniknąć, lecz jedna trafiła i wybuchła. Siła, która powstała przy eksplozji rzuciła moim ciałem o ścianę. Gdy minęło uczucie szoku i nieprawdopodobnego bólu natychmiast sięgnąłem do plecaka.
Mag widząc przedmiot, który pojawił się w moich dłoniach zaczął intonować potężne zaklęcie, które miało zakończyć moją egzystencję...
Nie zamierzałem czekać, aby przekonać się co ten czar ze mną zrobi. Szybko wyzwoliłem moce buławy kupionej w Midgaardzie i ruszyłem w kierunku przeciwnika. Strefa ciszy, która powstała w pomieszczeniu skutecznie uniemożliwiła rzucanie czarów. Pochwycony mag szybko padł pod ciosami mojego zasłużonego sztyletu.
Nad ranem udałem się po zapłatę, a następnie na zasłużony wypoczynek.
Nie ma tu nic o pu, manie, co ćwiczyć najpierw, a co później, bo to jest głupota, a nie zamierzam także powtarzać tego co jest napisane w pomocy. Trzy strategie walki z mobami, można zastosować także na graczach.
"Nigdy nie kłóć się z debilem, najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, a później pokona doświadczeniem".
"Naród Polski jest wspaniały, tylko ludzie kurwy" -J. Piłsudski