Starożytna ciemność [Spoza Laca]

Opowiadania o historiach dziejących się w świecie Laca.

Moderatorzy: Thail, łowcy trolli

Starożytna ciemność [Spoza Laca]

Wiadomośćprzez yae » Śr sie 10, 2005 1:48 pm

Wzniecę ogień, i Cień przeminie. Już teraz kazałem rozpalić pochodnie. Rozpraszając ciemność, na mej twarzy tańczy łuna ognista, tylko oczy zimnem zioną, gasząc wszystkość, śmierć nawet nie da schronienia. Płoń, ogniu pokaż swą siłę! Mord!!

Słowa zastygły w posadach Mordu.

W kierunku G4 przerzucono kolejne siły, mające zademonstrować moc Strongholdzką. Na ich czele stanęła Morridia, mająca objąć przywództwo w walce z Cieniem. W dawnych czasach była kapłanką i uzdrowicielką. Jednak teraz stała się jedną z najbardziej wpływowych osób w Mord, naczelnym dowódzcą sił zbrojnych, strategiem i doradcą CEO.

- Witaj oficer Laira.
- Witaj pani komandor.
- Laira, znasz rozkazy. Przejmuję dowodzenie na czas najbliższej bitwy.
Powiedziała Morridia szybko i zdecydowanie. Po czym kontynuowała:
- Miałaś wiele sukcesów, jednak twoje ostatnie decyzje rozczarowują. Masz chęci moja droga. Ale same chęci nie wystarczą. Nie, jeśli mamy wygrać tę bitwę. Nie, jeśli Cień ma zostać pokonany.

***

- Połączyć floty ekspedycyjne. Przygotować się do akcji. Cel jest znany. Wyruszamy natychmiast!
Po czym w myślach dodała:
- Uwolnię cię! Uwolnię.. Jeden z Cieni stopi się w ogniu, odejdzie w niepamięć. Tak chcę!!


[SHADOWS] ( Marii ) *

Kod: Zaznacz cały
Bitwa(...).
Istnieję, cała reszta została wymyślona.
yae
Emblemat użytkownika
yae
 
Wiadomości: 29
Dołączył(a): Cz sty 20, 2005 7:26 am
Lokalizacja: Z Nicości. Tak, stamtąd jestem.

Wąż -kolejna bitwa.

Wiadomośćprzez yae » Śr sie 10, 2005 10:38 pm

Kamienna sala, w monumentalnym obliczu. Wysokie, starożytne sklepienia. I cisza, taka pełna, napierająca cisza. Wchodząc tam czuło się aurę tego miejsca, biła od niego świętość, mimo iż w powiętrzu unosił się słodkawy zapach stęchlizny, a sklepienia zmęczone o rysach naznaczonych setkami lat. Jednak te miejsce nadawało przekonanie o czystości. Każdy krok odbijał się głębokim echem po czym nagle zamierał tłumiony ciszą.


W centralnej części, przystanęła wysoka kobieta. Obok niej mężyczyzna w sile wieku. Ukłonił się. Odpowiedziało mu skinienie głowy.
- Witaj. Wiesz kim jestem. Wiesz, w jakim celu przybyłam.
- Tak, Pani..
- Została mi powierzona misja walki z Cieniem. Chciałam się spotkać w tym miejscu, by nabrać sił, do tego co ma nadejść.
Oddychała spokojnie i co jakiś czas odwracała spojrzenie w kierunku masywnego, kamiennego stołu nieopodal.
- Cienie miały czelność naruszyć nasze granice. Zburzyły równowagę, budowaną od tak wielu pokoleń. Poranna bitwa była wstępem do tego co ma nadejść.
Mężczyzna słuchał w milczeniu.
- Dzisiaj też przekonają się o sile Mordu. Manifestacji naszej mocy. Wybrałam jednego z największych ich wojowników. Na nim dokona się zemsta. Wąż, który oplatał się wokół wielu ofiar. Wiem, że dlatego też wielu odetchnie z ulgą, gdy zniszczę tę bestię. Cóż, bestia, lecz też dzielny i mężny wojownik..
Spojrzała jeszcze przelotnie na mężczyzne, po czym kontynuowała:
- Jakiś czas temu Cienie zaatakowały. Coraz bardziej napierały na naszą starożytną cywilizację. Nie różnicujemy na dobro i zło, pojełam to w końcu, dlatego zrezygnowałam z reguł zakonnych i oddałam się służbie państwu. Teraz stoję na progu mojej największej bitwy. Walczę o Mord i o ..siebie.
Zamkneła oczy, i stała w milczeniu dłuższą chwilę. Dało się zauważyć jak drży. W końcu przemówiła ponownie:
- Dziękuję bardzo za spotkanie. Potrzebowałam tego. Możemy iść. Już czas.
Istnieję, cała reszta została wymyślona.
yae
Emblemat użytkownika
yae
 
Wiadomości: 29
Dołączył(a): Cz sty 20, 2005 7:26 am
Lokalizacja: Z Nicości. Tak, stamtąd jestem.

Po drugiej stronie -linia wroga.

Wiadomośćprzez yae » Cz sie 11, 2005 1:03 am

Oto tekst autorstwa WAR, jako komentarz na powyższe opowiadanie:
WAR napisał(a):Ulicą szła młoda i piękna kobieta. Ukryty w cieniu obserwował ja z satysfakcja. Idealnie nadawała się na jego ofiare. Czekał tylko aż nieświadoma zbliży się do niego.
Noc była idealna do zabijania - księżyc świecił w pełni. Mistrzowie Cienia nazywają tą porę "hunters moon". Jest dość ciemno by wszędzie sie ukryć a jednocześnie z daleka można dostrzec każdą przechodzącą osobe. Nagle niebo przysłoniły czarne i gęste chmury. Promienie księżyca ledwo przebijały je. Zaczął padać rzęsisty deszcz. Spłoszona kobieta szybko schroniła się pobliskim sklepiku. Mistrz Cienia z niepokojem obserwował tą dziwną ulewę.

Wtem głos czarny i gruby wbił się w jego ciało jak sztylet. Słowa, pożegnanie... modlitwa, coś się dzieje, coś się już stało...

###

Kiedy ginie wielki wojownik jego dawny mistrz traci jednocześnie cząstkę siebie, którą przekazał jemu. Przed oczami Mistrza pojawiła się wizja - rozgrywała się walka na śmierć i życie. Jego były uczeń teraz wielki wojownik stanął naprzeciwko potężnego rycerza Mordu. Nie zląkł się. Szybko doskoczyli do siebie. Ostrza zwarły się a oczy wymieniły się spojrzeniami.

###

Wielkie krople deszczu spadły i rozbiły się o czoło Mistrza. Na chwile obudził się ze "snu". Nerwowość wkradła się w jego ruchy. Czekał na dalszy ciąg wizji. Błądził w deszczu czekając na rozstrzygnięcie. Nagle zerwała się wichura, która zdjęła jego kaptur z głowy. Odsłoniła siwą już głowe i twarz pełna zmarszczek i blizn. Uderzony jak piorun wpada w dalszy letarg.

###

Zobaczył swojego ucznia padającego na kolana. W plecach miał wbity miecz długi na dwa łokcie. W jego oczach zobaczyć można było ogrom trudu i wyrzeczeń, jakie znosił. Jego wielkie zwycięstwa i mężne życie. Drżące ręce wypuściły jego stare i od dawna używane ostrze, które sam wykuł. Odsłonięta rękojeść pełna była pęknięć i bruzd. Wcześniej czarne jak mrok oczy teraz zaczęły na nowa nabierać naturalnego niebieskiego koloru. Przecież przez większość swojego życia należał do honorowego i dumnego bractwa Heroes. Z nosa zaczęła cieknąć mu krew a ciało niebezpiecznie przewracać na bok. Widać było, że walczy tak samo dzielnie ale tym razem z samym sobą. Wycieńczony przewraca się na bok i chwile potem umiera. Szczęśliwy bo spełnił swój obowiązek - nie zląkł się i walczył do końca.

Mistrz Cienia poczuł ukłucie w klatce piersiowej. Spojrzał w niebo. Krople deszczu zalewały jego oczy i usta. Poczuł bezsilność i słabość. Jego skóra stała się blada i sina.
Jego ambicje zostały stłamszone...
Jego „dziecko” zabite...
Zamknął oczy i spuścił głowę...

***
WAR napisał(a):(...)Spoglądał w niebo z utęsknieniem. Znał przebieg walki, wiedział, co się stało. Jego serce zamarło przez chwile wraz z śmiercią jego ucznia. Nie wiedział, co zrobić. Stał po kolana w błocie, wcześniej dumny i przerażający teraz całkowicie rozbity i pokonany. Ręce spuszczone na dół, smutek na twarzy pokazywały jak bardzo była to dla niego strata. Stał tam jak ojciec, który wydał swego syna na śmierć. Nie pomógł mu, nie zdołał...

Jego zamyślenie przerwały dziwne odgłosy. Rozejrzał się wokoło. Każdy normalny człowiek schronił się już dawno w domu. Opuszczone ulice, wszędobylska cisza, która jeszcze bardziej potęguje jego samotność.

Znowu coś się poruszyło za nim...

Mistrz Cienia sięgnął po swój miecz, lecz nie miał siły by go podnieść. Wcześniej potrafił rozłupać czaszkę dorosłego człowieka, teraz ledwo trzyma go w rękach.

Znowu coś poruszyło się...

Całkowicie pozbawiony woli walki, chęci do życia zamknął oczy czekając na to, co się stanie. Usłyszał znowu ten ochrypły głos, którego każde słowo przebijało jego ciało.

Otworzył oczy...

Zobaczył białą smugę, zjawę, która rozwiewała przed nim na wietrze. Wielcy wojownicy tak po prostu nie umierają, nie są zapominani w bezkresach czasu. Pozostawiają coś po sobie - przekaz, sile, ambicje, którą sami się kierowali idąc na śmierć. Ciało Mistrza przeszyło dziwne uczucie. Zjawa weszła w jego ciało. Jego oczy wpadły w konwulsje, źrenice spojrzały przez chwile na odsłonięty księżyc, ręce podniosły się do góry. Zrozumiał całkowicie, co się stało, jego poświęcenie i walkę. Siwe włosy Mistrza Cieni nabrały brunatnego koloru, zmarszki nikły na tle coraz bardziej dumnej i wyniosłej twarzy. Jego siły rosły, zdobył nową motywacje do walki. Cud jaki tam się zdarzył szybko zniknął, ale zostawił nowego silniejszego, ambitniejszego człowieka Cienia. Dokonało się pełne oświecenie, odżyły stare idee.

Mistrz Cienia założył kaptur na głowę, uśmiechnął się w znany jego starym ofiarom demoniczny sposób i odszedł w stronę najbliższego zaułku.

"Będziecie cierpieć..."
Ostatnio edytowano Cz sie 11, 2005 1:50 am przez yae, łącznie edytowano 1 raz
Istnieję, cała reszta została wymyślona.
yae
Emblemat użytkownika
yae
 
Wiadomości: 29
Dołączył(a): Cz sty 20, 2005 7:26 am
Lokalizacja: Z Nicości. Tak, stamtąd jestem.

Schodzenie w przeszłość.

Wiadomośćprzez yae » Cz sie 11, 2005 1:10 am

Scorpion ( Master of Destruct ) *

W przytulnie urządzonym wnętrzu, w rogu, na przestronnym łóżku, leżała kobieta. Pierś unosiła się w miarowym oddechu. Kąciki ust delikatnie skierowane ku górze. Z twarzy emanował spokoj i ..szczęście. Otworzyła oczy, nagle, nieludzko, jak u wampira. Intensywne spojrzenie. I ten spokój, pełnia i pewność. Zza okna brzask delikatnie wlewał się do pomieszczenia. Myśli dobijały się do głowy rozpraszając się w pustce. Jedna okazała się silniejsza. Myśl, że od jakiegoś czasu, nie miała spektakularnych sukcesów. W końcu została jej powierzona misja w G4. Wiedziała, że CEO był cierpliwy, jednak też oczekiwał efektów. Wyszeptała tylko:
- To jest ten dzień.
Istnieję, cała reszta została wymyślona.
yae
Emblemat użytkownika
yae
 
Wiadomości: 29
Dołączył(a): Cz sty 20, 2005 7:26 am
Lokalizacja: Z Nicości. Tak, stamtąd jestem.

Schodzenie w przeszłość -głębiej.

Wiadomośćprzez yae » Cz sie 11, 2005 1:13 am

<Ancient Black>
Laira, niedbale oparła się o rdzewiejącą poręcz, patrzyła w niebo. Ciemne, zachmurzone niebo, co jakiś czas tylko przeszyte błyskiem nagłym. Drżała, mimo to, pozwalała by deszcz spływał po jej policzkach. Była noc, nie mogła spać. Czuła w sobie dziwny niepokój, jednak z każdą kroplą malał. Poprzedniego dnia, została jej powierzona wysunięta placówka w centralnym obszarze wszechświata. Wzdrygała się na myśl, że będzie musiała lecieć na te zapomniane rubierze. Patrzyła na niebo, na twarzy delikatnie malował się wyraz fascynacji.


Osobliwość. Zgarniała materie, substancje, światło, wszystkość -nienasycenie, bezkresnie, wiecznie. Czas i przestrzeń, załamywały się pod potężnym jej jarzmem. Rozrywała je na strzępy.


Z jej wnętrza, wyłoniły się kontury statków, rozciągniete na miliony kilometrów. Makabryczny widok powoli zcalał się w jeden obraz. W końcu wyraźnie dało się rozpoznać lecącą flote, dziesiątki, setki, tysiące statków.
Istnieję, cała reszta została wymyślona.
yae
Emblemat użytkownika
yae
 
Wiadomości: 29
Dołączył(a): Cz sty 20, 2005 7:26 am
Lokalizacja: Z Nicości. Tak, stamtąd jestem.

Illusion Citadel

Wiadomośćprzez yae » Cz sie 11, 2005 11:55 am

Tekst i grafika Lukry, wszystko powiązane z całością wydarzeń:
Lukrecja napisał(a):
W powietrzu pachnącym wilgocią…niepokojem i dziwną magią

stała spokojnie bez ruchu, oparta o pomnik wyrzeźbiony w czerni,
zahipnotyzowana wirującą w dali otchłanią… odbijającą się w jej zachmurzonych oczach…
odurzona zimnym światłem będącym przykrywką dla wciągającej nicości…

- prawdziwe cudo… lodowata perła… - wyszeptała pod nosem

kącik jej ust delikatnie, w zamyśleniu uniósł się i zastygł w smutnym uśmiechu…
jej Dusza uwielbiała ten stan…
spokój, poczucie bezpieczeństwa, królestwo myśli z innego pułapu świadomości

prawdziwość


Przesunęła czule palcami po gładkiej powierzchni wiecznie żywego monolitu, bijącego dziwnym niepasującym do jego wyglądu ciepłem…
pożegnała się ze strażnikiem Iluzji…

W odpowiedzi jakiś zbłąkany podmuch wiatru przeczesał jej rozpuszczone włosy…

Podniosła swoje rzeczy, przedtem niedbale rzucone w pył i kamienie,
zarzuciła je sobie na ramiona, wyprostowała ciało,
jej pierś uniosła się lekko przy ciężkim, zmęczonym oddechu… …
spojrzała jeszcze raz w stronę osobliwej jasności,

Ostatni raz…


Spłynęła z niej jedna zwiewna, nadal żywa myśl…
niczym delikatna smużka dymu z dawno zapomnianego magicznego ognia…
Melodia Serca

„..to nie mój świat…”

.. i podążając za swoją myślą odeszła w stronę pozornego cienia,
w poszukiwaniu nowego, rzeczywistego królestwa istnień…
Istnieję, cała reszta została wymyślona.
yae
Emblemat użytkownika
yae
 
Wiadomości: 29
Dołączył(a): Cz sty 20, 2005 7:26 am
Lokalizacja: Z Nicości. Tak, stamtąd jestem.

Crystal Palace

Wiadomośćprzez yae » Pn sie 15, 2005 12:02 pm

Stary szyb kopalniany. Winda. Weszła. Zamknęły się za nią drzwi. Winda powoli opadała, zgrzytając, jak w nieprawdopodobnym wysiłku. Laira odliczała sobie powoli w myślach: 10... 9... 8... 7... 6... 5... 4... 3... 2... 1... 0... Otwarły się drzwi windy. Wyszła na zewnątrz, popatrzyła przed siebie i w górę, jej oczom ukazała się olbrzymia kopuła w kolorze błękitu. Było bardzo jasno, czuła przyjemny chłód delikatnego wiatru, wszędzie soczysta zieleń, aż nienaturalnie soczysta.. Dalej przed sobą zobaczyła schody. Wykute w krystalicznej skale. Pięły się kręto i wysoko. Szła powoli, miała wrażenie, jakby wspinała się do środka wszechświata. Trwało to długo, tak bardzo długo.. Jej postac malała, czuła się cześcią czegoś większego, wchłonięta i jednoczenie sama pochłaniała dookoła wszystkość, całą energie..
Istnieję, cała reszta została wymyślona.
yae
Emblemat użytkownika
yae
 
Wiadomości: 29
Dołączył(a): Cz sty 20, 2005 7:26 am
Lokalizacja: Z Nicości. Tak, stamtąd jestem.

Ukryta Smoczyca

Wiadomośćprzez yae » Wt wrz 06, 2005 7:32 pm

- Tato, tato!! Opowiedz mi bajkę!
Mała dziewczynka o płowych włosach i oczach szarych, usadowiła się wygodnie na kolanach siedzącego mężczyzny. Ten, spojrzał w jej kochające, ufne oczy, i uśmiechnął się tylko, po czym zaczął opowiadać.
- W dawnych czasach, gdy technologia była jeszcze prymitywna, a świat taki młody, jak ty słońce, w dwunastym wszechświecie, za dziewięcioma galaktykami, w systemie odległym, wśród krain rozległych i władców mnóstwa, żył smok straszliwy, słynący z okrucieństwa.
Nabrał hałst powietrza, po czym kontynuował.
- Wielu rycyrzy przybywało w pobliże jego pieczary, by zmierzyć się z tym monstrum. Ale ta bestia przebiegła, za każdym razem nic, tylko popiół z ich ciał ostawał. Zbierałże smok przy tym resztki ich zbroi, jak i kosztowności, i coraz większe skarby gromadził.
Dziewczynka słuchała w skupieniu. A mężczyzna zamyślił się na dłużej.
- I co!? Co było dalej!!?
- Rycerze ginęli jeden za drugim. Złe duchy nawet bały się tego miejsca, nawet one nie miały przyzwolenia na przebywanie w bliskości bestii. Jednak pojawił się mężny rycerz, co drwił sobie z niebezpieczeństwa. Z piekieł przybył, i w tamte wymiary właśnie zamierzał odesłać smoka. Gdy zrozumiał, że nie jest w stanie w walce mu sprostać, próbował uniknąć niebezpieczeństwa. Jednak smok podążał za nim wytrwale. W końcu pamiętał czasy dawne, gdy rycerz beztrosko zapuszczał się w jego siedliska. A smoki pamięć mają dobrą kochanie. W końcu spotkali się na udeptanej ziemi. Smok zaatakował pierwszy zionąć począwszy. Tarcza i zbroja zbyt słabą była przed tym zasłoną. Rycerz orężem zaczął wywijać zaciekle, próbując trafić w gardziej poczwary, ale szybkie ruchy tejże, mimo cielska olbrzymiego -pozwalały uniknać ciosów mogących przynieść śmiertelne rany. Zwarli się przeto w boju, z łusek iskry szły pod naporem miecza, jednak zbroja i tarcza zbyt szybko o swej kruchosci przypomniały. Jeszcze ostatnie uderzenie pazurów, i hełm zakrwawion potoczył się głucho po ziemi. Wokół unosiła się tylko para nieprzenikniona, a smok wrócił do swej pieczary, zabierając wprzód wszelkie cenne rzeczy.
- Ten smok. Dlaczego on tak robił? Dlaczego walczyli?
- A któż zna naturę smoków? Zmykaj mój skarbie już spać szybko.

Dziewczynka dostała czuły buziak w czoło, po czym pobiegła do swego pokoju. I dało się jeszcze z oddali usłyszeć jej wołanie:

- Mamo, a ja będę smoczycą!!!
Istnieję, cała reszta została wymyślona.
yae
Emblemat użytkownika
yae
 
Wiadomości: 29
Dołączył(a): Cz sty 20, 2005 7:26 am
Lokalizacja: Z Nicości. Tak, stamtąd jestem.


Powrót do Opowiadania



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość

cron