Inwazja Martwiaków na Midgaard

Opowiadania o historiach dziejących się w świecie Laca.

Moderatorzy: Thail, łowcy trolli

Jak Ci się podoba "Inwazja Martwiaków na Midgaard"?

Ankieta wygasła Cz lis 02, 2006 7:37 pm

Świetnie, ale nie mam zamiaru tego czytać
1
6%
Tragiczne, ale nie mam zamiaru tego czytać
3
18%
Świetne (przeczytałem)
4
24%
Może być (przeczytałem)
5
29%
Tragiczne (przeczytałem)
4
24%
 
Liczba głosów : 17

Inwazja Martwiaków na Midgaard

Wiadomośćprzez Azazel » Śr paź 18, 2006 7:37 pm

Tuż po zachodzie słońca byliśmy gotowi do ataku. Spokojnie czekaliśmy porozstawiani po całym Midgaardzie. Minęła godzina 20, nastał zupełny mrok. Powietrze z każdą chwilą oziębiało się. Ponura atmosfera oczekiwania ciągnęła się przez dwie godziny. Obok mnie przeszedł Burmistrz, by jak co wieczór, mając nadzieję, że wszyscy powrócili do miasta, zamknąć bramy. Krótko po godzinie 23 usłyszałem dziwny brzdęk.
- Słyszeliście? - zapytałem.
- Co? Co się stało? - odpowiedział pytaniem na pytanie Aerion.
- Nie wiem, pewnie się przesłyszałem...
W miejscu gdzie za dnia przekupki mają swój targ, czekaliśmy gotowi na wszystko. Zmarznięci i zmęczeni czekaniem nawet nie zauważyliśmy jak pierwszy z martwaków wślizgnął się przez bramę i zasztyletował strażników, strzegących zachodniej bramy. Otwierając ją wpuścił do środka setki swoich braci. Kiedy zauważyliśmy w mroku te wszystkie czerwone ślepia, jak na komendę zerwaliśmy się na równe nogi.
- Tam! Zachodnia brama! - ktoś wrzasnął.
- Za mną! - krzyknął Aerion.
Aerion wiedział co robi. Twarda szkoła którą musiał przejść jako mnich wiele go nauczyła. Martwaków było coraz więcej, teraz nadchodziły również ze wschodu. Aerion "kosił" truposzów jeden po drugim. Ponieważ jestem magiem stanąłem troszkę z tyłu i wspomagałem przyjaciół moją mocą.
- jnuaia aoiua!!!
Olbrzymi wybuch ognia rozszarpał na kawałeczki kilkunastu nieumarłych. Aerion, Bofur, Khori, Stragor i Kerth roznosili wrogów jeden po drugim, asekurowani moimi czarami. Dostrzegłem falę, identycznych kreatur nadciągających z południa.
- Nadchodzą z południa! - wykrzyczałem do reszty.
- Z południa? - zapytał zdziwiony Aerion - Przecież tam jest tylko...
- Cmentarz! - Odpowiedzieli razem. Martwaki nadchodziły teraz z każdej strony.
- Mam pomysł! - powiedziałem - stańmy plecami do siebie!
Po tych słowach ustawiliśmy się w kole, plecami do siebie. Ja i Khori blokowaliśmy zachodnią falę wrogów. Aerion z Bofurem zajęli się południem, a Kerth wraz ze Stragorem tamowali napływ truposzów ze wschodu. Kolejne godziny ciągnęły się przez całą wieczność. Stosy bezwładnych ciał piętrzyły się jeden za drugim. Gdy minęła godzina 5 dostrzegłem krople potu na czołach kompanów. Sam odczuwałem coraz mocniej dotkliwy w skutkach ubytek mocy magicznych.
- Aaaa!!!
- Co jest?! - krzyknąłem zdziwiony wrzaskiem.
- Ugryzł mnie! - wykrzykiwał zdenerwowany Aerion - Ukatrupię go!
- Dasz radę? - zapytałem
- Jasne, że tak! - odpowiedział jak zwykle pewny siebie Aerion
"Dasz radę" powtarzałem w duchu sam do siebie, odczuwając coraz większe spustoszenie w moim ciele, spowodowane skrajnym wycieńczeniem magicznym.
Godzina 6, nagle wszystko się urwało.
- Yyyy? - zdezorientowany Aerion nie wiedział co powiedzieć.
- Gdzie oni się podziali?! - spytała Khori
- Dziwne...
- Słońce, - zauważyłem - możemy się ich spodziewać po zachodzie.
Ciała które leżały wokół zaczęły wydzielać dziwną obrzydliwie mdłą woń. Na szczęście pozostało mi na tyle mocy aby przywołać kilku sprzątaczy. Oczarowani sprzątacze chwycili pozostałości martwiaków i zanosili je na śmietnisko, które znajdowało się kawałek na południe.
- Spalcie to! - wydałem rozkaz śmieciarzom, jeden z nich kiwnął tylko głową na znak przyjęcia rozkazu.
- Byliście świetni dzisiejszej nocy, a teraz udajmy się na spoczynek. Nic Ci nie jest? - zapytałem patrząc na Aeriona.
- Eee nic, to tylko drobne zadrapanie - odpowiedział z lekkim uśmiechem.
- To dobrze. Jest przed 7, więc spotkajmy się tutaj o 16. Dobrze?
Wszyscy się zgodzili, i po krótkim pożegnaniu, rozeszliśmy się. U wszystkich było widać zadowolenie i lekkiuśmiech na twarzy, jednak każdy z nas wiedział, że koniec bitwy nie oznacza końca wojny!
...quid stupes tamquam hircus in eruilia...
Emblemat użytkownika
Azazel
 
Wiadomości: 20
Dołączył(a): Śr sie 23, 2006 11:37 pm
Lokalizacja: Częstochowa

Powrót do Opowiadania



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość

cron