Historia postaci mej...

Opowiadania o historiach dziejących się w świecie Laca.

Moderatorzy: Thail, łowcy trolli

Historia postaci mej...

Wiadomośćprzez Azariell » Śr maja 09, 2007 4:45 pm

Chiałbym przedstawić wam historię mojego Elfa:

Pewnego dnia Azariell wyjechał z lasu by spotkać się ze swoim przyjacielem Mitiliesem- także elfem.
Mieli razem dotrzeć do magicznej wierzy czarodzieja zwanego Arkantesem. Obaj mieli aspiracje zostać magami. W wierzy Arkantesa szkoliło się już
bardzo wiele młodych Adeptów. Każdy dostawał złotą opończę z piękną białą perłą która miała chronić ich przed złymi urokami i czarną magią.
Było ich dziesięciu, same elfy i jeden człowiek- Dailon który zazdrościł elfom ich łatwości w nauce magii...
Wszyscy szkolili się już pięć miesięcy aż nadszedł dzień testu- z dziesiątki adeptów miał zostać wyłoniony jeden który najlepiej poradzi sobie z
potworami wezwanymi przez nauczyciela. Dailon wiedział, że nie ma szans z elfami więc przygotował plan mający na celu załamanie mocy przeciwników
by on mógł zwyciężyć tego dnia... wiedział o mocy kryształu znajdującego się na szczycie wierzy Arkantesa i dobrze wiedział jak się do niego dostać...
Ciemna poświata okryła kamień gdy Dailon dotknął go swoją dłonią. Była jedna rzecz o której Dailon nie wiedział- Kryształ czasu nie działa poprawnie
gdy dotknie go dłoń osoby o sercu mściwym a umyśle splątanym przez zazdrość. Straszny był to dzień testu gdy wierza została rozerwana mocą kamienia,
a w środku byli prawie wszyscy... wszyscy oprócz Azariella i Mitiliesa którzy jeszcze trenowali przed sprawdzianem...
Z palących się zgliszczy wyłoniły się dwie sylwetki. Byli to Arkantes i Dailon. Tylko oni zdołali przeżyć wybuch. Arkantes cały poobijany i poparzony,
tymczasem Dailon wyglądał na zupełnie zdrowego i nawet nienaruszonego. Coś jednak było dziwnego w jego osobie, jego skóra pokryta była ciemnym kolorem a
dookoła niego można było wyczuć małe wybuchy energii magicznej. W pewnym momencie jego stopy oderwały się od ziemi a on podniósł głowę. W jego oczach
płonął ogień a jego usta były zaszyte jakby magicznymi węzłami...
Invidus limes nox!- wykrzyknął upiór. Nagle całe otoczenie zalała przerażająca ciemność. Trójka elfów nie widziała się nawzajem... Widziała tylko mrok.
Dairon wziął Mitiliesa na pierwszy cel. Słychać było tylko krótką wymianę zaklęć i w końcu upadek lekkiego ciała na ziemię.
Następny Arkantes został wybrany na przeciwnika...
-Dendrio kaliste hexa!- jakiś wybuch i znowu upadek... Trzeci był Azariell. Nagle oczom elfa ukazał się Dairon .
-Fortitiudo!- Głos nie doszedł z ust ani jednego z walczących, to magiczna opończa z którą Azariell nigdy się nie rozstawał wydała z siebie niski głos,
poczym mocno rozbłysła oślepiając zmorę i nakładając na Azariella świetlisty klosz który ochronił go przed nawałnicą kolejnych czarów rzucanych
przez Dailona. Oślepiony mag ciskał na wszystkie strony ogniste kule i wielkie błyskawice z niesamowitą prędkością. Azariell nie miał ani chwili by
rzucić jakiekolwiek zaklęcie. Jedyne co mógł zrobić to czekać na śmierć. W pewnym momencie Dailon znowu zaczął widzieć i pojawił się niespodziewanie
obok Azariella, i zaczął długą inkantację:
-Redokus desintegro Kardio chrono Besorio!- Podczas tak długiej inkantacji Azariell zdołał się podnieść i wyczarować magiczną zbroję w nadzieji, że
to mu pomoże. Potem było tylko światło i ból. Perła na opończy Azariella zmieniła kolor na czarny a skórzane rzemyki podtrzymujące opończę na ramionach
oplątały go całego tak, by nie mógł już jej zdjąć. Końcówki rzemieni wbiły się Azariellowi w ciało i ostatecznie przytwierdziły opończę do jej posiadacza...
Azariell leżał na ruinach wieży zaraz koło Mitiliesa. Obudził się gwałtownie. Nad nim stał średniego wzrostu mężczyzna z kruczo czarnymi oczami i włosami
tego samego koloru. W ręku dzierżył srebrny miecz...
To był Teppic, Azariell znał tego człowieka ponieważ kiedy jeszcze uczył się podstaw magii w gildii magów spotykał często Teppica który pracował jako
korespondent pomiędzy gildią a miastem. Wraz z Teppicem podróżował niejaki Boragor, świetny wojownik. Razem z Mitiliesem wyruszyli w stronę lasu Azariella
wedle jego prośby.
Lecz tam zastali tylko popiół i zwęglone drzewa. Las został najechany przez orki. Zielona śmierć zalała całą knieję grabiąc, mordując i gwałcąc dziewki elfie.
Miejsce które kiedyś było lasem i domem Azariella teraz jest zniszczone. Azariell uklęknął w rozpaczy przed pobojowiskiem i patrzył na nie cały dzień...
Tymczasem reszta rozpaliła ognisko i rozmawiała. Pod wieczór Azariell przysiadł się do nich i opowiedział im historię lasu i to co się wydażyło w wierzy.
Boragor- przyjaciel Teppica był mało zainteresowany rozmową ale zaciekawiła go opończa noszona przez Azariella. Azariell nie zwrócił wcześniej uwagi na jej
zmianę. Po pewnym czasie zauważył, że jest na nią nałożona klątwa. Gdy Azariell rzucał jakikolwiek czar, czas dookoła niego zakrzywiał się. To było niesamowite.
Azariell czasami mógł wyglądać na młodzieniaszka a czasem na starego półżywego elfa o siwych włosach.
Zdarzało się, że po walce z innym magiem musiał czekać cały tydzień by móc znowu normalnie funkcjonować.
Dalsze dzieje tego elfa nie są znane. Wiadomo tylko, że Wraz ż Teppicem, Boragorem i Mitiliesem doszli do stolicy.
Tam poznali wiele wspaniałych osób. Mitilies podczas walki z Daironem zupełnie stracił moc magiczną i zajął się trochę łatwiejszym kunsztem- łukami, a Azariell przysiągł sobie,
że kiedyś będzie wystarczająco silny by zdiąć z siebie klątwę... A co z Arkantesem? Wiadomo tylko tyle, że na zgliszczach jego wierzy wyrosło
piękne drzewo, a jego jedynym owocem był niewielki blady kryształ...

I jak? podobało się? Mam nadzieję, bo mnie palce bolą :P
Ja też robię grę :] Wejdź i zobacz, a jak możesz to nawet pomóż w tworzeniu jej!
Emblemat użytkownika
Azariell
 
Wiadomości: 10
Dołączył(a): Wt kwi 24, 2007 8:44 pm
Lokalizacja: Łódź

Powrót do Opowiadania



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 5 gości

cron