Wojna o Drimith. cz.1
Napisane: Pn maja 05, 2003 8:08 pm
Wybrani – Są bohaterami wybranymi przez bogów, którzy po śmierci wracają do życia ( GRACZE ).
Dzielny wybranek bogów, wojownik Thail po wielkiej wpadce w Midgaardzie uciekł do miasta zwanego Tolarią, które leżało w krainie zwanej Drimith. Samotność Thaila nie trwała jednak długo i już po kilku tygodniach zdobył i zjednał sobie wielu przyjaciół.
Jako najemnik wykonywał wiele zadań dla burmistrza miasta, zabić tego, zabić tamtego itp.
Początek historii zaczyna się nie gdzie indziej jak w ...
Karczma nie była obszerna, ale miała miły klimat i jak na standardy była czysta.
W pomieszczeniu oprócz karczmarza i służących było jeszcze dwanaście osób.
Część konsumowała w spokoju piwo przyglądając się z niesmakiem i zdziwieniem trójce mężczyzn siedzących w kącie pokoju.
Jeden był wysoki i dostojnie ubrany w długie szaty koloru pomarańczowego. Twarz miał surową i ponurą, jego dłoń spoczywała zaciśnięta na kuflu pełnym pienistego piwa.
Usiłował się rozprężyć i uśmiechać, lecz wybryki jego dwóch towarzyszy jak zwykle mu to utrudniały.
- Mooorf .... Morf !! – Spod stołu dochodził słaby piskliwy głos mężczyzny – Morf, Ty kurduplu, wypi******j zaraz po następne piwo – ryknął - ... AUĆ, co to !?
- Droogi Tahilu ... Ty wysoki suk*****u, powiedz do mnie tak jeszcze raz, a będziesz u Żniwiarza przed poranną herbatką – wykrzyczał piskliwy głosik.
Wysoka postać spochmurniała jeszcze bardziej.
- Morf, Thail, wychodzę – odezwał się i skierował w stronę wyjścia.
W jednej chwili stół poleciał do góry ukazując dwie postacie.
Thail ubrany był w zbroję strażników jaką zwykle nosili w Midgaardzie uzupełnioną o kilka zdobycznych elementów.
Włosy koloru czarnego po wyczyszczeniu podłogi zmieniły trochę barwę. Brązowe oczy nieprzytomnie spoglądały w stronę wyjścia, gdzie nieubłaganie zmierzał jego druh.
- Laav !! – Krzyknął błagalnie – Lavertan zaczekaj, My z Morfem ... tak na żarty.
Lavertan zatrzymał się przy drzwiach i spokojnie odparł :
- Zaczynam się zastanawiać jakim cudem zadaję się z takimi pijakami ?
W tej samej chwili z podłogi podniósł się Hobbit.
Morf zawsze pragnął zostać potężnym magiem, lecz nieprzychylny los zadecydował inaczej. Jako hobbit był doskonałym złodziejem.
Nigdy jednak nie pogodził się z losem i potajemnie szkolił się w sztukach tajemnych. Ubierał się identycznie jak Thail poza kilkoma szczegółami. Twarz miał przyjemną i pogodną, lecz w oczach malował się błysk szaleństwa. Potykając się o stoły i krzesła doszedł do wysokiej postaci :
- Laaaaaav przyjacielu – odparł przymilnie – To bardzo proste ... Hip ... Otóż My z Thailem jesteśmy wyrzutkami społeczeństwa ... Hip ... A Ty jesteś szanowanym nieśmiertelnym ... hip.
- I co ? – Zaciekawił się Lavertan, który uwielbiał badać zachowania różnych istot.
- I to, że ... Hip ... przeciwieństwa się przyciągają ... Hip.
- Ale mi chodzi o to dlaczego nie wbiłeś swojego sztyletu w serce temu półelfowi ? – spytał zaintrygowany nieśmiertelny, który widział wiele razy złodzieja w akcji.
Pozwól, że ja Ci odpowiem – Zaoferował się Thail – Bo jesteśmy dwoma pijakami – wyszczerzył zęby w głupim uśmiechu.
- Koniec tego !! – Krzyknął zdenerwowany Lavertan – Wychodzę !!
- Zaaapłać rachunek !!! – Ryknął Morf.
Nieśmiertelny chwycił za klamkę i już miał wyjść, gdy drzwi otworzyły się z rozmachem omal nie uderzając go.
Do karczmy wszedł, wpadł posłaniec miejski.
Chwycił pierwszy kufel z brzegu i jednym haustem opróżnił go. Spojrzał po zdziwionych obecnych i przemówił podniesionym głosem :
- Całej krainie Drimith grozi wielka wojna !!! Ostatnia twierdza Minas Tirith legła w gruzach , już nie powstrzymuje Saurona i jego wojska przed napaścią na naszą wspaniałą krainę. Jakby tego było mało, Sauron zawarł sojusz z Mattisem i jego rozbójnikami – Objął wzrokiem całe pomieszczenie i w duchu pogratulował sobie wystąpienia – Wszyscy Nieśmiertelni, bohaterowie, ...
- Ooch ... Hip ...całe szczęście, że nie dotyczy to wybranych ... Hip – odetchnął z ulgą hobbit.
- wybrani i ochotnicy mają obowiązek stawić się na głównym skrzyżowaniu , gdzie Potężny Strażnik przekaże dalsze instrukcje – dokończył.
Posłaniec odwrócił się na pięcie i trzaskając drzwiami opuścił karczmę pozostawiając wszystkim w osłupieniu.
- Zaczęło się – przełknął ślinę Lavertan i zniknął.
- Nareszcie wojna ! Ja Thail wojownik obronię całe to miasto wraz z tym przybytkiem – To mówiąc chwiejnym krokiem wybiegł z karczmy.
- Huura, będę mógł wypróbować nowe czary ! – wykrzyknął rozradowany Morf i zygzakiem pobiegł za półelfem zostawiając karczmarza ze zwieszoną szczęką i niezapłaconym rachunkiem.
Drugiego dnia z samego rana Thail stawił się na głównym skrzyżowaniu, gdzie Potężny Strażnik wygłaszał mowę :
- Minas Tirith już nie istnieje. Zaatakowane z dwóch stron uległo Sauronowi i Mattisowi. Z najnowszych źródeł wiemy, że wroga armia zmierza w stronę Tolari. Zamierzają opanować przejść portalem do Landeru, a potem do Solace. Nasze oddziały są nieliczne, lecz będą je wspierać posiłki z Midgaardu. Stoczymy bitwę na równinie i nie zapewniam was, ze ją wygramy. Będę z wami w czasie walki i zrobię wszystko co w mojej mocy, aby pokonać zło. Czy są jakieś pytania ?
- A gdzie są Bogowie ?? – Krzyknął ktoś z tłumu.
- Uznali, że to problem śmiertelników, a nie Ich. Możemy liczyć na Ulryka i Naję, pozostali bogowie są zbyt zajęci ważniejszymi sprawami. Jeszcze Jakieś pytania ? ... nie to ruszamy za pięć godzin.
Thail znał równinę i wiedział, ze dalej na północnym wschodzie znajduję się mała wioska Elviwood, gdzie walczył ze złodziejami i pijanymi żołnierzami. Teraz zapewne już nie istnieje , zniszczone przez bezlitosnych najeźdźców . Przez chwilę poczuł litość, lecz natychmiast stłumił to uczucie niegodne prawdziwego wojownika.
Na placu Oprócz niego znajdowało się wielu innych wybranych : Morf, Borry, Dart, Carmina, Gerino, Gloin ... oraz kilku nieśmiertelnych : Mole, Vertim, Seasee, Lavertan, Jemkit, Reif ... Resztę stanowili miejscy strażnicy, żołnierze, złodzieje, bandyci, najemnicy i ochotnicy.
Razem było ich około siedem tysięcy na armię zła, która zapewne będzie liczniejsza.
Wyruszyli wieczorem i dotarli na miejsce rankiem następnego dnia. Rozbili obóz i wysłali zwiadowców. Nad równiną unosił się słup czarnego dymu ze spalonej wioski Elviwood.
Po południu wrócili zwiadowcy z niepomyślnymi wiadomościami :
- „ Armia nieprzyjaciela liczy około dwadzieścia tysięcy woja i będzie tu za dwa dni „
Następnego dnia wojsko Drimith ustawiło się w szyku bojowym :
Na pierwszej lini znalazła się osławiona i zaprawiona w bojach konnica licząca 2000 rycerzy.
W drugim rzędzie stała piechota, której trzon stanowili Nieśmiertelni, wybrani i potężniejsi wojownicy.
W trzecim rzędzie byli łucznicy i posiłkowe oddziały, które miały walczyć w razie zmęczenia głównych.
Thail większość nocy czyścił i sprawdzał swój oręż. W obozowiskach rozpalono kilkadziesiąt ognisk przy których zbierały się grupki żołnierzy chcących się ogrzać.
Oprócz Thaila przebywało tam jeszcze wielu strażników i kilku wybranych wśród których był Morf ćwiczący czary.
- Mam – Krzyknął Hobbit – To jest To !! Czar przemiany, który zmieni mnie w giganta i pomoże rozdeptać naszych wrogów.
Po obecnych udzielił się chwilowy entuzjazm , lecz po sekundzie uśmiechy znikły i powrócił nastrój niespokojnego wyczekiwania. Nagle w obręb ogniska weszła Carmina:
- I tak wszyscy jesteśmy martwi dla świata – Powiedziała z przerażającą pewnością spoglądając oczyma w których tlił się zalążek obłędu – JESTEŚMY MARTWI !!! – Krzyknęła w histerii i uciekła.
Wszyscy siedzieli w osłupieniu z szeroko rozwartymi ustami.
- Ha ha ha ha. Teraz dopiero czuję się pocieszony – Odparła postać stojąca w mroku.
- Witaj Gerino – Odpowiedziało naraz kilka głosów.
Wampir z przesadnym uniżeniem ukłonił się i uśmiechnął szeroko pokazując białe ostre kły.
Szybko rozejrzał się po otoczeniu i usiadł przy Morfie, który czytał właśnie starożytne pergaminy.
- Co robisz zwariowany Hobbicie ? – zagadnął żartobliwe, lecz nie usłyszawszy odpowiedzi zwrócił się w stronę Thaila :
- Nad czym tak myślisz ?
- Zastanawiam się nad naszym wrogiem, Mattisem – rzekł cicho i dodał poważnie – Nie tylko z nim przyjdzie Nam walczyć ...
- Wiem o Knotasie, Tjormie, Sturkasie oraz Turrym – odparł Gerino próbując się uśmiechać – Pokonamy ich z lekkimi problemami, tak samo Saurona i jego bandę ...
- A wliczałeś w to Borkę ? Myślisz, że pozwoliłby swojemu największemu rywalowi na samotny atak i zagarnięcie wszystkich łupów z wyprawy – szepnął Thail, aby nie wzbudzać niepotrzebnych emocji.
- Może masz rację .... Hmmm nie widziałeś gdzieś Tharra ?
- Nie. Przykro mi, ale muszę iść spać, aby jutro być wypoczętym – Ziewnął i ułożył się do snu.
- Dobranoc Thailu. Dołączę do bitwy wieczorem.
Wampir rozpłynął się w mrokach nocy i wszyscy w spokoju zapadli w głęboki sen. Nikomu nie uśmiechało się spanie , gdy w pobliżu przebywał wampir Gerino.
Drugiego dnia po przeciwległej stronie równiny zatrzymała się ogromna armia najeźdźców. Byli to przeważnie orkowie i barbarzyńcy pod wodzą człowieka Kheldara.
Mniejszą część wojska stanowili rozbójnicy Mattisa i Borki podzieleni na kilka oddziałów dowodzonych przez : Turrego, Sturkasa, Tjorma i Knotasa. Później dołączyły Nozgule i sam Sauron, Pan Mordoru.
Mattis podszedł do Saurona i wymienił kilka zdań po których oddziały orków przeszły na pierwszą linię.
Potężny Strażnik wyszedł do przodu i krzyknął :
-KAWALERIA !! NAPRZÓD !!!
...
Dzielny wybranek bogów, wojownik Thail po wielkiej wpadce w Midgaardzie uciekł do miasta zwanego Tolarią, które leżało w krainie zwanej Drimith. Samotność Thaila nie trwała jednak długo i już po kilku tygodniach zdobył i zjednał sobie wielu przyjaciół.
Jako najemnik wykonywał wiele zadań dla burmistrza miasta, zabić tego, zabić tamtego itp.
Początek historii zaczyna się nie gdzie indziej jak w ...
Karczma nie była obszerna, ale miała miły klimat i jak na standardy była czysta.
W pomieszczeniu oprócz karczmarza i służących było jeszcze dwanaście osób.
Część konsumowała w spokoju piwo przyglądając się z niesmakiem i zdziwieniem trójce mężczyzn siedzących w kącie pokoju.
Jeden był wysoki i dostojnie ubrany w długie szaty koloru pomarańczowego. Twarz miał surową i ponurą, jego dłoń spoczywała zaciśnięta na kuflu pełnym pienistego piwa.
Usiłował się rozprężyć i uśmiechać, lecz wybryki jego dwóch towarzyszy jak zwykle mu to utrudniały.
- Mooorf .... Morf !! – Spod stołu dochodził słaby piskliwy głos mężczyzny – Morf, Ty kurduplu, wypi******j zaraz po następne piwo – ryknął - ... AUĆ, co to !?
- Droogi Tahilu ... Ty wysoki suk*****u, powiedz do mnie tak jeszcze raz, a będziesz u Żniwiarza przed poranną herbatką – wykrzyczał piskliwy głosik.
Wysoka postać spochmurniała jeszcze bardziej.
- Morf, Thail, wychodzę – odezwał się i skierował w stronę wyjścia.
W jednej chwili stół poleciał do góry ukazując dwie postacie.
Thail ubrany był w zbroję strażników jaką zwykle nosili w Midgaardzie uzupełnioną o kilka zdobycznych elementów.
Włosy koloru czarnego po wyczyszczeniu podłogi zmieniły trochę barwę. Brązowe oczy nieprzytomnie spoglądały w stronę wyjścia, gdzie nieubłaganie zmierzał jego druh.
- Laav !! – Krzyknął błagalnie – Lavertan zaczekaj, My z Morfem ... tak na żarty.
Lavertan zatrzymał się przy drzwiach i spokojnie odparł :
- Zaczynam się zastanawiać jakim cudem zadaję się z takimi pijakami ?
W tej samej chwili z podłogi podniósł się Hobbit.
Morf zawsze pragnął zostać potężnym magiem, lecz nieprzychylny los zadecydował inaczej. Jako hobbit był doskonałym złodziejem.
Nigdy jednak nie pogodził się z losem i potajemnie szkolił się w sztukach tajemnych. Ubierał się identycznie jak Thail poza kilkoma szczegółami. Twarz miał przyjemną i pogodną, lecz w oczach malował się błysk szaleństwa. Potykając się o stoły i krzesła doszedł do wysokiej postaci :
- Laaaaaav przyjacielu – odparł przymilnie – To bardzo proste ... Hip ... Otóż My z Thailem jesteśmy wyrzutkami społeczeństwa ... Hip ... A Ty jesteś szanowanym nieśmiertelnym ... hip.
- I co ? – Zaciekawił się Lavertan, który uwielbiał badać zachowania różnych istot.
- I to, że ... Hip ... przeciwieństwa się przyciągają ... Hip.
- Ale mi chodzi o to dlaczego nie wbiłeś swojego sztyletu w serce temu półelfowi ? – spytał zaintrygowany nieśmiertelny, który widział wiele razy złodzieja w akcji.
Pozwól, że ja Ci odpowiem – Zaoferował się Thail – Bo jesteśmy dwoma pijakami – wyszczerzył zęby w głupim uśmiechu.
- Koniec tego !! – Krzyknął zdenerwowany Lavertan – Wychodzę !!
- Zaaapłać rachunek !!! – Ryknął Morf.
Nieśmiertelny chwycił za klamkę i już miał wyjść, gdy drzwi otworzyły się z rozmachem omal nie uderzając go.
Do karczmy wszedł, wpadł posłaniec miejski.
Chwycił pierwszy kufel z brzegu i jednym haustem opróżnił go. Spojrzał po zdziwionych obecnych i przemówił podniesionym głosem :
- Całej krainie Drimith grozi wielka wojna !!! Ostatnia twierdza Minas Tirith legła w gruzach , już nie powstrzymuje Saurona i jego wojska przed napaścią na naszą wspaniałą krainę. Jakby tego było mało, Sauron zawarł sojusz z Mattisem i jego rozbójnikami – Objął wzrokiem całe pomieszczenie i w duchu pogratulował sobie wystąpienia – Wszyscy Nieśmiertelni, bohaterowie, ...
- Ooch ... Hip ...całe szczęście, że nie dotyczy to wybranych ... Hip – odetchnął z ulgą hobbit.
- wybrani i ochotnicy mają obowiązek stawić się na głównym skrzyżowaniu , gdzie Potężny Strażnik przekaże dalsze instrukcje – dokończył.
Posłaniec odwrócił się na pięcie i trzaskając drzwiami opuścił karczmę pozostawiając wszystkim w osłupieniu.
- Zaczęło się – przełknął ślinę Lavertan i zniknął.
- Nareszcie wojna ! Ja Thail wojownik obronię całe to miasto wraz z tym przybytkiem – To mówiąc chwiejnym krokiem wybiegł z karczmy.
- Huura, będę mógł wypróbować nowe czary ! – wykrzyknął rozradowany Morf i zygzakiem pobiegł za półelfem zostawiając karczmarza ze zwieszoną szczęką i niezapłaconym rachunkiem.
Drugiego dnia z samego rana Thail stawił się na głównym skrzyżowaniu, gdzie Potężny Strażnik wygłaszał mowę :
- Minas Tirith już nie istnieje. Zaatakowane z dwóch stron uległo Sauronowi i Mattisowi. Z najnowszych źródeł wiemy, że wroga armia zmierza w stronę Tolari. Zamierzają opanować przejść portalem do Landeru, a potem do Solace. Nasze oddziały są nieliczne, lecz będą je wspierać posiłki z Midgaardu. Stoczymy bitwę na równinie i nie zapewniam was, ze ją wygramy. Będę z wami w czasie walki i zrobię wszystko co w mojej mocy, aby pokonać zło. Czy są jakieś pytania ?
- A gdzie są Bogowie ?? – Krzyknął ktoś z tłumu.
- Uznali, że to problem śmiertelników, a nie Ich. Możemy liczyć na Ulryka i Naję, pozostali bogowie są zbyt zajęci ważniejszymi sprawami. Jeszcze Jakieś pytania ? ... nie to ruszamy za pięć godzin.
Thail znał równinę i wiedział, ze dalej na północnym wschodzie znajduję się mała wioska Elviwood, gdzie walczył ze złodziejami i pijanymi żołnierzami. Teraz zapewne już nie istnieje , zniszczone przez bezlitosnych najeźdźców . Przez chwilę poczuł litość, lecz natychmiast stłumił to uczucie niegodne prawdziwego wojownika.
Na placu Oprócz niego znajdowało się wielu innych wybranych : Morf, Borry, Dart, Carmina, Gerino, Gloin ... oraz kilku nieśmiertelnych : Mole, Vertim, Seasee, Lavertan, Jemkit, Reif ... Resztę stanowili miejscy strażnicy, żołnierze, złodzieje, bandyci, najemnicy i ochotnicy.
Razem było ich około siedem tysięcy na armię zła, która zapewne będzie liczniejsza.
Wyruszyli wieczorem i dotarli na miejsce rankiem następnego dnia. Rozbili obóz i wysłali zwiadowców. Nad równiną unosił się słup czarnego dymu ze spalonej wioski Elviwood.
Po południu wrócili zwiadowcy z niepomyślnymi wiadomościami :
- „ Armia nieprzyjaciela liczy około dwadzieścia tysięcy woja i będzie tu za dwa dni „
Następnego dnia wojsko Drimith ustawiło się w szyku bojowym :
Na pierwszej lini znalazła się osławiona i zaprawiona w bojach konnica licząca 2000 rycerzy.
W drugim rzędzie stała piechota, której trzon stanowili Nieśmiertelni, wybrani i potężniejsi wojownicy.
W trzecim rzędzie byli łucznicy i posiłkowe oddziały, które miały walczyć w razie zmęczenia głównych.
Thail większość nocy czyścił i sprawdzał swój oręż. W obozowiskach rozpalono kilkadziesiąt ognisk przy których zbierały się grupki żołnierzy chcących się ogrzać.
Oprócz Thaila przebywało tam jeszcze wielu strażników i kilku wybranych wśród których był Morf ćwiczący czary.
- Mam – Krzyknął Hobbit – To jest To !! Czar przemiany, który zmieni mnie w giganta i pomoże rozdeptać naszych wrogów.
Po obecnych udzielił się chwilowy entuzjazm , lecz po sekundzie uśmiechy znikły i powrócił nastrój niespokojnego wyczekiwania. Nagle w obręb ogniska weszła Carmina:
- I tak wszyscy jesteśmy martwi dla świata – Powiedziała z przerażającą pewnością spoglądając oczyma w których tlił się zalążek obłędu – JESTEŚMY MARTWI !!! – Krzyknęła w histerii i uciekła.
Wszyscy siedzieli w osłupieniu z szeroko rozwartymi ustami.
- Ha ha ha ha. Teraz dopiero czuję się pocieszony – Odparła postać stojąca w mroku.
- Witaj Gerino – Odpowiedziało naraz kilka głosów.
Wampir z przesadnym uniżeniem ukłonił się i uśmiechnął szeroko pokazując białe ostre kły.
Szybko rozejrzał się po otoczeniu i usiadł przy Morfie, który czytał właśnie starożytne pergaminy.
- Co robisz zwariowany Hobbicie ? – zagadnął żartobliwe, lecz nie usłyszawszy odpowiedzi zwrócił się w stronę Thaila :
- Nad czym tak myślisz ?
- Zastanawiam się nad naszym wrogiem, Mattisem – rzekł cicho i dodał poważnie – Nie tylko z nim przyjdzie Nam walczyć ...
- Wiem o Knotasie, Tjormie, Sturkasie oraz Turrym – odparł Gerino próbując się uśmiechać – Pokonamy ich z lekkimi problemami, tak samo Saurona i jego bandę ...
- A wliczałeś w to Borkę ? Myślisz, że pozwoliłby swojemu największemu rywalowi na samotny atak i zagarnięcie wszystkich łupów z wyprawy – szepnął Thail, aby nie wzbudzać niepotrzebnych emocji.
- Może masz rację .... Hmmm nie widziałeś gdzieś Tharra ?
- Nie. Przykro mi, ale muszę iść spać, aby jutro być wypoczętym – Ziewnął i ułożył się do snu.
- Dobranoc Thailu. Dołączę do bitwy wieczorem.
Wampir rozpłynął się w mrokach nocy i wszyscy w spokoju zapadli w głęboki sen. Nikomu nie uśmiechało się spanie , gdy w pobliżu przebywał wampir Gerino.
Drugiego dnia po przeciwległej stronie równiny zatrzymała się ogromna armia najeźdźców. Byli to przeważnie orkowie i barbarzyńcy pod wodzą człowieka Kheldara.
Mniejszą część wojska stanowili rozbójnicy Mattisa i Borki podzieleni na kilka oddziałów dowodzonych przez : Turrego, Sturkasa, Tjorma i Knotasa. Później dołączyły Nozgule i sam Sauron, Pan Mordoru.
Mattis podszedł do Saurona i wymienił kilka zdań po których oddziały orków przeszły na pierwszą linię.
Potężny Strażnik wyszedł do przodu i krzyknął :
-KAWALERIA !! NAPRZÓD !!!
...