"WOJNA O DRMITH"

Opowiadania o historiach dziejących się w świecie Laca.

Moderatorzy: Thail, łowcy trolli

Wiadomośćprzez Thail » Pn maja 05, 2003 8:11 pm

Moje okrucieństwo z napisaniemtylko jednej części nie wynika z chęci wykańczania was psychicznie. Nie mam czasu. Matura jutro, dokończę za 2 dni lub za 3. Proszę o ocenę, a opowieść się dłuży bo chciałem ukazać wybranych jako istoty z uczuciami, na które pomimo ich głupich odzywek można na nich liczyć. :D
"Nigdy nie kłóć się z debilem, najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, a później pokona doświadczeniem".
"Naród Polski jest wspaniały, tylko ludzie kurwy" -J. Piłsudski
Emblemat użytkownika
Thail
 
Wiadomości: 1857
Dołączył(a): Cz lut 20, 2003 1:57 am
Lokalizacja: Z Wyspy Lodoss (SKO)

Wiadomośćprzez Gerino » Pn maja 05, 2003 8:27 pm

Wiedziałem o czym zapomniałem w moich opowiadaniach. O dialogach. Opowiadanie wspaniałe, ciężko mi będzie napisać coś lepszego. Dziękuję z całego serca, za tak ludzkie potraktowanie postacie wampira, czyli mojej. Tak właśnie sobie siebie wyobrażałem. Przyjemnie mi się czytało, nie powiem, a ciągu dlaszego będę wyczekiwał obgryzając paznokcie. U nóg.
P.S. Morf byłby za leniwy, by uczyć się czarów, bardziej bym się spodziewał, że Tobie Thailu brakowało by kilkuset tysiecy monet. A po za tym, zabrakło mi w knajpie Sirith, ona zawsze pije.
P.S.2 Wpaniały wątek Carminy, ale powinna popełnić sepuku, albo zmieść siebie i pół obozu jakimś czarem.
P.S.3 Gloin by się nie stawił na bitwę...

To tyle mojego komentarza, życzę pomyślnego zdania matury, i napisz ten dalszy ciąg.
“Though I walk through the valley of the shadow of death, I will fear no evil,” yeah, because I’m the wickedest sonofabitch you’re gonna find down here.
Emblemat użytkownika
Gerino
 
Wiadomości: 2179
Dołączył(a): Wt wrz 24, 2002 6:23 pm

Wiadomośćprzez Jemkit » Pn maja 05, 2003 9:48 pm

Hmmm, jestem pod wrażeniem :).
Pare błedów stylistycznych (chyba tak to się nazywa) jest - ale tak mi się to opowiadanie spodobało, że nie będę wytykał.
Na razie prowadzi opowieśc Thaila. Czekam na ciąg dalszy :D.
Emblemat użytkownika
Jemkit
 
Wiadomości: 272
Dołączył(a): Pt kwi 05, 2002 2:00 am
Lokalizacja: ze wsi

Wiadomośćprzez Lavertan » Pn maja 05, 2003 10:06 pm

Bierz sie za pisanie książek!!! tak jak ktoś już kiedyś powiedział. Czekam z niecierpliwością na dalszą część
Emblemat użytkownika
Lavertan
 
Wiadomości: 62
Dołączył(a): Wt sty 21, 2003 3:22 pm
Lokalizacja: nikt jeszcze nie wrocil z tego miejsca

Wiadomośćprzez Morfoth » Wt maja 06, 2003 8:55 am


No tak... teraz to zanim opiszę kolejne żywoty będę musiał poczekać na koniec bitwy, eh. Ładna opowieść, taka nieco klimatem przypominająca Baldurs Gate książkę. Pzdr.
2B || !2B
Emblemat użytkownika
Morfoth
 
Wiadomości: 239
Dołączył(a): Cz mar 28, 2002 2:00 am
Lokalizacja: Trzeci karton na lewo.

Wiadomośćprzez Gloin » Wt maja 06, 2003 3:21 pm

Chujowe "Heroic Fantasy"
A wiec, nie jestem "wybranym"
i nie stawilbym sie na bitwe walczac po tej samej stronie co "plugawe wampiry"
Aha i "niesmiertelni" - smieszne.

Pozdrawiam.
Ashes To Ashes, Dust to Dust...

"Khazad! Khazad! Baruk khazad! Khazad ai-menu!
Emblemat użytkownika
Gloin
 
Wiadomości: 287
Dołączył(a): Pn maja 28, 2001 2:00 am
Lokalizacja: Warszawa

Wiadomośćprzez Thail » Wt maja 06, 2003 4:53 pm

Hmmmm są gusta i guściki :D
Ale dlaczego Gloinie ograniczasz się tylko do krytyki ?
Napisz coś lepszego, a nie jakieś chujowe fantasy bo ja jestem bardzo ciekaw jak ma wyglądać powieść ?
:o
A jeśli chodzi o fantasy to właśnie ta opowieść miała być w tych klimatach.
Niech Ci Lam wytłumaczy, czy grając w Laca to uważa, że to jest gra, której akcja toczy się w realiach fantasy, czy na innych płaszczyznach. :o :o :o
He he he pozdrawiam, a do wampirów to ja nie mam nic.
PS:
Jeśli by byli zbędni to Lam by ich wogóle wyplenił za pomocą swojej boskiej mocy.
"Nigdy nie kłóć się z debilem, najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, a później pokona doświadczeniem".
"Naród Polski jest wspaniały, tylko ludzie kurwy" -J. Piłsudski
Emblemat użytkownika
Thail
 
Wiadomości: 1857
Dołączył(a): Cz lut 20, 2003 1:57 am
Lokalizacja: Z Wyspy Lodoss (SKO)

Wiadomośćprzez Azatoth » Wt maja 06, 2003 7:26 pm

Gloin napisał(a):Chujowe "Heroic Fantasy"
Jak Ci się nie podoba, to napisz coś lepszego. Dla mnie zajebiste... A... I co ty w tym widzisz z heroic fantasy?
Azatoth
Azatoth
 
Wiadomości: 15
Dołączył(a): Wt kwi 01, 2003 2:32 pm
Lokalizacja: Z Wariatkowa

Wiadomośćprzez Lavertan » Wt maja 06, 2003 7:27 pm

Braawo. Generalnie mi się całość podoba. Fakt faktem, mozna by się było przyczepić do niektórych rozwiązan w bitwie ale ogólnie zaliczam na plus, podoba mi się ;]

PS. Pisz więcej :D
Emblemat użytkownika
Lavertan
 
Wiadomości: 62
Dołączył(a): Wt sty 21, 2003 3:22 pm
Lokalizacja: nikt jeszcze nie wrocil z tego miejsca

Wiadomośćprzez Morfoth » Wt maja 06, 2003 8:31 pm

Rycerze dostając się w kleszcze wrogiej armii rozpaczliwie usiłowali utorować sobie drogę powrotną. Ich wysiłki nie przynosiły ku ich rozpaczy widocznych rezultatów.


Większość wybranych ginęła wiele razy, a w tym Thail około 12 razy.


I czemu ja taką ciotą jestem? ;p
2B || !2B
Emblemat użytkownika
Morfoth
 
Wiadomości: 239
Dołączył(a): Cz mar 28, 2002 2:00 am
Lokalizacja: Trzeci karton na lewo.

Wiadomośćprzez Thail » Wt maja 06, 2003 9:20 pm

Hmmm wiedziałem, że się walnę. Moja składnia dzisiaj legła w gruzach po tym jak pisałem maturę z polaka na 6 stron z czego przepisałem na czysto 4 po 5 godzinach pisania bez przerwy.
Hmmm morf, a przy okazji jakbyś Ty napisał to zdanie pierwsze, znaczy jak powinno wyglądać według Ciebie ?
Cholewaa dzisiaj to jestem niekapujący :o :evil:
Drugie zdanie o ile się nie myle poprawione powinno wyglądać następująco :
Większość wybranych ginęła wielokrotnie w tym Thail około 12 razy.
:D
OoO, a wiem juz o co chodzi w tym pierwszym. Dzięki Morf.
Wcale nie jesteś ciotą, po prostu chciałem pokazać, że jeśli ktoś jest stworzony do zabijania w barbarzyński sposób ( Nożem w plecy :wink: )
to raczej trudno przerzucić mu się na magię.
Jakoś tak.
Wcale nie myślę, ze jesteś ciotą, na serio uważam Cię za człowieka, ktory najczęściej kłóci się na Lacu i przklina :D :D :D
Mimo to cieszę się, że mam takiego kumpla. :wink:
"Nigdy nie kłóć się z debilem, najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, a później pokona doświadczeniem".
"Naród Polski jest wspaniały, tylko ludzie kurwy" -J. Piłsudski
Emblemat użytkownika
Thail
 
Wiadomości: 1857
Dołączył(a): Cz lut 20, 2003 1:57 am
Lokalizacja: Z Wyspy Lodoss (SKO)

Wiadomośćprzez GImza » Wt maja 06, 2003 10:22 pm

Widze Thailu ze duzo stracilam siedzac w domu i wyczekujac Twego powrotu :) :)
GImza
 
Wiadomości: 55
Dołączył(a): Pn mar 18, 2002 2:00 am
Lokalizacja: Poznan

He he he

Wiadomośćprzez Thail » Śr maja 07, 2003 7:56 am

Hmmm moja ukochana Gimzo dla Ciebie zarezerwowałem następne opowiadanko :wink:
Starałem się trzymać mojej wcześniejszej biografi, a tam poznaliśmy się troszkę później :lol:
Jak Thail został mnichem i wrócił do Leanderu. :Dco wcale nie znaczy, że nasze wspólne przygody będą mniej ciekawe :wink:
Po prostu chce się przyłożyć do niego, a dzisiejsze warunki tak jak matura z hisrori za 1 godzinę nie pozwalają mi zabardzo.
To pa. :D :D :D
"Nigdy nie kłóć się z debilem, najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, a później pokona doświadczeniem".
"Naród Polski jest wspaniały, tylko ludzie kurwy" -J. Piłsudski
Emblemat użytkownika
Thail
 
Wiadomości: 1857
Dołączył(a): Cz lut 20, 2003 1:57 am
Lokalizacja: Z Wyspy Lodoss (SKO)

Nowe opowiadanie w zalążku.

Wiadomośćprzez Thail » Pt maja 09, 2003 12:39 pm

Witam ponownie.
Niedługo pojawi się nowe opowiadanko. Kwestia tego, czy długopis zacznie pisać normalnie i czy będzie chciało mi się pisać całe w ciągu jednego dnia.
Jeśli nie to bedzie opowiadanko w niedzielę lub poniedziałek.
PS. Nie musiałem tego pisać, ale chcę sobie poprawić statystyki w wysyłaniu wiadomości na forum :D :D
"Nigdy nie kłóć się z debilem, najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, a później pokona doświadczeniem".
"Naród Polski jest wspaniały, tylko ludzie kurwy" -J. Piłsudski
Emblemat użytkownika
Thail
 
Wiadomości: 1857
Dołączył(a): Cz lut 20, 2003 1:57 am
Lokalizacja: Z Wyspy Lodoss (SKO)

Re: Nowe opowiadanie w zalążku.

Wiadomośćprzez Sea » So maja 10, 2003 1:04 am

Thail napisał(a):PS. Nie musiałem tego pisać, ale chcę sobie poprawić statystyki w wysyłaniu wiadomości na forum :D :D


hahahaha, duży plus za szczerość :)))
Sea
 
Wiadomości: 91
Dołączył(a): Cz lis 01, 2001 2:00 am
Lokalizacja: z Nigdzie

Wiadomośćprzez Gerino » Cz maja 15, 2003 5:15 pm

Krucjata

Deszcz zalewał ulice Midgaardu hektolitrami wody. Strażnicy przy wschodniej bramie, pokrzepieni butelką whisky spali wsparci o drzewce swej broni. Miasto pogrążone było we śnie, ale nie tylko dzieci ciemności nie spały...

Jeździec okrył się szczelniej płaszczem, i pochylił się ku grzywie swego wierzchowca. Od trzech dni starał się przedrzeć przez ciemne lasy porastające Leander. Strugi deszczu ograniczały widoczność praktycznie do minimum, lecz to o dziwo nie przeszkodziło jeźdźcowi. Koń galopem przedzierał się przez wąskie ścieżki, gdy nagle zatrzymał się, ściągnięty lejcami. Zakapturzona postać bezszelestnie zeskoczyła z siodła, i nasłuchiwała. W około rozlegał się szmer liści, lecz najwidoczniej było tam coś jeszcze. Mało co mogło by sprawić, by posłaniec tracił tyle czasu, i rzeczywiście, to nie było byle co.

Drzwi jednej z kamienic otwarły się ze straszliwym piskiem i wyleciał z nich mały hobbit.
-Nie przychodź tu, jeżeli nie masz do cholery pieniędzy! – wrzasnął gospodarz – a do końca miesiąca masz spłacić te... – tu spojrzał do swojego zeszytu – cztery miliony złotych monet za wódkę!
-DoBhrze, tyYlkHo niE Khrzycz.. yps! ... taK gŁoshnoo...-odpowiedział hobbit zataczając się z lekka
-A poszedł stąd!- rzucił na odchodne gospodarz trzaskając drzwiami
Niziołek zygzakując w linii prostej, udał się w stronę ołtarza, by poszukać, choć odrobiny wina mszalnego. Od progu powitało go głośne chrapanie, i szepty modlitw Uzdrowiciela.
-SiieMMa LuDzziskha! JhaK TahM idIe? - krzyknął od progu
-Zamilcz kretynie – odrzekła emanująca dziwną poświatą sylwetka – jest noc i należy..
-SiĘ Bhawić! – dokończyła Sirith dźwigając plecak wypełniony wszelkiej maści alkoholami.
-Ehh... idę spać gdzie indziej...-powiedział patrząc z obrzydzeniem na alkohol postawny człowiek, z bardzo owłosionymi rękoma, które wystawały mu spod peleryny.
-SphAdhAj absThyNęciiee – wybełkotał hobbit
-LavHertAnhie, niE PrzyHEłąCzyhsz Shię?- krzyknęła Sirith za odchodzącym – To ChO? PiJemhy Mhorfie??
-JaHsne...

Jeździec odsunął kawałek peleryny, i złapał za głownię miecza, z piękną błękitną kulą w rękojeści. Jednak minęła minuta, dwie, a nikt się nie zjawił. Jeździec najwyraźniej zezłoszczony wsiadł na konia, i ruszył w dalszą drogę. W mroku lasu pojawiły się dwie czerwone plamki oczu...

Kilkanaście dni wcześniej

W spokojnej osadzie w głębi Leanderskich lasów, mieszkańcy robili to co zwykle, gdy nagle nadbiegł Ractius, wódz osady.
-Ludzie, do broni! Potwory, potwory z piekieł – wykrzyczał i pognał do swej chaty
-Za dużo wypił? – spytał się sąsiada rybak
-nie wiem, ale wydaje mi się, że... – zaczął, lecz w tym momencie rozległ się dźwięk dzwonu alarmowego.
Główna brama osady rozpadła się w drzazgi, rozbita przez bestię trzymetrowej wysokości. Miała półtora metrowe kły, i szpony wielkości drzew. Poprzez wyrwę, do osady wdarły się hordy wszelkiej maści plugastwa. Mimo zorganizowanej obrony mieszkańców, osada została zrównana z ziemią, a wszyscy mieszkańcy zabici.
W świątyni położonej u stóp gór północnych, kilku mnichów przechodziło właśnie głównym placem, gdy słychać było dzwon nawołujący do modlitwy. Jednak to nie była pora modłów. Mnich zszedł z wieży, i krzyknął, że w stronę klasztoru nadciągają potężne siły. Kilku gwardzistów natychmiast zabarykadowało bramę. I tak rozpoczął się koszmar...


Morf pod ramię z Sirith zataczając się przemierzali ulicę miasta z pieśnią na ustach, gdy w okolicy wschodniej bramy usłyszeli jakiś hałas. Poszli tam, i ujrzeli dość zwyczajny obrazek, czyli ktoś dobijający się do bram miasta, oraz strażnik bełkotliwie odpowiadający, że otworzą rano.
-Pieprzeni strażnicy... – powiedział przetrzeźwiały Morf
-Taa.. biedny ten, który tam moknie – odpowiedziała Sirith
-Ty zagadaj go, a ja mu buchnę klucz
-Dobra
I jak powiedzieli, tak zrobili. Parę chwil później, brama miasta otworzyła się, i do miasta wjechał jeździec. Na reakcję strażników nie trzeba było długo czekać, lecz po chwili szybko skapitulowali. Jeździec podziękował Morfowi i Sirith, a następnie pognał w stronę świątyni.

Jeździec dojechał do placu świątynnego, i nieopodal baru uwiązał konia. Udał się na ołtarz, i głośnym krzykiem zbudził wszystkich. Przebudzony z drzemki Lavertan miał już wygłosić swój monolog, gdy umilkł i z uwagą spojrzał w stronę przybysza. Ten zdjął kaptur, ukazując młodą, choć pobliźnioną twarz. W migotliwym świetle pochodni pobłyskiwały białe kły jeźdźca.
-Czego chcesz o tej porze Gerino? – spytał z lekka zirytowany Lavertan
-Nie czego ja chcę, czego żądam – odpowiedział wampir – Zbierz wszystkich, jest robota...

C.D.N.
“Though I walk through the valley of the shadow of death, I will fear no evil,” yeah, because I’m the wickedest sonofabitch you’re gonna find down here.
Emblemat użytkownika
Gerino
 
Wiadomości: 2179
Dołączył(a): Wt wrz 24, 2002 6:23 pm

Wiadomośćprzez Thail » Cz maja 15, 2003 5:51 pm

EKSSSSSTRA !!!
Moja będzie jutro może za dwa dni :lol:
"Nigdy nie kłóć się z debilem, najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, a później pokona doświadczeniem".
"Naród Polski jest wspaniały, tylko ludzie kurwy" -J. Piłsudski
Emblemat użytkownika
Thail
 
Wiadomości: 1857
Dołączył(a): Cz lut 20, 2003 1:57 am
Lokalizacja: Z Wyspy Lodoss (SKO)

"On !!!"

Wiadomośćprzez Thail » Pt maja 16, 2003 11:19 am

Hmm tak jak obiecałem wczoraj, opowiadanko już jest, ale nie całe :( :(
Mam nadzieję, że się części spodoba, ale ostrzegam też, że mogły wkraść sie tam błędy i prosiłbym bardzo o ich wytykanie.
Jeśli się spodoba opowiadanko proszę o komentarz na forum :D :D :D
A oto i one, długie jak cholera i mam nadzieję, że warte przeczytania :

„ON” !!!

W czasie wojny o Drimith przez cały rok toczyły się bitwy na Równinie.
Walki pochłonęły tysiące istnień i doprowadziły do ogromnych zniszczeń. Dzięki pomocy bogów, siły dobra odniosły zwycięstwo, a zło zostało przeklęte na wieki.
Rok później w czasie pochmurnej i zimnej nocy na Równinie pojawiło się nowe zagrożenie.
W kierunku Tolarii, omijając szkielety i inne przeszkody, zmierzała mroczna postać.
Będąc na środku polany stanęła w miejscu i spojrzała na otoczenie.
W promieniu wielu setek metrów, ziemia była wypalona i pełna kości poległych wojowników.
Jego plany zawiodły. Sprowadził nowych sojuszników, a oni nie wykonali powierzonego zadania.. Zawiedli mnie i mojego Pana – Pomyślał denerwując się coraz bardziej. Ręką sięgnął po jedną z leżących wszędzie czaszek. Kiedyś zapewne należała do orka. Dziś pustymi oczodołami spogląda w równie nie przeniknione ciemności bijące z wnętrza kaptura noszonego przez podróżnika.
- Zawiodłem się na was – powiedział – Teraz Ja muszę się wszystkim zająć !! – krzyknął i w przypływie złości zmiażdżył trzymaną czaszkę. Wiatr przegonił chmury ukazując blady księżyc. Kolejny podmuch zwiał z dłoni przybysza biały proszek. Po chwili czerń nocy spowiła całą Równinę, gdy opadła ukazała pustą polanę.
Tymczasem w Tolarii rozpoczął się czas polowań. Łowcy [NWO] pod wodzą fanatycznego Gloina polowali na wampiry, których ofiarą padł już nie jeden z obstawy ojca zakonu.
Na Głównym Skrzyżowaniu, Potężny Strażnik udawał, że nie słyszy krzyków ofiar, ani drapieżców.
Co noc nagonki kończyły się tym, że za dnia trzeba było sprzątać na ulicach.
Rozmyślając nad tym kogo zabiją dzisiaj Tharr i Gerino, o mało nie przeoczył zbliżającego się podróżnika. Nieznajomy nosił czarną szatę z zarzuconym na głowę kapturem. Wysoki, średniej postury, nie nosił żadnej broni i zmierzał ze wschodu. Poruszał się cicho i ostrożnie, czujnie obserwując otoczenie.
Potężny strażnik wyciągnął miecz i zagrodził nim drogę :
- Dokąd zmierzasz przybyszu o tak późnej godzinie ? – zapytał – Odpowiadaj co tu robisz ?! - dodał stanowczym głosem.
- Nie twoja sprawa !! – Syknęła obca postać.
Strażnik nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Zacisnął dłoń na rękojeści i spojrzał w głąb kaptura noszonego przez nieznajomego.
Nagle pobladł i gwałtownie odskoczył krzycząc :
- KIM JESTEŚ ??! A RACZEJ CZYM ?!!
Rozległ się zachrypnięty śmiech, który wzbudzał strach i przerażenie.
- Nie przyszedłem po Ciebie !! – odparła postać ze spokojem w głosie - Jeszcze nie teraz ! -zaśmiał się niezwykłym dźwięcznym głosem.
Wielki strażnik w osłupieniu przyglądał się jak podróżnik mija go i znika w ciemnościach.
Drzwi z trzaskiem wypadły z framug i rąbnęły na podłogę. Dwóch miejskich strażników wbiegło do pomieszczenia. Za nimi na znak wszedł potężnie zbudowany łowca wampirów. Na zbroi widniało czerwone słońce, symbol inkwizycji i zakonu [NWO]. Spojrzał po kątach i odrzekł :
- Znowu im się udało. Szlag !!! – Krzyknął i wskazał dwóch strażników – Wy dwaj zostajecie. Reszta za mną !
Odwrócił się i wybiegł na ulicę, gdzie czekało jego dziesięciu towarzyszy. Skinął głową i ruszyli w stronę skrzyżowania, lecz po chwili zatrzymali się. Przed nimi stał dziwny osobnik. Spojrzeli po sobie, na niego, a wreszcie przemówił Gloin :
- Kim jesteś nieznajomy ?! - Warknął poirytowany – Nie wiesz, ze wszedłeś w drogę [NWO] ? Zejdź nam z drogi albo zginiesz.
- Hahahaha – roześmiał się – Ja nikomu nie schodzę z drogi. To mi schodzą z drogi ! – dodał groźnie obcy, a spod kaptura rozjarzyła się para czerwonych oczu.
- To wampir !!! – Krzyknął ojciec zakonu – Łowcy brać go !!!
Strażnicy z okrzykiem rzucili się do ataku. Obnażone miecze zawisły w powietrzu gotowe do ciosu.
Nieznajomy podniósł rozłożoną dłoń na wysokość serca i zaintonował jakieś zaklęcie.
Z ręki wystrzeliła ogromna fala ognia, która z wielką szybkością pomknęła przed siebie.
Ogień spalał wszystko co było na ulicy, ograniczał się do domów zbudowanych po obu stronach drogi.
Większość strażników nie zdążyła wydać dźwięku. Niektórzy krzyknęli przeraźliwie, aby za chwilę zamilknąć. Duża temperatura jaka się wytworzyła stopiła szyby w osmalonych domach. Gloin cudem uskoczył w odnogę ulicy unikając tym samym spalenia żywcem. Pozostali nie mieli tyle szczęścia i przyozdobili swoimi szczątkami brukowaną drogę.
Ojciec zakonu osmalony i solidnie poparzony, uciekł na północ chcąc ostrzec pozostałych łowców i burmistrza.
Zakapturzona postać ruszyła dalej nie zwracając uwagi na miażdżone przez nią szczątki.
W szybie domu odbiła się czerwona łuna ognia. Rozległo się kilka krótkich krzyków, a potem nastała głucha cisza.
Strażnicy spojrzeli po sobie zdziwieni i już mieli sprawdzić co się stało, gdy z sufitu odpadły dwa cienie i rzuciły się na nich. Tharr wbił swoje kły w szyję mężczyzny i zaczął pić.
Gerino był mniej elegancki i rozerwał tchawice swojemu przeciwnikowi, a potem rzucił nim o podłogę. Tharr zaprzestał odżywiania i spojrzał na rozzłoszczonego przyjaciela :
- Gerino co to było ?? – zapytał zaintrygowany.
- Nic mnie to nie obchodzi !! – krzyknął – Ci idioci nigdy nie dadzą nam spokoju! Jak dorwę Gloina, to jego wnętrzności będą się poniewierać po całej dzielnicy – dodał mściwie.
- Hmmm powinniśmy sprawdzić co się sta...
W drzwiach stanęła zakapturzona postać. Spojrzała na kałużę krwi, a później na zaskoczone wampiry. Stała czekając w ciszy, ponura i tajemnicza. Tharr nigdy nie spotkał kogoś podobnego w całym swoim życiu.
Zamierzał się wycofać, gdy Gerino wyszedł do przodu i krzyknął :
- Czego się patrzysz !?! Nie widziałeś nigdy wampira, a może jesteś jednym z łowców [NWO] ?! Odpowiadaj !!! – Ryknął.
Nieznajomy wybuchnął gromkim śmiechem i wystawił rękę. W jego pięści zmaterializował się czarny jak węgiel miecz. Pięknie zdobiony, rozjarzył się czerwonym światłem i zaczął emanować ciepłem.
Gerino wraz z Tharrem dobyli swoich mieczy i rzucili się do ataku. Jedyną szansą na opuszczenie tego pomieszczenia było zabicie osobnika w wyjściu i oni zamierzali to zrobić.
Atak nieznajomego był tak szybki i potężny, że wampiry nie zdążyły go uniknąć.
Bezwładne ciało Gerina zderzyło się ze ścianą i zawisło przygwożdżone czarnym ostrzem.
Drugi wampir dostał w twarz silny cios rękojeścią miecza i wyleciał przez okno. Ogłuszony brocząc obficie krwią, podniósł się i wejrzał do środka. Przybysz wypowiadał dziwne zaklęcie. Spod kaptura wysunęła się różowa, przezroczysta łapa. Wbiła się szponami w martwe ciało wampira i wyjęła z niego coś świetlistego.
Nagle Tharr zrozumiał co się dzieje :
- Lamie ... nieeee – jęknął cały blady.
Świecąca duchowa postać Gerina szarpała się i błagała o litość, lecz na nic to się zdało.
Szponiasta łapa zbliżyła się do swojego pana i ...
Ranny wampir nie mógł już dłużej na to patrzeć. Potrzebował czasu, aby zregenerować ciało, a przede wszystkim musi uciec.
Przemieszczając się ulicami, Tharr cały czas słyszał diabelski śmiech i widział przed oczami szarpiącą się duszę przyjaciela.
Nie wiedział jak długo błądził, gdy wpadł na jakiegoś oberwańca. Razem się wywrócili i zasyczeli z bólu, przeklinając świat na czym stoi.
Tharr choć wampir, był dobrze wychowany i miał zamiar pierwszy przeprosić, gdy ku jego zdumieniu rozpoznał w żebraku ojca [NWO]. Gloin był nie mniej poruszony :
- TYYYY !!! – Krzyknął – To Ty i ten jeden z twoich kumpli, jesteście winni śmierci moich towarzyszy.
- Zamknij się !!! – Wrzasnął Tharr – To nie my – dodał ciszej – Ten ktoś zabił Gerina i twoich ludzi.
- Hahahahaha – Gloin zaśmiał się histerycznie - Dobrze mu tak !!!
Tego było za wiele. Wampir podniósł z ziemi ojca zakonu i zacisnął dłoń na jego gardle trzymając go w powietrzu. Wyszczerzył ostre niczym brzytwa kły i rzekł z trudem narastającą furię :
- Ty fanatyczny sukinsynu !!! – ryknął – Powinienem wyrwać Ci to plugawe serce! Ale nie chcę tracić czasu na takie gówno jak Ty !
- Sam jesteś gówno !!!
- Gerino już nie powróci do życia – krzyknął Tharr – Obcy zabrał mu nieśmiertelną duszę.
- Tobie też powinien ją zabra.....
Przemowę Gloina przerwał znajomy śmiech. Wampir i łowca osłupieli przerażeni nie zdolni nawet do krzyku.
- Żegnam – Powiedział nieprzyjaciel i złożył rękę w magicznym geście na wysokości ramienia.
Całym miastem wstrząsnęła ogromna eksplozja. Pięć budynków w południowo – zachodniej dzielnicy wyleciało w powietrze.
Lavertan, Morf i Thail z trudem złapali równowagę i nie wyryli w podłoże. Było im ciężko bo właśnie wracali z karczmy. Nawet Nieśmiertelny zdrowo popił, ale i taka okazja nie była częsta. Thail po roku nieobecności powrócił jako mnich. Odmieniony, pogodził się ze sobą i znowu mógł żyć w spokoju jak dawniej.
Hobbit oparł się o ścianę domu i zaklął siarczyście. Zwymiotował na próg czyjegoś domostwa i odparł zdenerwowany :
- Po prostu świetnie !! Zapierdolę tych cholernych idiotów z [NWO] !!!
- Za co ? Za to, że się zarzygałeś jak pierwszy lepszy młokos – odparł chichocząc Lavertan.
- Kurwa !!! – wrzasnął Morf robiąc się coraz bardziej czerwony na twarzy – Przecież jest zakaz używania takich czarów. Co oni ocipi ....
- Zaraz – przerwał zaskoczony Thail – Coś jest nie tak. Nasz mały przyjaciel ma rację, że nie można używać czarów niszczących zabudowę.
- Powinniśmy to sprawdzić – Powiedział Lavertan.
Hobbit uśmiechnął się paskudnie i dobył dwóch zatrutych sztyletów.
- Ktoś zapłaci mi za to !
- Nie przesadzaj Morf. Dobrze pamiętam co zrobiłeś w karczmie z tymi młokosami – ostrzegł Thail dobywając wspaniale zdobionego miecza.
Nieśmiertelny nie dobywał broni, a w razie niebezpieczeństwa liczył raczej na swoje czary. Cała trójka ruszyła biegiem w kierunku, gdzie prawdopodobnie nastąpiła eksplozja. Po upływie pięciu minut natrafili na pierwsze zniszczenia i trupy. Były to spalone ciała łowców, którzy nie uniknęli ognia. Popatrzyli chwilę, wymienili kilka uwag i ruszyli w dalszą drogę.
Po jakimś czasie dobiegli do domu z wywarzonymi drzwiami.
( Większość z czytających to, zastanawia się dlaczego biegli tak długo. Spróbujcie wypić trzy wódki i przebiec się od komputera do kibla, a wszystko się wyjaśni. Dop.Thail )

W środku zastali ładny bajzel, 2 ciała i przybite do ściany zwłoki wampira. Morf z ogromnym zainteresowaniem, wręcz zachwytem, przyglądał się czarnej klindze.
- Widzieliście kiedyś takie cudo ???
- Kto mógł to zrobić. Przecież nie Ci dwaj co tu leżą – Lavertan wskazał na martwych strażników leżących bez kropli krwi.
- Ktoś przeżył, ale jest ranny ! – odparł Thail i wybiegł z pomieszczenia.
Pozostali dostrzegli czerwone ślady i pobiegli za przyjacielem.
Po krótkim biegu i minięciu paru dzielnic znaleźli się na miejscu, gdzie nastąpił wybuch.
Po eksplozji został lejek o średnicy piętnastu metrów i głębokości jednego. Na jego samym brzegu, w kałuży krwi leżały dwa rozerwane ciała, Gloina i Tharra.
- Myślicie, że się pozabijali nawzajem ? – zapytał z zaciekawieniem hobbit.
- Jeśli tak ... to będzie ich czekała jutro suuurowa kara za to co dzisiaj zrobili – Rzekł spokojnie Thail.
- Wątpię – powiedział sceptycznie Lavertan – Ojciec zakonu nie używał nigdy czarnej broni, a Tharr nie zabiłby swojego pobratymca. Nie oni tego nie zrobi...
- Brawo – Przerwał mu nieprzyjemny głos – A jednak są jakieś objawy inteligencji w Drimith.
Chmury przesłoniły księżyc, a gdy znowu się ukazał na środku wyrwy stał osobnik dzierżący w rękach dwie czarne klingi. Odziany w szaty koloru nocy, nie ukazał swojego oblicza zasłaniając je materiałem. Niezwykła postać zaśmiała się ohydnie i zrobiła kilka kroków w ich kierunku.
- Hmmmm ... Wciąż nie mogę uwierzyć, że mój plan wziął w łeb, bo tacy jak wy wmieszali się w sprawy, które was nie dotyczyły. To po prostu nieprawdopodobne, że stawiliście opór armii Saurona, Mattisa, Synistra i Tengila – Przemówił poirytowanym głosem.
- Kim jesteś ?! – Krzyknął Lavertan blednąc na twarzy coraz bardziej.
Obcy zastanowił się chwilę po czym rzekł lekko rozbawiony :
- Ktoś nazwał mnie Porywaczem Dusz ... Tak, to będzie moje imię ...
- Dość tego biadolenia – Przerwał zniecierpliwiony hobbit – Stań do walki jeśli się nie boisz !!
- Na magię czy broń ?
- Na dwa miecze !!! – wrzasnął Morf i rzucił się na wroga.
Porywacz Dusz zablokował z łatwością dwa pierwsze spadające ciosy, a następnie sam uderzył w bok przeciwnika. Ostrza zwarły się ze sobą i na ziemię posypały się iskry. Hobbit wykorzystywał swoje małe rozmiary, wrodzoną szybkość i spryt. Z trudem jednak unikał silnych ciosów, a jeszcze gorzej było z zadawaniem ich. Wróg dysponował świetną techniką i ogromnym doświadczeniem, a na dodatek Morf nie miał kontaktu wzrokowego z nieprzyjacielem i nie mógł przewidzieć jego kolejnego natarcia.
Walka trwała już dobre 15 minut i zaczynał odczuwać dokuczające zmęczenie i odrętwienie. Mimo, że z jego twarzy nie schodził uśmiech, czuł, że za chwilę ulegnie. Ostatkami sił uniknął pchnięcia ostrzem i odskoczył w bok zadając szerokie cięcie na wysokości serca. Stracił równowagę i przeturlał się po ziemi.
Leżąc usłyszał cichy syk i zobaczył rozcięcie na prawej ręce oponenta. Zerwał się natychmiast gotowy do decydującego starcia i ruszył na rannego przeciwnika.
Krew obficie spływała po ubraniu obcego, lecz ten zdawał się tego nie zauważać. Opuścił głowę i czekał, aż jego kat zbliży się i go dobije.
Wszyscy tak myśleli, ale gdy Morf zbliżył się do Porywacza, ten nagle spojrzał na niego swoimi czerwonymi oczyma i zaśmiał się niesamowicie.
Hobbit stanął w miejscu zaskoczony takim obrotem spraw. On idzie go zabić, a ten rży, nieprawdopodobne.
- Mogłem się pomylić – rzekł nieznajomy ze skruszeniem w głosie – Nie jesteście tak słabi jak myślałem. Niestety czas już kończyć tę zabawę !!! – Wrzasnął i ruszył na zaskoczonego Morfa.
Pierwszy cios wytrącił hobbitowi dwa sztylety. Drugi rozpłatał mu brzuch i powalił na ziemię. Przerażenie Lavertana ustąpiło przed wściekłością. Chwycił za swoją broń i rzucił się z rykiem na mordercę.
- Ładnie Nieśmiertelny ... Hahaha ... Nie mogę cię zabić, ale mogę zrobić coś innego !!!
Porywacz dusz wziął głęboki zamach i z ogromną siłą rzucił klingą w kierunku nadbiegającego Lavertana. Nieśmiertelny przystanął i wykonał szybki unik przed nadlatującym pociskiem padając na ziemię. Wstając ujrzał tylko ogromną pięść zmierzającą w jego stronę i zapadła ciemność.
Lavertan upadł nieprzytomny na drogę.
Oponent podszedł do leżącego i przebił go swoją bronią, aż po rękojeść. Ostrze ugrzęzło w brukowanej ulicy i rozżarzyło się czerwienią paląc niczym żywy ogień. Okropny ból przeszył ciało Lavertana i w powietrzu zaczął się unosić swąd palonego mięsa.
Uwięziony przez straszliwą broń, nie mógł się uwolnić i jedyne co mu pozostało to przeraźliwie krzyczeć, a potem zemdleć z wycieńczenia.
Thail z przerażeniem spoglądał na leżących w kałużach krwi przyjaciół.
To musi być koszmar – Pomyślał – To nie może być prawda !!!
Porywacz Dusz zaczął powoli iść w jego kierunku nie przestając się śmiać :
- Tak więc wiesz, że zginiesz – odparł spokojnie – A jednak będziesz próbował ...
Mnich złożył dłoń w magicznym geście i wypowiedział zaklęcie.
Za przeciwnikiem pojawił się mały lodowy kolec, który z ogromną szybkością uderzył w swój cel. Wbił się w plecy Porywacza Dusz, a mimo to nie wyrządził mu żadnej większej krzywdy. Nieznajomy wyciągnął umazany krwią kolec i odrzucił go za siebie:
- To ma być czar nędzny mnichu !?!
Mroczna istota wyczarowała metrowej długości stalagmit i rzuciła go w stronę elfa.
Thail nie miał szans na ominięcie tego ataku. Jego brzuch przebiła większa część lodowego pocisku przeszywając na wylot zbroję, odzienie i ciało.
Przez usta strużkami zaczęła wypływać krew, w oczach pociemniało jakby wpadł do głębokiej jaskini bez swojego światła.
Mnich zachwiał się i upadł na kamienną drogę, a usta pełne czerwieni nie były w stanie wydać najmniejszego krzyku cierpienia.
Porywacz Dusz stanął nad nim i zdjął z głowy kaptur.
Jego cała skóra była koloru ciemnego błękitu. Twarz miał pociągłą, oczy koloru ognia, a włosy czarne niczym skrzydła kruka. O dziwo, wyraz jego buzi nie wyrażał najmniejszych uczuć. Nie było w nim złości, czy nawet odrazy, tylko melancholia, która zdawała się zasłaniać jakieś głębsze uczucia.
- Myślę, że to już wasz koniec – odparł smutno – Zmierzają tu wasi przyjaciele, ale i tak zapewne nie zdążą na czas. Muszę już iść i nie zdążę dokończyć tego co zacząłem - To mówiąc skłonił się pokonanej trójce, założył kaptur i zniknął w ciemnościach tak jak się pojawił.
Thail szybko tracił siły z powodu utraty dużej ilości krwi. Jak przez mgłę widział leżących przyjaciół i przeklinał w duszy swoją słabość.
Czemu nie dysponował odpowiednią mocą, aby im pomóc i sobie ? – Myślał czekając na śmierć – Nie ważne. Zaraz umrze i juto rano znowu powróci do życia, tak jak zawsze, ale czy na pewno ?
Dlaczego kazał na siebie mówić : Porywacz Dusz ?
Czyżby ?! .. Nie !! To nie możliwe !!! A może ?!
Jego ciałem wstrząsnęły przedśmiertne drgawki i poczuł, że zbliża się jego koniec. Nie wiedział, czy hobbit już umarł i czy Lavertan już się uwolnił od wrogiej broni.
Nic go już to nie obchodziło bo i tak zaraz będzie martwy.
Nagle jego ciało przeniknęło dziwne ciepło. Zaczynał się czuć coraz lepiej i z każdą sekundą ból ustępował. Otworzył oczy i ujrzał pochyloną nad sobą ... piękną i zatroskaną twarz dziewczyny. Była to kleryczka i nie znał jej imienia, jeszcze ...
Gdy odzyskał trochę energii obrócił głowę w stronę leżących towarzyszy.
Lavertan pomagał wstać Morfowi, który był jeszcze w lekkim szoku. Czarny miecz, który uwięził Nieśmiertelnego zniknął.
Ogólnie cała trójka czuła się obolała i zła na siebie, że dali się pokonać tak łatwo.
Thail szybko zapomniał o przykrych sprawach i skoncentrował się na swojej wybawicielce, która właśnie przyglądała się z zaciekawieniem i rozbawieniem.
Człowiek o urodzie elfa. Zgrabna i ładna jak kwiat, cudo stworzenia – Pomyślał z zachwytem mnich.
Nosiła ciemno żółte, długie szaty świadczące o jej statusie w gildii kleryckiej.
Lavertan i pozostali podeszli do niej i zaczęli głośno dziękować za uratowanie życia.
- Nie dziękujcie mi – Odparła dźwięcznym głosem – Wasze krzyki pozwoliły na odnalezienie was na czas. Przybyłam i ujrzała .. Khem ... waszą klęskę w postaci leżących, na wpół żywych mężczyzn. Uleczyłam was i tyle, bo to należy do mojej pracy - dodała skromnie.
Thail podszedł do niej i wykonał głęboki ukłon :
- dzięki Ci Pani – Odparł szarmancko – Ale twoje słowa nie umniejszają naszego długu względem ciebie – dokończył i ucałował dłoń zakłopotanej dziewczyny, która lekko się zarumieniła.
Morf również chciał podziękować za pomoc, ale jego zapędy powstrzymał Nieśmiertelny :
- Ja również składam wyrazy szacunku swojej wybawicielce – Powiedział Lavertan i uśmiechnął się szeroko – Jak Cię zwą, abym mógł wielbić twoje imię ?
- Gimza – rzekła z trudem powstrzymując śmiech i zaraz dodała – I muszę naprawdę już iść, świta. Żegnam
To mówiąc odwróciła się i pobiegła w stronę świątyni.
Thail westchnął i powtórzył rozmarzonym głosem : Giimzaaaa ....
Lavertan rozpoczął kłótnie z Morfem :
- Dlaczego mi nie pozwoliłeś podziękować tej lasce ?! – dopytywał się rozzłoszczony hobbit.
- Już ja wiem jakbyś jej podziękował – odrzekł z niechęcią Nieśmiertelny
- Hehehehe – zachichotał lubieżnie – To takie oczywiste? No cóż ... A tak przy okazji, ale Thail ma gadanie. Może nie nauczyli go w tym klasztorze lepiej walczyć, ale ściemniać na pewno.
- Rzeczywiście, ale są teraz ważniejsze sprawy. Musimy zawiadomić Potężnego Strażnika o Tunkira o tym co się stało – rzekł ponura Lavertan.
- Acha – westchnął mnich.
- Tak masz rację, chodźmy – powiedział rozochocony Morf.
- Acha.
- Thailu nie śpij !
- Lepiej nas przenieś Lav, bo inaczej nie ruszymy się z miejsca.
- Tylko tym razem – odparł niepewnie Nieśmiertelny i rozpłynął się w powietrzu.
Pozostali dołączyli do niego kilka sekund później na ołtarzu, gdzie co ranek pojawiali się wszyscy zabici przez całą dobę.
Tym razem jednak nie pojawił się żaden z zabitych wczorajszej nocy.
Tharr , Gerino i Gloin nie odrodzili się ponownie wzbudzając tym samym zdziwienie i strach wśród wszystkich Wybranych.
c.d.n. wkrótce po ustnej z histy i obronie prac :D :wink:
Ostatnio edytowano Wt wrz 02, 2003 11:20 am przez Thail, łącznie edytowano 1 raz
"Nigdy nie kłóć się z debilem, najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, a później pokona doświadczeniem".
"Naród Polski jest wspaniały, tylko ludzie kurwy" -J. Piłsudski
Emblemat użytkownika
Thail
 
Wiadomości: 1857
Dołączył(a): Cz lut 20, 2003 1:57 am
Lokalizacja: Z Wyspy Lodoss (SKO)

Wiadomośćprzez Gerino » Pt maja 16, 2003 3:59 pm

To tylko moje uwagi, nie krytyka.

W promilu(...)


Raczej w promieniu

Gloina polowali na wampiry, których ofiarą padł już nie jeden z obstawy ojca zakonu.


Gloin też dostał, osobiście.

Tharr wbił swoje kły w szyję mężczyzny i zaczął jeść.


Pić, nie jeść, ewentualnie pożywiać

Jak dorwę Gloina, to jego wnętrzności będą się poniewierać po całej dzielnicy –


Po całym mieście, dzielnica to za mało

Tharr choć wampir, był dobrze wychowany


Wampiry z natury są dżentelmenami (oprócz takich pewnych pomiotów)

( Większość z czytających to, zastanawia się dlaczego biegli tak długo. Spróbujcie wypić trzy wódki i przebiec się od komputera do kibla, a wszystko się wyjaśni. Dop.Thail )


Po kilku browcach ciężko się chodzi, a co dopiero biegnie, trafna uwaga.

Gloina i Tharra.

Prawidłowa Kolejność: Tharra i Gloina

Nie oni tego nie zrobi...


Przecinek po "Nie"

O dziwo, wyraz jego buzi


Twarzy, buzię ma dziecko, dziewczyna albo inna miła rzecz.

Musimy zawiadomić Potężnego Strażnika o Tunkira o tym co się stało


I zamiast O

To tyle czepialstwa i literówek. Nie wiem co planujesz w dalszej części historii, ale choć w jednej mnie nie zabijaj :P
“Though I walk through the valley of the shadow of death, I will fear no evil,” yeah, because I’m the wickedest sonofabitch you’re gonna find down here.
Emblemat użytkownika
Gerino
 
Wiadomości: 2179
Dołączył(a): Wt wrz 24, 2002 6:23 pm

Wiadomośćprzez Lavertan » Pt maja 16, 2003 4:01 pm

Ja zauważyłem tylko literówki w "Musimy zawiadomić Potężnego Strażnika o Tunkira o tym co się stało ? rzekł ponura Lavertan." Opowiadanie samo w sobie mi się podoba i czekam na dalsza część :D
Emblemat użytkownika
Lavertan
 
Wiadomości: 62
Dołączył(a): Wt sty 21, 2003 3:22 pm
Lokalizacja: nikt jeszcze nie wrocil z tego miejsca

Wiadomośćprzez Gerino » Pt maja 16, 2003 4:21 pm

Aha, jeszcze jedno - Czemu taki hobbit walczył wielokrotnie dłużej niż ja? Wiem, że jestem stary zazdrośnik, ale w ramach rewanżu z ciebie zrobię... a zobaczysz > = ]
“Though I walk through the valley of the shadow of death, I will fear no evil,” yeah, because I’m the wickedest sonofabitch you’re gonna find down here.
Emblemat użytkownika
Gerino
 
Wiadomości: 2179
Dołączył(a): Wt wrz 24, 2002 6:23 pm

Wiadomośćprzez Gerino » Pt maja 16, 2003 4:43 pm

Kolejny kawałek opowiadania. Dam je w kawałkach, bo planuję je na baardzo długo, a nie chcę was męczyć czytaniem wszystkiego na raz...

==================

-Jaka robota? O drugiej nad ranem???
-Świątynia jest oblężona, przydałoby się jej pomóc...
-A co nas ma obchodzić jakaś świątynia?
-Tyle że to świątynia Lama, a on nie chciał by, byśmy pozwolili na jej bezczeszczenie
-A co z tego będziemy mieć – spytał rezolutnie Tharr – za darmo nawet samego Lama bym nie ratował
-Materialiści. Może to udobrucha bogów, za rozwalenie świątyni przy ostatniej imprezie. Odbudować to jeszcze, ale zlikwidować piętnastometrową dziurę to już coś... – odpowiedział Gerino
-Można się przejść, podobno mają tam wyśmienite borówki – odparł Thail myśląc o kurczaku w borówkach, jakiego mogłaby mu przyrządzić żona
-Zobaczę co się da zrobić - powiedział Lavertan i znikł.

Następnego dnia oddział znudzonych ochotników stawiło się w świątyni. Wszyscy nie wyspani, zmęczeni po nocnych „przeżyciach”, ale skuszeni propozycją małej rozróby udali się w kierunku świątyni. Był miesiąc Smoka, więc temperatura dochodziła do czterdziestu stopni w cieniu. Większość wojowników nosiła swe zbroje w podróżnych torbach, sakwach i plecakach, idąc w podróż jedynie w lekkich szatach. Jednak kilka postaci, trzymających się na uboczu, nosiło długie ciemne szaty, zakrywające każdy, nawet najmniejszy skrawek ciała. Morf właśnie wracał od fontanny, cały mokry gdy jego uwagę zwróciła dziwna wymiana zdań.
-... tak więc lepiej było im powiedzieć. – z wyraźnym smutkiem powiedziała jedna z zakapturzonych postaci
-Wolę nie wzbudzać paniki. Mało kto z uśmiechem na ustach idzie na pewną śmierć.
-Ale na boga, powiedz im, aby choć zbroje włożyli!
-Powiem, ale żadna zbroja im nie pomoże, bo to..... – i w tym momencie postacie zniknęły z pola widzenia Morfa.

Na niskim postumencie pośrodku placu zmaterializował się Lavertan, i podniesieniem ręki uciszył gwar rozmów.
-No dobra... wszyscy są? – spytał monotonnie
-Nie, nie ma jeszcze Thaila, mówił, że ma coś do załatwienia – krzyknął jakiś człowiek
-Nie, nie, już jestem odpowiedział Thail, musiałem załatwić prowiant – krzyknął mnich nadchodząc z południa, i ciągnąć za sobą wóz wielkości małego domu, wypełniony wszelkiej maści pieczonymi zwierzętami, gąsiorami wina, puszkami piwa, i zapasem mielonki Tolariańskiej, jaka mogłaby wyżywić całą armie.
-Taaak..., a więc ruszajmy – powiedział zrezygnowany Lavertan szepcząc cos pod nosem...

Brygada łowców przygód maszerowała gęstym lasem, hobbici przemykali na przedzie, wypatrując zagrożenia. Ponad lasem, oraz w koronach drzew, dostrzec można było czarne cienie przelatujące nad oddziałem.
Lavertan unosząc się lekko nad ziemią zatrzymał się, a gdy wszyscy przeszli, podleciał do zakapturzonej postaci, która wyłoniła się z nikąd.
-Hmm tak patrzę na nich, i myślę, po co tam idziemy
-Gdy wszyscy usłyszą o masakrze oddziału wyszkolonych ludzi (i nie tylko ludzi) to może przybędą.
-Oby, a co zrobisz, by samemu nie zginać.
-Powiedzmy, poczekam w odwodzie. – Powiedziała postać śmiejąc się diabolicznie, i ukazując śnieżnobiałe kły...
“Though I walk through the valley of the shadow of death, I will fear no evil,” yeah, because I’m the wickedest sonofabitch you’re gonna find down here.
Emblemat użytkownika
Gerino
 
Wiadomości: 2179
Dołączył(a): Wt wrz 24, 2002 6:23 pm

Wiadomośćprzez Gerino » Pt maja 16, 2003 8:08 pm

Kilka kilometrów przed świątynią, drużyna zatrzymała się, na czymś, co kiedyś było osadą. Było, bo ciężko jest mieszkać w czymś, co jest ledwie pogorzeliskiem chat, i stert trupów. Kilku mniej odpornych poszło w krzaki powstrzymując się od zwrócenia posiłku, reszta zaś w milczeniu kontemplowała ten ponury widok. Nie chcąc bezcześcić pamięci zmarłych, wszyscy obeszli bokiem, to przygnębiające miejsce.
-Jeżeli teraz bełtają, to co będzie później? – spytał Tharr zdejmując na noc kaptur
-Nie interesuj się. Lepiej zwołaj naszych, musimy coś omówić – odrzekł chowając pelerynę do sakwy.
Tharr rozpłynął się w ciemności nocy. Gerino długo patrzył w próżnię, gdy ze stanu otępienia wyrwał go trzask łamanej gałązki. Wampir nawet nie odwracając się powiedział grobowym tonem
-Odejdź
-Czemu? – powiedział zaskoczony gnom
-Odejdź jak proszę
-A co? To już posłuchać nie można?
-Odejdź
-A kim ty jesteś by mi rozkazywać? – powiedział gnom wyjmując miecz
-Masz rację, nie będę się z tobą bił. Mam za dobre serce – dodał uśmiechając się diabolicznie – Ale za nich nie ręczę – powiedział wskazując na las wokoło. Z okolicznych zarośli wyłoniło się kilkanaście postaci, choćby Morf, Thail, Lavertan, Tharr i kilku innych.
-Nic mi nie zrobicie! Nie będziecie bić słabszego! – powiedział nie wierząc we własne słowa gnom ściskając w rękach cieniutki miecz. W tym momencie rozległ się świst strzały, która wytrąciła broń z rąk porywczego osobnika. Kilkadziesiąt metrów dalej stał elf ze spuszczoną bronią, patrząc bez emocji w stronę polany.
-Ładnie strzelasz jak na nowicjusza – Powiedział wampir
-Celowałem w głowę. Ale co tam. – odrzekł elf
-O, a gdzie się podział ten mały? – spytał się Thail
-A tam pobiegł – odpowiedział mu Morf – szybko dość, hehe
-Wszyscy są? – spytał Gerino wyjmując miecz
-Chyba tak – odrzekł któryś z obecnych
-No to słuchajcie.. –zaczął mówić wampir

Następnego dnia drużyna ruszyła w stronę świątyni, wiedzeni przez Thaila, który na koniu tylko czekał na okazję do oddalenia się. Większość znanych wojowników, którzy zebrali się wczoraj, zniknęło. Gdy doszli do stromej skarpy, oczom im ukazał się straszny widok. Powstrzymywana magią armia wrogich potworów, napierająca na klasztor, miała wielokrotną przewagę. Thail krzyknął – DO ATAKU! - i przeczekał szturm wojowników. Gdy ostatni maruderzy rzucili się w bój, Thail galopem uciekł w sobie znaną stronę.

Koniec części pierwszej
“Though I walk through the valley of the shadow of death, I will fear no evil,” yeah, because I’m the wickedest sonofabitch you’re gonna find down here.
Emblemat użytkownika
Gerino
 
Wiadomości: 2179
Dołączył(a): Wt wrz 24, 2002 6:23 pm

Wiadomośćprzez Sirith » Pt maja 16, 2003 8:12 pm

Gerino, już bez przesady z tym alkoholem, oficjalnie jestem na odwyku.
"Welcome to dying!"
"Ashes to ashes, dust to dust..."
Emblemat użytkownika
Sirith
 
Wiadomości: 158
Dołączył(a): So kwi 26, 2003 9:47 am
Lokalizacja: Gildia Złodziei w Leanderze

Wiadomośćprzez Gerino » Pt maja 16, 2003 8:24 pm

A kogo miałem umieścić?
“Though I walk through the valley of the shadow of death, I will fear no evil,” yeah, because I’m the wickedest sonofabitch you’re gonna find down here.
Emblemat użytkownika
Gerino
 
Wiadomości: 2179
Dołączył(a): Wt wrz 24, 2002 6:23 pm

Hehehehe

Wiadomośćprzez Thail » Pt maja 16, 2003 8:30 pm

Świetne opowiadanko Gerino, ale teraz czas na sprostowania :D :D :
1. -O, a gdzie się podział ten mały? – spytał się Thail
Nie lepiej by brzmiało :
- O, a gdzie się podział ten mały ? - spytał Thai.
W końcu nie pytał siebie tylko innych.
2.Thail krzyknął – DO ATAKU! - i przeczekał szturm wojowników. Gdy ostatni maruderzy rzucili się w bój, Thail galopem uciekł w sobie znaną stronę.

Hmmm tu się zgodzę co do pierwszej części :D :D, która się kończy na : "... w bój..."
Oczywiście przeczekałbym pierwsze natarcie jeśli mógłbym, ale potem zaatakowałbym również. :P :P

3. Hmmm jeśli chodzi o tą buzię to nie mogłem znaleźć w tamtej chwili żadnego słowa zastępczego i tak wyszło :cry:

Ogólnie Gerino twoja walka była krótka bo Porywacz Dusz wykorzystał całą swoją moc w walce z wami, a ona jest naprawdę duża.
Morf się dłużej utrzymał bo go to po prostu bawiło. Walka z hobbitem go śmieszyła, lecz później się przekonał, ze nie wolno niedoceniac przeciwników i również użył całej swojej mocy, a czym się to skończyło wiadomo.

Mam nadzieję, że postępowanie Thaila :wink: wkrótce ulegnie drobnej poprawie :D jeśli Ci wytłumaczyłem dlaczego stało sie tak, a nie inaczej.
:D :D Fajne opowiadanko, dopatrzyłem się większej ilości błędów, ale nie bardzo chcę je pokazywać bo sam robię o wilele głupsze :lol: :o
"Nigdy nie kłóć się z debilem, najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, a później pokona doświadczeniem".
"Naród Polski jest wspaniały, tylko ludzie kurwy" -J. Piłsudski
Emblemat użytkownika
Thail
 
Wiadomości: 1857
Dołączył(a): Cz lut 20, 2003 1:57 am
Lokalizacja: Z Wyspy Lodoss (SKO)

Wiadomośćprzez Gerino » Pt maja 16, 2003 8:37 pm

Wytknij, poprawię się dalej.
Racja, nie zauważyłem tego niuansu walki.
Zgadzam się co do pierwszego błedu.
Nie, jak się dowiesz w dalszej części historii, ucieczka była planowana ;P
“Though I walk through the valley of the shadow of death, I will fear no evil,” yeah, because I’m the wickedest sonofabitch you’re gonna find down here.
Emblemat użytkownika
Gerino
 
Wiadomości: 2179
Dołączył(a): Wt wrz 24, 2002 6:23 pm

Wiadomośćprzez Gerino » N maja 18, 2003 9:52 pm

W małym obozie położonym głęboko w lesie, kilkanaście osób siedziało przy ognisku. Gerino trenował fechtunek z Tharrem, Morf transportował cudzy majątek do swych kieszeni, a Lavertan czytał jakieś mądre księgi. Z oddali rozległ się dźwięk kopyt. Galopem w środek obozu wpadł Thail, wraz z dwoma krasnoludami.
-I jaka jest sytuacja? – spytał Gerino rozpaczliwie starając się uniknąć ciosów Tharra
-A jaka może być, wielka dziura w ziemi i sterta trupów.. – smutno odrzekł mnich
-Dobra, niech ktoś napisze raport, i wracamy – odrzekła wampir rozglądając się za drugą połową swej dzidy

Późnym wieczorem, do miasta wjechał mały oddział ludzi. Zeszli z wierzchowców nieopodal baru, i udali się do świątyni. Podszedł do nich burmistrz, i rzekł
-Słyszałem o wielkiej tragedii, już rozesłałem wezwanie do walki
-Dziękuję, za kilkanaście dni, powwiniśmy być gotowi do wyprawy – odrzekł wampir
-Dobrze. Damy znać, gdy drużyna będzie gotowa. – powiedział burmistrz, i oddalił się.

Następnego dnia, Gerino udał się do karczmy, by omówić szczegóły planu z Lavertanem. Owinąwszy się płaszczem wszedł do karczmy i udał się do stolika w ciemnym kącie pomieszczenia.
-Witaj – rzekł wampir zdejmując kaptur, i siadając przy stole. Lavertan wyjął z plecaka dwie butelki, skinieniem palce otworzył je i rzekł
-Witaj. Rozumiem że napijesz się.
-Dobrze rozumiesz – powiedział Gerino uśmiechając się gorzko
-A więc wytłumacz mi tą jedną rzecz – rozpoczął dyskusję Lavertan ocierając usta z pianki – Jak zamierzasz go zdobyć? Przecież dobrze wiesz, że tam się nie da dostać. No chyba ze dysponujesz kilkunastotysięczną armia, a cała regularna armia połączonych miast, i wszyscy nasi najlepsi wojownicy nie dysponują taką siłą!
-Ale jest jedna tak potężna armia – powiedział wampir rozbijając pustą butelkę o ścianę
-Heh, masz rację, ale łatwiej było by w pojedynkę rozgromić tą armię, niż nakłonić ja do współpracy
-Wiem o tym dobrze, więc nie będę z nimi negocjował. Po prostu przekonam ich, że oni, to my, a my to oni, rozumiesz?
-Nie bardzo, ale chyba wiem do czego zmierzasz – odpowiedział Lavertan przeglądając plecak w poszukiwaniu czegoś
-Właśnie, ale to nie będzie łatwe
-A czy ktoś mówił, że to ma być łatwe? – odparł nieśmiertelny wyjmując olbrzymią mapę jakiegoś terenu – chcesz się porywać na coś takiego, to kombinuj
-Część roboty mamy już za sobą. Nasłanie armii piekieł na okoliczne wioski udało się w stu procentach. Władze już przygotowują kolejną przynętę. A teraz patrz jak zrobimy – rzekł wampir, i pochylił się nad mapą.

Postać w popularnej ostatnimi czasy pelerynie przemierzała drogę z Midgaardu do Solace, by odebrać raport o stanie wojsk i dostarczyć rozkaz wymarszu. Było już dobrze po północy, wiał silny porywisty wiatr, i ostro zacinał deszcz zmieniając trakty w trzęsawiska. Jeździec dostrzegł w oddali przed sobą postać, bez konia, całkiem nieruchomą, odzianą w zbroję barwy chaosu. Noc okrywała twarz postaci, nie pozwalając rozróżnić rysów. Stała ona w poprzek drogi, blokując ją całkowicie. Jeździec ściągnął konia kilka metrów przed dziwnym osobnikiem, i krzyknął
-Zejdź mi z drogi, jestem posłańcem.
-Pożegnaj się – rozległo się wewnątrz głowy posłańca – bo później nie będziesz miał okazji
Zrozumiawszy, co się dzieje jeździec zeskoczył z konia ułamek sekundy przed tym, jak wierzchowca rozerwała kula ognia. Wampir zdjął kaptur i wyciągnął miecz z pochwy i uskoczył przed kolejnym pociskiem. Zamachnął się, i ciął ukośnie przez głowę, jednak ostrze przecięło powietrze. Dziwna osoba stała kilka metrów dalej, z obnażonym złotym ostrzem. Wampir podbiegł do niej i ciął lekko w pionie, a drugą ręką zdradziecko zamachnął się krótkim sztyletem. Ostrze uderzyło w puklerz, rozpryskując się na tysiące kawałków. Postać wykonała dwa błyskawiczne cięcia, pierwsze złamało miecz posłańca, drugie odcięło mu głowę.
-I rozkaz już nie dojdzie – powiedział osobnik uśmiechając się diabolicznie. – No to pa – powiedział do trupa, i znikł w rozbłyskach światła.

Gdy nastał ranek, do stolicy Leanderu wjechał młody człowiek. Udał się do baru, gdzie jak sądził spotka odpowiednia osobę, by przekazać jej, dość niecodzienny zresztą, podarunek. Wszedł do środka, i ujrzał dwie sylwetki śpiące nad dużą mapą. Podszedł do ich stolika, i rzekł.
-Proszę panów!
Odpowiedziało mu chrapanie.
-Proszę panów! – tym razem krzyknął
-Eee co? – spytał się zaspany wampir
-Mam coś, co znalazłem na trakcie z Solace
-A co mnie to obchodzi – odburknął Gerino
-Raczej dużo – rzekł młodzieniec i podał spory worek wampirowi. Gerino otworzył go, spojrzał do środka i bez słowa podał obudzonemu już Lavertanowi. Ten spojrzał do środka i rzekł powstrzymując się od bełtania
-O mój boże.... co to za nieszczęśnik?
-Mój poseł, Khrell. W dwóch częściach. Oddaj to uzdrowicielowi, niech cos z tym zrobi, i urządzi pogrzeb. – rzekł bez emocji młodzieńcowi.
-Czy on miał zginąć? – spytał Lavertan
-Nie, na boga, nie... coś poszło nie tak – rzekł wampir i pięścią złamał stół na dwie połowy.
“Though I walk through the valley of the shadow of death, I will fear no evil,” yeah, because I’m the wickedest sonofabitch you’re gonna find down here.
Emblemat użytkownika
Gerino
 
Wiadomości: 2179
Dołączył(a): Wt wrz 24, 2002 6:23 pm

Wiadomośćprzez Thail » Pn maja 19, 2003 5:54 pm

Baaardzo fajne, ale jak zwykle wkradło się kilka błędow. Drobnych, ale jednak :wink: Np :

"-Dobra, niech ktoś napisze raport, i wracamy – odrzekła wampir rozglądając się za drugą połową swej dzidy"
- odrzekł* wampir.

"-Witaj – rzekł wampir zdejmując kaptur, i siadając przy stole. Lavertan wyjął z plecaka dwie butelki, skinieniem palce otworzył je i rzekł"

dwie butelki, skinieniem palca* otworzył je i rzekł"

Również trochę błędów natury stylistycznej ( Używaj przecinków, a mnie i ... i... :wink: )
Ogólnie całe opowidanie JEST SUUUPER i nie mogę sie doczekać następnej części !!!!!!!!! :D :D

PS: Hmmmm Khrell niedawno prosił mnie, abym go umieścił w jednym z moich opowiadań, ale Gerino byłeś szybszy. :roll: :roll:
Tylko ciekawe, czy mu przypadnie jego poważna rola jaką przyszło mu odegrać .... :D :D :D
:roll: :wink:
"Nigdy nie kłóć się z debilem, najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, a później pokona doświadczeniem".
"Naród Polski jest wspaniały, tylko ludzie kurwy" -J. Piłsudski
Emblemat użytkownika
Thail
 
Wiadomości: 1857
Dołączył(a): Cz lut 20, 2003 1:57 am
Lokalizacja: Z Wyspy Lodoss (SKO)

Wiadomośćprzez Khrell » Pn maja 19, 2003 7:52 pm

Opowiadanie jest niezłe, ale moja rola najlepsza :P
Khrell
 
Wiadomości: 474
Dołączył(a): Pt kwi 11, 2003 7:21 pm

Wiadomośćprzez Gerino » Pn maja 19, 2003 8:44 pm

Ja staram się pisać "z marszu" by nie zapomnieć pomysłów jakie zradzają się w moim chorym umyśle, więc nie czepiaj się stylistyki. A ****** Word olewa trochę takie niuanse jak powtarzanie się i niezgodność form. Ale postaram się pisać trochę staranniej. No to wracam do pisania. Aha, Khrell, urządzę ci ładny pogrzeb ;P
“Though I walk through the valley of the shadow of death, I will fear no evil,” yeah, because I’m the wickedest sonofabitch you’re gonna find down here.
Emblemat użytkownika
Gerino
 
Wiadomości: 2179
Dołączył(a): Wt wrz 24, 2002 6:23 pm

Wiadomośćprzez Thail » Pn maja 19, 2003 8:59 pm

Gerino pisz najpierw na kartce, a potem do worda przepisuj.
Ja też piszę odrazu z głowy, ale na papier.
"Nigdy nie kłóć się z debilem, najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, a później pokona doświadczeniem".
"Naród Polski jest wspaniały, tylko ludzie kurwy" -J. Piłsudski
Emblemat użytkownika
Thail
 
Wiadomości: 1857
Dołączył(a): Cz lut 20, 2003 1:57 am
Lokalizacja: Z Wyspy Lodoss (SKO)

Wiadomośćprzez Gerino » Pn maja 19, 2003 10:02 pm

Jestem za leniwy ;P Nawet nie notuje pomysłów na papierze;)
“Though I walk through the valley of the shadow of death, I will fear no evil,” yeah, because I’m the wickedest sonofabitch you’re gonna find down here.
Emblemat użytkownika
Gerino
 
Wiadomości: 2179
Dołączył(a): Wt wrz 24, 2002 6:23 pm

Wiadomośćprzez Gerino » Pn maja 19, 2003 10:02 pm

Kolejnego dnia, a był to Dzień Wielkich Bogów, na cmentarzu miejskim odbył się pogrzeb zmarłego tragicznie Khrella. Zjawiło się nie wiele osób, większość była zajęta przygotowaniami do wymarszu. Grupa jeźdźców, zostawiwszy odpowiednie polecenia w Midgaardzie i Tolarii wyruszyła w niebezpieczną drogę do Solace. Gdy dotarli do wąskiej ścieżki na trakcie do stolicy Valisandrii ujrzeli ślady krwi należącej do niefortunnego posłańca. Zatrzymali się na moment, leczy by nie tracić czasu ruszyli w dalszą drogę. Nagle za nimi rozległ się huk, a w snopach iskier pojawiła się ta sama, mroczna sylwetka. Jeźdźcy nauczeni doświadczeniem natychmiast wyciągnęli broń, lecz nie atakowali. Postać odezwała się posępnym głosem
-Nie dostarczycie tych rozkazów – rzekł diabolicznie nieznajomy
-Zrobię co będę chciał, i nikt mnie nie powstrzyma! – krzyknął nie mniej diabolicznie wampir zdejmując kaptur.
-Założymy się? – rzekła postać i nieznacznie poruszyła rękoma. Wampir wyczuł impuls mocy i błyskawicznie odchylił się w lewą stronę. Ognista kula osmaliła mu włosy, jednak co ważniejsze, przeżył
-Spadamy – wrzasnął rzucając jakiś pakunek w stronę wroga. Drużyna ruszyła galopem, a pakunek eksplodował niewiarygodnie jasnym światłem. Te zaś gdy dosięgło nieznajomego spopieliło go w jednej chwili.
-Co ty mu zrobiłeś? - spytał się drobny hobbit Gerina.
-Po śladach na ciele Khrella zorientowałem się, że to nieumarły, a jak wiadomo światło jest dla nich zabójcze. Dla mnie zresztą też – rzekł wampir uśmiechając się z lekka.

Z samego rana podróżnicy dotarli do bram bogatego miasta Solace, a następnie udali się do biura kapitana straży, by wydał odpowiednie rozkazy. Bez chwili zwłoki sformowali oddział, który wyruszył do Leanderu, by stawić czoło armii piekieł. Na szpicy jechali konno znani już nam podróżnicy wraz z kapitanem straży.
-Pojedziesz na Plac Świątynny w Midgaardzie, tam nasz człowiek da ci kolejne wskazówki.
-Dobrze, ale czemu nie jedziecie z nami? Chyba jako śmietanka naszych wojowników powinniście atakować w pierwszej linii?
-My zaatakujemy od tyłu, by wesprzeć regularne oddziały. – odrzekł spokojnie Gerino
-Jak tam chcesz... – odparł zrezygnowany kapitan.
Wampir ściągnął konia, i podjechał do Thaila, przeglądającego jakiś magazyn.
-On coś podejrzewa – szepnął wampir i zaklął soczyście.
-A co on może zrobić? – odrzekł mnich chowając czasopismo do sakwy przeczuwając dłuższą dyskusję.
-Heh, co on może zrobić. Oprócz tego, że jest świetnym wojownikiem, to on ma namówić te zgraję niedorobów, by szarżowali na olbrzymią armię. Chyba że ty wolisz się poświęcić.
-No dobra, ale jak zaatakują i wygrają?
-Nie wygrają, ba, nie ma na świecie drugiej takiej potęgi, oprócz Niego.
-Czy naprawdę chcesz to zdobyć? Czy myślisz że nie porywasz się z motyką na słońce?
-Nie Thailu. Mam dość boskiej władzy, ich uzurpatorstwa i wredoty. Odrzucili mnie, to ja odrzucę ich.
-Jesteś szalony. Ale po części masz rację. Jednak przy okazji zrobisz coś dobrego, pozbędziesz się dwóch największych złych sił na tym świecie.
-Eee tam – wtrącił się Lavertan – On wreszcie odbije z Jego rąk tylu biednych ludzi. Rany, jak oni tam muszą żyć...
-Co mnie to obchodzi, ja chcę władzy! – powiedział grobowym tonem wampir i odjechał daleko w przód...

Trzech konnych jeźdźców ubranych w czarne zbroje jechało traktem w stronę Valisandrii, rozmawiając ze sobą. Na proporcach przy ich siodłach widniało godło sił zła. Kilka kilometrów przed nimi kłócąc się jechali Tharr z Gerinem. Nagle Tharr zatrzymał się i gestem ręki to samo nakazał towarzyszowi. Z oddali usłyszał stukot kopyt.
-Chodź – powiedział półgłosem większy wampir
-Ty na lewo ja na prawo – odrzekł Gerino.
-Dobra – odrzekł Tharr
Poszli w swoje strony i uwiązali konie kilkanaście metrów od traktu.
Z zachodu nadjechały trzy istoty, głośno rozmawiając.
-Myślisz, że ich pokonamy? – rzekł pierwszy
-Jasne, to tylko kilku chłopów z bronią – odrzekł inny stwór
-No nie wiem.. – z powątpiewaniem rzekł ten pierwszy. W tym momencie z drzew spadły dwie postacie z obnażoną bronią. Tharr kopniakiem zrzucił pierwszego potworka z siodła, a Gerino pogruchotał pancerz i kilka żeber drugiemu. Tamci pozbierawszy się z ziemi wstali i sięgnęli po broń, lecz ze zdziwieniem stwierdzili, że jej nie mają. Kilkanaście metrów dalej stał Morf trzymając kilka mieczy, noży i innego żelastwa. Stworki rzucił się na niego, lecz wampiry były szybsze. Tharr skoczył w ich kierunku i robiąc piękny piruet w powietrzu ściął dwie głowy na raz wspaniałym cięciem z backhandu. Gerino nie chcąc być gorszy wyciągnął drugi miecz, i błyskawicznymi cięciami wypisał „Ad Nocturn” na zbroi wroga, a kolejną serią przerobił twarz oponenta na tatar.
-Ech... nie ma jak mała potyczka przed obiadem – rzekł wampir chowając broń, i wyrywając serce z klatki piersiowej trupa
-Masz absolutną rację – rzekł Tharr czyniąc identycznie.
-Bleee – obrzydził się hobbit – obrzydliwość – zaczął narzekać obrabiając zwłoki ze wszelkich kosztowności. – O! Ten jeszcze żyje! – zdziwił się Morf podrzynając gardło odpornemu potworkowi.


Koniec Części Drugiej
“Though I walk through the valley of the shadow of death, I will fear no evil,” yeah, because I’m the wickedest sonofabitch you’re gonna find down here.
Emblemat użytkownika
Gerino
 
Wiadomości: 2179
Dołączył(a): Wt wrz 24, 2002 6:23 pm

Wkrótce Opowiadanie cz.2

Wiadomośćprzez Thail » Śr maja 21, 2003 3:17 pm

Hmm biorę się właśnie za kończenie opowiadania.
Za szybko się nie pojawi bo idzie mi to jak krew z nosa, a i weny mi brak.
Popeliny nie chcę dawać na forum, a więc zejdzie trochę dłużej niż zwykle i może być troszkę więcej rutyny w tym opowiadaniu :lol:
Gerino zaprawdę wyprawiłeś Khrellowi " PIĘKNY" pogrzeb :D :D :D
Tylko ile osób było na tym pogrzebie :
Grabarz i Ci co zakopywali ten grób ??? :wink: :wink:
Pa.
"Nigdy nie kłóć się z debilem, najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, a później pokona doświadczeniem".
"Naród Polski jest wspaniały, tylko ludzie kurwy" -J. Piłsudski
Emblemat użytkownika
Thail
 
Wiadomości: 1857
Dołączył(a): Cz lut 20, 2003 1:57 am
Lokalizacja: Z Wyspy Lodoss (SKO)

Wiadomośćprzez Gerino » Śr maja 21, 2003 4:15 pm

Hmm był jeszcze miejscowy przygłup, ale myślał, że to wesołe miasteczko.
“Though I walk through the valley of the shadow of death, I will fear no evil,” yeah, because I’m the wickedest sonofabitch you’re gonna find down here.
Emblemat użytkownika
Gerino
 
Wiadomości: 2179
Dołączył(a): Wt wrz 24, 2002 6:23 pm

Wiadomośćprzez Thail » Śr maja 21, 2003 5:36 pm

Hlip...hlip... :cry: :cry: to musiał być piękny pogrzeb Khrell .
Chciałbym powiedzieć, że Ci zazdroszczę, ale niestety tak nie jest. Sam nie wiem czemu ? Moze lepiej, żeby Gerino nie planował pogrzebów :D
Ludzie chciałem jeszcze powiedzieć, że ostatnio na dysko widziałem gościa strasznie podobnego do hobbita.
Autentycznie, Frodo jak u Tolkiena :o :o :o
Idę jutro kupić kliszę, a może uda mi się go sfotografować na następnej dyskotece. :wink:
A wtedy może uda sie zamieścić tu jego zdjęcie.
Hmmm będzie to niziołek naszych czasów ubo ubrany nowocześnie, chyba, że zrobi się coś w corelu, aby miał jakies bardziej odpowiednie wdziano :D :o :D
TO NIE ŻART !!!
"Nigdy nie kłóć się z debilem, najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, a później pokona doświadczeniem".
"Naród Polski jest wspaniały, tylko ludzie kurwy" -J. Piłsudski
Emblemat użytkownika
Thail
 
Wiadomości: 1857
Dołączył(a): Cz lut 20, 2003 1:57 am
Lokalizacja: Z Wyspy Lodoss (SKO)

Wiadomośćprzez Gerino » Śr maja 21, 2003 7:19 pm

Eeee tam, ja mam hobbita za kolegę: 150cm w kapeluszu, cholernie wnerwiający, bystre oczka i lepkie rączki. Nawet włosy miał odpowiednie, ale ściał. Tak czy siak, hobbit...
“Though I walk through the valley of the shadow of death, I will fear no evil,” yeah, because I’m the wickedest sonofabitch you’re gonna find down here.
Emblemat użytkownika
Gerino
 
Wiadomości: 2179
Dołączył(a): Wt wrz 24, 2002 6:23 pm

Wiadomośćprzez Thail » Śr maja 21, 2003 7:47 pm

Ale Gerino ja mówię poważnie.
Gościu jest jak niziołek, nie lepkie rączki i wnerwiające oczęta.
Też coś koło 150cm wzrostu, ale z wyglądu wyglada jak facet mający 21-24 lata.
jest różnica, a zresztą zobaczysz :D:D:D
"Nigdy nie kłóć się z debilem, najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, a później pokona doświadczeniem".
"Naród Polski jest wspaniały, tylko ludzie kurwy" -J. Piłsudski
Emblemat użytkownika
Thail
 
Wiadomości: 1857
Dołączył(a): Cz lut 20, 2003 1:57 am
Lokalizacja: Z Wyspy Lodoss (SKO)

Wiadomośćprzez Gerino » Śr maja 21, 2003 7:55 pm

Może karzeł, jest taka choroba...
“Though I walk through the valley of the shadow of death, I will fear no evil,” yeah, because I’m the wickedest sonofabitch you’re gonna find down here.
Emblemat użytkownika
Gerino
 
Wiadomości: 2179
Dołączył(a): Wt wrz 24, 2002 6:23 pm

Wiadomośćprzez Gerino » N maja 25, 2003 12:40 pm

Jako iż kilka osób dopytywało się o kolejny odcinek, zamieszczam moje wypociny, i przyznaję sie bez bicia, że ten kawałek nie jest najlepszym w mojej karierze...
Tak więc czytajcie, a ja obiecuję się poprawić. Aha, i zgłaszajcie mi jakiekolwiek błedy w moim opowiadaniu.

Armia z Solace dojechała do bram Midgaardu, lecz w lekko zmienionym składzie. Mianowicie nie było w niej tych najsławniejszych wojowników. Na placu głównym do burmistrza podjechał kapitan straży Solace i rzekł
-Miałem coś odebrać
-A tak, oczywiście odrzekł burmistrz zapatrzony w wielką armię, podając kopertę żołnierzowi. Ten otworzył ją, i wielce zdziwiony krzyknął
-Całość Baczność! Przygotować się do wymarszu!
Już dwa kwadranse później w stronę wroga maszerowała jedna z największych armii tego świata, przynajmniej tak wszyscy myśleli. No może nie wszyscy....

Kilka godzin po zmroku mały hobbit na dziwnym rumaku jechał kłusem polną drogą. Kilka stajań za nim jechał mały oddział złożony z wszelkiej maści istot: elfy, hobbity, krasnoludy, ludzie i rzecz jasna wampiry. Morf, bo nim był hobbit, zatrzymał się, wyciągnął broń, i zaczął nasłuchiwać. Jednak w promieniu wielu mil nie było niczego, co mogło by zagrażać misji. Wszelako wyczulone zmysły hobbita wyczuły zagrożenie
-Co u diabła! –zirytował się zwiadowca - Gerino! Stój! – przekazał telepatycznie wampirowi.
-Co się stało? – odpowiedział wampir, jednak nie doczekał się odpowiedzi. –Hej, do broni, naprzód! – wrzasnął Gerino chwytając za głownię miecza. Za nim identycznie postąpili inni, i ruszyli galopem w stronę hobbita. Gdy dotarli na miejsce ujrzeli wysoką postać, identyczną jak ta, która zabiła Khrella, wykonującą błyskawiczne cięcia mieczem, oraz rozmazaną postać w śmiertelnym tańcu tnącą dwoma sztyletami. Jeden z elfów napiął łuk i wymierzył w postać, gdy Tharr powstrzymał go ręką
-Zostaw, bo trafisz Morfa. – powiedział spokojnym tonem wampir
Morf wykonał obrót o trzysta sześćdziesiąt stopni tnąc ukosem przez szyję, oponent uchylił się przed ostrzem, lecz drugie identyczne odnalazł w swych plecach. Potem była już tylko masakra. Po tym krótkim incydencie drużyna ruszyła w dalszą podróż, nie wiedząc, że cały czas jest obserwowana. W koronach drzew całej scenie przypatrywała się postać okryta mrokiem. Po wszystkim bezszelestnie zeskoczyła i podeszła do tego, co zostało ze stwora.
-Głupcze, czy ty już nic nie potrafisz załatwić??? – powiedział syczącym, jadowitym głosem – czy znowu wszystko muszę sam robić??? – zagrzmiał i kopnął zwłoki w krzaki. Następnie wielkim susem wskoczył na drzewo i znikł w leśnej gęstwinie.

W ciemnym pomieszczeniu, którego ściany pochłaniały ciemności, postać w kapturze barwy nocy podeszła do postumentu. Na nim, pod magiczną kopułą leżała mała skrzynka.
-Idioci, chcą mi Go odebrać... Niech próbują! – rzekła postać odchodząc w mrok.

Armia Trzech Miast zmierzała w kierunku armii piekieł, która aktualnie obozowała na terenie zniszczonej świątyni. Gdy na szczycie wzgórza kapitan straży Solace spojrzał na wroga pomyślał – niech Bogom będą dzięki, że mamy uciekać... tylko czemu na północ? Przecież tam nic nie ma! Nie moja sprawa...
-Żołnierze! – rozpoczął odprawę – przejdziemy lewą stroną obok wroga, i zaatakujemy ich z północnego wschodu. Po uderzeniu wycofujemy się na północ. Zrozumiano?
-Tak jest! – rozległ się krzyk. Kilkanaście minut później zajęto pozycje do ataku. Kilka tysięcy zbrojnych uderzyło na niepoliczalną armię piekieł. Po chwili armia znajdowała się już w stanie ucieczki, gdy stwory bez problemy zgniatały opancerzonych rycerzy, a ciosy wrogów nie czyniły na nich najmniejszego wrażenia. Z północy wyrastały wielkie góry, i właśnie w nie uciekała „niezwyciężona” armia.
-I po co było tu przychodzić? - krzyknął jeden z rycerzy
-Nie mam pojęcia, ale grunt, że żyjemy – odpowiedział mu inny
Już poza górami przed uciekającymi pojawił się wielki ocean, ale kapitan straży wedle rozkazów pogalopował śmiało przed siebie. Zdziwiona armia spojrzała na niego, i ujrzała jak ich dowódca przebija się przez magiczną iluzję. Inni postąpili za nim, a to co ujrzeli po drugiej stronie przeszło ich najśmielsze oczekiwania.
“Though I walk through the valley of the shadow of death, I will fear no evil,” yeah, because I’m the wickedest sonofabitch you’re gonna find down here.
Emblemat użytkownika
Gerino
 
Wiadomości: 2179
Dołączył(a): Wt wrz 24, 2002 6:23 pm

:((((

Wiadomośćprzez Thail » Pn maja 26, 2003 10:47 am

Hmmm mam złe wiadomości :
1. Moje opowiadanie jeszcze nie jest dokończone. Wina Andrzeja Sapkowskiego, który pisze zajebiste książki.
2. Nie sfotografowałem hobbita bo się upiłem na dyskotece :(

I to by było na tyle.
Postaram się to nadrobić w tym tygodniu :D
"Nigdy nie kłóć się z debilem, najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, a później pokona doświadczeniem".
"Naród Polski jest wspaniały, tylko ludzie kurwy" -J. Piłsudski
Emblemat użytkownika
Thail
 
Wiadomości: 1857
Dołączył(a): Cz lut 20, 2003 1:57 am
Lokalizacja: Z Wyspy Lodoss (SKO)

Wiadomośćprzez Gerino » Pn maja 26, 2003 4:14 pm

Dobrze Cię rozumiem, ja jak dorwałem Narrenturm, to nie było mnie przez dwa dni w realnym świeci, nie mówiąc już o Wiedźminie. A co do hobbita, to mam zabawną historyjkę. Idę z moim kumplem (tym zhobbiciałym) a tu nagle on się zatrzymuje, schyla i podnosi.... Jednyny Pierścień. Serio (to był taki jak w Cinema City dawali) wrażenie niesamowite, koleś - hobbit znajduje Jedyny Pierścień....
“Though I walk through the valley of the shadow of death, I will fear no evil,” yeah, because I’m the wickedest sonofabitch you’re gonna find down here.
Emblemat użytkownika
Gerino
 
Wiadomości: 2179
Dołączył(a): Wt wrz 24, 2002 6:23 pm

Nowa część ...

Wiadomośćprzez Thail » Cz maja 29, 2003 12:20 pm

Właśnie biorę się za przepisywanie drugiej części opowiadankna i wbrew moim nadzieją będzie składało się z kilku części :cry:
Ale myślę, że jakoś to przeżyję :D
"Nigdy nie kłóć się z debilem, najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, a później pokona doświadczeniem".
"Naród Polski jest wspaniały, tylko ludzie kurwy" -J. Piłsudski
Emblemat użytkownika
Thail
 
Wiadomości: 1857
Dołączył(a): Cz lut 20, 2003 1:57 am
Lokalizacja: Z Wyspy Lodoss (SKO)

Wiadomośćprzez Gerino » Cz maja 29, 2003 2:16 pm

Martwi cię to, że napiszesz dłuższe?
“Though I walk through the valley of the shadow of death, I will fear no evil,” yeah, because I’m the wickedest sonofabitch you’re gonna find down here.
Emblemat użytkownika
Gerino
 
Wiadomości: 2179
Dołączył(a): Wt wrz 24, 2002 6:23 pm

Wiadomośćprzez Tharr » Cz maja 29, 2003 2:37 pm

nie dyskutujcie tylko dawajcie nastepne czesci :P
"Wczoraj nie istnieje, dziś dobiega końca, jutro niszczy nadzieję"

Tharr, adar noss An Curon
Tharr
 
Wiadomości: 85
Dołączył(a): Śr kwi 10, 2002 2:00 am
Lokalizacja: Toruń

"On !! 2"

Wiadomośćprzez Thail » Cz maja 29, 2003 2:38 pm

„ON !! 2”

Uczucie starości i poniżenia nie opuszczało go przez cały czas.
Jego jedyną rozrywką było zabijanie Wybranych i czyszczenie broni.
Kiedyś był postrachem wszystkich krain, a dziś, jest uwięziony we własnym zamku.
Siedzi w tym pokoju i rozmyśla nad swoim dotychczasowym życiem.
Koniec z tym ! – Krzyknął – Jestem Mattisem !!! Władcą wszystkich armii rozbójników i zabójców w Drimith ! Jestem nieśmiertelny i niepoko ....
- Ha ha ha ha – W kącie pokoju pojawił się nieznajomy ubrany w czerń – Jeśli jesteś niepokonany, to co tu robisz ? – zapytał nie przestając się śmiać.
Mattis zerwał się z tronu i dobył swojej potężnej broni.
Górował wzrostem i posturą nad przybyszem, a mimo to odczuwał niepokój.
- Czy ja cię nie znam ? – spytał twardym głosem któremu nie należy odmawiać.
- Owszem znasz mnie – odparła postać zdejmując kaptur i uśmiechając się – To ja.
Ppppaa ... To TY !!! – wrzasnął - Co Ty tu robisz ? Przecież miałeś ...
- Wiem co miałem zrobić – przerwał gwałtownie Porywacz Dusz – Ale, czy ty zrobiłeś to co powinieneś – dodał zjadliwie, a oczy zwęziły się w szparki.
Władca zamku spojrzał przenikliwie w czerwone oczy przybysza, a następnie na jego twarz. Był potężnym wojownikiem, a jednak lęka się istoty, która nie wygląda na groźną. Cofnął się do tyłu i usiadł na monumentalnym kamiennym tronie wysadzanym klejnotami. Oparł broń o podłogę nie wypuszczając jej nawet na moment.
- Czego tu szukasz ?! – rzekł z pogardą i pewnością w głosie – Nie widzisz, że wszystko stracone, a ja jestem przeklęty ?
Przybysz podszedł bliżej i zatrzymał wzrok na ogromnym człowieku, który wyglądał na załamanego i przegranego. Jego skóra w kolorze ciemnego błękitu sprawiała, że w ciemnościach był trudny do spostrzeżenia. Może to kamuflaż, który był potrzeby, aby przeżyć tam skąd pochodził ?
- Jestem uwięziony w tym ciele – kontynuował na skraju rozpaczy – nie mogę umrzeć bo zaraz wracam do życia, do tego cholernego ciała ! I czego zaznałem służąc twemu Panu ?! nie zaznam już spokoju !!! Rozumiesz ?! NIGDY !!! – Krzyknął na całe gardło i zacisnął mocniej dłoń na rękojeści.
- Mogę ci pomóc Mattisie – Odparł nieznajomy z dziwną nutka w głosie – Ale ... To będzie koniec wszystkiego i nie będzie to przyjemne.
Przywódca rozbójników powstał gwałtownie z siedzenia i podniósł swój miecz. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, a w oczach ulga.
- Zaczynam rozumieć do czego zmierzasz – rzekł ciężko nie przestając się cieszyć – Chcę jednak, aby to była piękna walka.
- To będzie wspaniała walka ... przyjacielu !! – Krzyknął i ruszył na Mattisa.
Ciosy spadły na człowieka jak błyskawica, lecz ten zablokował je wszystkie i zaatakował silnymi uderzeniami w boki przeciwnika.
Dwie ciemne klingi naparły na miecz przeciwnika, ale zwinny unik człowieka o mało nie przyśpieszył zakończenia walki.
- Zaprawdę jesteś potężnym wojownikiem – rzekł Porywacz, a oczy rozjarzyły się krwistą czerwienią. Trzymane przez niego ostrza zaczęły niebezpiecznie przechylać się w stronę przeciwnika.
- Ależ ty jesteś silny ! O to mi chodziło ! – Rzekł śmiejąc się Mattis. Jego ciało w jednej chwili objęła przedziwna aura. Mięśnie napięły się do granic możliwości i jeszcze dalej.
Przez ubranie zaczęła prześwitywać muskulatura ogromnego człowieka.
Naparł z rykiem na wroga i zadał cios w jego głowę. Ostrze uderzyło w podłogę przepoławiając ją na dwie połowy. Zamek zatrząsł się w posadach jak przy trzęsieniu ziemi.
- KURWA !!! JESTEŚ BERSERKIEM ! – Wrzasnął przybysz i zrobił unik przed nadlatującym uderzeniem miecza.
Robiąc zwód uskoczył na większą odległość i rzucił czar.
Ognista kula o średnicy dwóch metrów zderzyła się z Mattisem. Nie wybuchła od razu, ale ciągnęła swoją ofiarę, aż do ściany gdzie wybuchła.
Eksplozja przeszła po całym pokoju rujnując część zamku. Przeciwległa ściana stała w ogniu, wszędzie poniewierały się kawałki gruzu i drewna.
Dym opadając ukazał ogrom zniszczenia.
Porywacz Dusz ciężko oddychał nie przestając patrzeć w stronę wyrwy. To był potężny czar, ale nie powinno się go używać w małych pomieszczeniach i przy tak krótkim czasie skupienia.
- TO JEST TO !!! – Rozległ się okrzyk.
Z dziury w ścianie wyszedł Mattis. Jego zbroja była trochę wgnieciona i osmalona, ale jej właściciel czuł się bardzo dobrze i szykował się do kolejnego natarcia.
Zacisnął mocniej dłoń na broni i ruszył, nie śpiesząc się, w kierunku osłupiałego przeciwnika.
- Ty ży ... żyjesz ?!! – Wyjąkał Porywacz Dusz – Zaraz to naprawię !! – Wrzasnął z zacięciem w głosie i ruszył na władcę tej krainy.
Mattis wpadł w szał i również zaatakował celując w serce nadbiegającego nieprzyjaciela.
Czarna klinga sparowała lecący cios, a druga z niesamowitą szybkością wbiła się w zbroję i zatoczyła półokrąg na wysokości pasa. Król zbójów wydawał się nie czuły na ból. Nie zważając na ostrze w brzuchu, wykonał ponowny zamach i uderzył.
Porywacz nie wypuszczając z dłoni rękojeści uchylił się przed nadlatującym ciosem, a następnie, zaszedł Mattisa od tyłu okrążając go zwinie i wykonując dalsze cięcie. Druga klinga wbiła się w kolano trzaskając kość na drobne kawałki. Pierwsza w tym czasie doszła do kręgosłupa i rozerwała nerwy.
Potężny Mattis straszliwe ryknął i padł jak długi na podłogę. Z śmiertelnej rany wypływała posoka tworząc pod bezwładnym ciałem czerwoną kałużę. W jego dłoni nadal spoczywał miecz, ale stracił czucie w całym ciele i był to odruch konającego.
Osobnik odziany w czerń ciężko oddychał w oszołomieniu spoglądając na leżącego w paraliżu człowieka. Po upływie kilku sekund podszedł do umierającego Mattisa.
- To była walka ! – Roześmiał się konający, lecz kaszel i wypływająca krew utrudniały mu mówienie.
- Tak to była wspaniała potyczka, ale muszę TO zakończyć- Odrzekł w spokoju i zawiesił ostrze nad głową mężczyzny – zaraz cię uwolnię.
- Dziękuję ci Par ...
Cięcie było szybkie i czyste, głowa Mattisa potoczyła się kilka metrów od ciała
Porywacz Dusz wyciągnął białą zjawę z bezgłowego ciała i bez problemów ją pochłonął wraz z całą potęgą Władcy Zamku.
Podniósł z ziemi miecz i schował go z wielką ostrożnością.
Czuł się wspaniale !
Moc którą zdobył była ogromna i pozwoli mu wkrótce pokonać innych.
- A teraz czas na resztę – rzekł zadowolony i ruszył do pomieszczenia znajdującego się na północy – Looovis ?!
....
Karczma w Midgaardzie prawie niczym się nie różniła od tej w Tolarii.
Obskurna, śmierdząca i mała. Sprzątano ją raz w miesiącu, a burdy i rozboje niszczyły ją codziennie. Stolików łącznie było 8,5, ostatni stanowił swoistą prowizorkę, po tym jak ktoś odgryzł drewnianą nogę i użył jej jako maczugi.
Do wieczora karczma świeciła pustkami, następnie zaczynają do niej ściągać Wybrani i inne miejskie kanalie.
Osobami, które przybywały jako pierwsze byli zawsze :
Sirith, Tahil, Morf itd.
Tej nocy nie było inaczej. Thail, Morf i Lavertan zajęli miejsce przy stoliku stojącym w rogu pomieszczenia, aby uniknąć trafienia przypadkowym pociskiem.
- Coś dzisiaj cicho ? – uśmiechnął się zaczepnie hobbit – O tak, stanowczo za spokojnie.
- Chyba dzisiaj zmienię kogoś w rybę – odparł poważnie Lavertan – To się unosi wręcz w powietrzu – zaśmiał się paskudnie i upił piwa z kufla.
- Eeee wiesz co przyjacielu ? – Rzekł niepewnie Morf – Odkąd zacząłeś z nami pić, zaczynam się ciebie naprawdę bać !
- Ha ha ha ha – Nieśmiertelny roześmiał się szczerze i wypił trochę wina z butelki – Czemu tak sądzisz przyjaaacielu ? Czy kiedykolwiek jakoś cię skrzywdziłem ?
- A w karczmie w Solace, a w Drimith, a ... – zaczął wymieniać lekko zdenerwowany - ... a w ...
- Już dobrze, dobrze – zaśmiał się Lav – Przyznaję ci rację, ale sam się o to prosiłeś.
Morf miał coś powiedzieć, lecz w ostatniej chwili przełknął przekleństwa i spojrzał w głąb pomieszczenia.
Przy oknie, gdzie siedziały cztery osoby doszło właśnie do wymiany zdań.
- KURWA !!! – Sirith wrzasnęła i uderzyła pięścią w nos strażnika miejskiego – Ja ci dam Ty ... ty – Podeszła do leżącego mężczyzny z rozwaloną twarzą i kopnęła go w krocze ( Uhh. Dop.)
Reszta leżących wstała i dobyła mieczy. W dużej części byli to przyjaciele poszkodowanego, który miał uregulować rachunek, a tak ...
- Ona jest kochana – zachichotał Morf i dobył sztyletu – Już myślałem, ze się zanudzę.
- Tobie hobbicie, to przydałoby się jakieś odpowiedzialne i ciężkie zajęcie – rzekł ponuro Lavertan.
- Nie zbliżać się !!! – Krzyknęła podpita Sirith i rozwaliła krzesło na głowie najbliżej stojącego oponenta.
- Brać ją ! – Ryknął strażnik i rzucił się wraz z kumplami wywijając bronią na samotną dziewczynę.
Krzesła i stoły uniesione siłą mięśni z ogromną szybkością rozbijały się o ściany i ludzi kończąc swój lot w częściach.
Karczmarz złapał się obiema rękami za głowę i ruszył w kierunku walczących, aby ratować swój dobytek.
Gdy przebiegał obok stolika, gdzie przebywała trójka mężczyzn, potknął się o nogę Morfa i wyrżnął o podłogę.
- Ja pierdolę, ale jaja – zaśmiał się hobbit i zamarł widząc oblicze Nieśmiertelnego – Eeee to ja idę pomóc potrzebującym.
Burda rozpoczęła się na dobre i jeszcze bardziej przybrała na sile, gdy do karczmy wparowała straż miejska w liczbie 20 osób.
Po kilku minutach przez drzwi zajazdu wpadli : Azatoth, Tanker, Sith, Rahim, Kerod, Malis i jeszcze kilku innych Wybranych, których imiona trudno spamiętać.
- Brać pieprzonych strażaków – zaryczał Azatoth i rzucił się najgorszy wir walki.
- A nie strażników ?! – Krzyknęła Malis.
- Chuj z tym ! Zabić dziadów ! – Krzyknął Kerod i zamachnął się sztachetą.
Bitwa znana później w kronikach miejskich i strażniczych, jako : „XXI Bitwa o Honor Pijaków”; nie toczyła się na miecze, czy standardową broń, lecz na pałki, deski, krzesła, stoły, pięści, żeby nogi itp.
Śpiący dotąd Thail, podniósł głowę z drewnianego blatu i spojrzał nieprzytomnie.
- Auuuuuu – krzyknął, gdy lecący kufel rozbił się o jego głowę.
Lavertan uśmiechnął się szeroko i wśród wrzasków, zagadnął do mnicha.
- Wspaniale się wprost zabawa rozkręciła ! – wrzasnął usiłując przekrzyczeć krzyki.
- Kurwa ! Moje nogi ! Widzę moje oderwane nogi ! ... A nie, to nie moje ...
- Nie lubię takich zabaw – odparł Thail masując palcami skroń – Wiadomo coś o tym z Drimith.
- Zabić dziada !!!
- Hmmmm ... Na razie wiem tylko tyle, że w Zamku Mattisa doszło do walnej bitwy – rzekł głośniej Lavertan.
- Kto mnie kurwa po tyłku maca !! Morf, ty skurw... – Ryknęła Sirith.
- Czy ktoś zniknął – zaciekawił się Thail.
- No co ?! – krzyknął Morf śmiejąc się lubieżnie.
Do karczmy wpadły miejskie służby porządkowe i lejąc wszystkich pałami usiłowali zaprowadzić ład.
- Lać !!! Laaaaać !!! – wrzeszczał kapitan straży miejskiej.
Mimo początkowych sukcesów, kolejna fala walczących zmiotła przybyłe posiłki i wciągnęła ich do walki.
„ Bitwa o Honor Pijaków” trwała już ponad godzinę i nie zapowiadało się, ze szybko ustanie. Wyniesiono już nie jedną osobę, która wyraźnie miała dość.
Świadczyły o tym liczne rany tłuczone, cięte i szarpane.
Lavertan usiłował ustalić kim jest Porywacz Dusz, a Morf w tym czasie wywijał kwiatuszkami zrobionymi z szyjek od butelek.
- Proszę, powtórz jeszcze raz – Krzyknął Nieśmiertelny próbując przekrzyczeć wrzawę – Jak wyglądał ?
Był podobny do elfa, ale ... – Zastanowił się chwilę i dodał – Miał ciemno błękitną skórę, oczy czerwone i czarne długie włosy.
- Zaraz się rozzłoszczę – wycedził przez zęby Lavertan – Nic na Lama nie słyszę !
- Co mówiłeś !?
- DOŚĆ !!! Koniec z tym burdelem ! – Warknął Nieśmiertelny i wstał od stołu, aż krzesło poleciało na podłogę.
Rozłożył ręce i zaczął intonować zaklęcie.
Nagle jego ciało objęła aura, oczy zaszły mgłą i pojawił się w nich chwilowy zanik źrenic.
Jedna ręka opadła na wysokości serca i zaczęła świecić błękitną poświatą.
- O kurwa ! – rzucił Thail i znikł pod stołem.
Lavertan wykrzyknął ostatnią część zaklęcia i z dłoni wystrzeliła przezroczysta kula.
Pocisk zwinie mijając przeszkody, dostał się w sam środek walczących.
Eksplozja powietrza pod ciśnieniem wymiotła prawie wszystko z pomieszczenia.
Fala wybuchu uniosła stoły, krzesła, wszystkich bijących się w pobliżu, po czym z ogromną siłą cisnęła ich na ściany i o podłogę.
Ci którzy nie wylecieli oknami i zniszczonym dachem, usiłowali podnieść swoje potłuczone ciało, bez skutku.
Karczma wyglądała jakby huragan wpadł do środka, rozpieprzył co się da i jeszcze skopał wszystkim tyłki.
- Jak ja tu rozmawiam – wydyszał w złości Lavertan – To ma być kurwa cisza ! następnym razem to będzie kula ognia, a nie powietrza i paraliżu.
Podniósł krzesło i zasiadł do stołu. Mnich wstał i osłupiał.
- Nie przesadziłeś przyjacielu ? – zapytał ostrożnie Thail.
- Nie ! – warknął Lav i dodał łagodniej – spodziewam się za chwilę najlepszego szpiega.
- Eeeee ?
- O właśnie przybył – wskazał głową na dziurę w dachu przez którą wpadł do pokoju czarny cień.
- Witam – Syknął powoli nieznajomy zasłaniając twarz płachtą.
- Witaj – Odparł beznamiętnie mnich.
- Cześć Khrell – Odparł uśmiechnięty Lavertan.
Wampir pacnął się dłonią twarz i zaklął cicho.
- Boże ! Lav ! – zaczął z wyrzutem w głosie – Kurwa !! jestem w pracy, a to jest szpiegostwo.
- O ! Przepraszam – dodał Nieśmiertelny.
Thail ryknął śmiechem i wskazał wolne miejsce przy stole. Wampir z chęcią spoczął i zaczął szeptem rozmowę.
- Nic nie mamy na tego gościa – Khrell pociągnął krew z butelki i spojrzał po obecnych – A tamtym co ?
- Nie nic. Oni już skończyli – zapewnił Lavertan z błyskiem w oku.
- Aha. Wynajęto zabójców, aby zajęli się tym gościem, a ja mam znaleźć nauczycieli.
- Co to za zabójcy ? – spytał zaciekawiony Thail.
- Hmmm ... Dagerharm, Rayavo, Neutir, Noom i paru innych ...
- A wspominałeś coś o szukaniu nauczycieli ? – Przerwał Nieśmiertelny.
- Aaa tak ! Mam znaleźć nauczycieli do szkolenia nowych żołnierzy i innych ciołków. Może znasz kogoś takiego – Khrell spojrzał na niego błagająco.
- Ależ znam ! – Krzyknął Lavertan, a uśmiech był wręcz obłędny – Gdzieś tu leży hobbit o imieniu Morf. Weź dwóch strażników, zwiążcie go i do lochów ... TFU ...do koszar – dodał nie przestając szczerzyć zębów.
- A czy się zgodzi ? – Wypalił Khrell patrząc podejrzliwe.
- Oczywiście ! Nie wierzysz Nieśmiertelnemu ? – Spojrzał groźnie na wampira, który jakby się skurczył.
- Ależ nie. Już zabieram go i chciałbym wziąć jeszcze kilku innych Wybranych – powiedział niepewnie Khrell wstając od stołu.
Bierz ich wszystkich !!! – Krzyknął Lavertan, a uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej.
- Eeee ... dobrze – Bąknął wampir myśląc ilu to mają patriotów w krainie.
Thail chciał już iść, ale Nieśmiertelny uparł się, aby zostać i popatrzeć jak wampir wraz z pomocnikami, zabiera zakneblowanych i związanych Wybranych.
C.d.n.
"Nigdy nie kłóć się z debilem, najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, a później pokona doświadczeniem".
"Naród Polski jest wspaniały, tylko ludzie kurwy" -J. Piłsudski
Emblemat użytkownika
Thail
 
Wiadomości: 1857
Dołączył(a): Cz lut 20, 2003 1:57 am
Lokalizacja: Z Wyspy Lodoss (SKO)

Wiadomośćprzez Gerino » Cz maja 29, 2003 3:58 pm

Piękne, popłakałem się ze śmiechu. Oprócz "Tahila" i innych literówek nie widzę błedów. No dobra, mam dwa zastrzeżenia:

Khrell-szpieg... On to się nadaje do rozłupywania murów głową, albo do mordowania niewinnych, ale nie do ciężkiego bimbru do szpiegostwa! Już mogłeś tam wstawić hmm... jakiegoś szpiega ;D

No i szkoda że w tej burdzie mnie nie było ;D

No to piszę dalej :D
“Though I walk through the valley of the shadow of death, I will fear no evil,” yeah, because I’m the wickedest sonofabitch you’re gonna find down here.
Emblemat użytkownika
Gerino
 
Wiadomości: 2179
Dołączył(a): Wt wrz 24, 2002 6:23 pm

Wiadomośćprzez Sirith » Cz maja 29, 2003 4:20 pm

:lol: :lol: :lol: SUPER!!! IDEALNE UCHWYCENIE MOJEJ POSTACI! Ale taki jeden szczegół - ja ZAWSZE jestem kochana, jasne:)?
"Welcome to dying!"
"Ashes to ashes, dust to dust..."
Emblemat użytkownika
Sirith
 
Wiadomości: 158
Dołączył(a): So kwi 26, 2003 9:47 am
Lokalizacja: Gildia Złodziei w Leanderze

Wiadomośćprzez Thail » Cz maja 29, 2003 4:54 pm

Gerino nawet Khrell zasługuje na swoje wielkie wejście. :wink:
Sirith dzięki tobie wybuchła cała awantura i dlatego Morf ,powidział, ze jesteś kochana. :D :D :D
Gerino, dzięki tobie odczuwam potrzebę stworzenia jednego opowiadania.
Będzie to opoiwdanie w Karczmie, gdzie zostanie stoczona wielka bitwa z wszystkimi graczmi, którzy będą chcieli w niej wystąpić, ale to, gdy skończę to opowiadanko.
:roll: :roll:
"Nigdy nie kłóć się z debilem, najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, a później pokona doświadczeniem".
"Naród Polski jest wspaniały, tylko ludzie kurwy" -J. Piłsudski
Emblemat użytkownika
Thail
 
Wiadomości: 1857
Dołączył(a): Cz lut 20, 2003 1:57 am
Lokalizacja: Z Wyspy Lodoss (SKO)

Następna strona

Powrót do Opowiadania



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 8 gości

cron