ZAGUBIONA

Opowiadania o historiach dziejących się w świecie Laca.

Moderatorzy: Thail, łowcy trolli

ZAGUBIONA

Wiadomośćprzez Sawantra » Cz paź 16, 2003 7:25 am

Widze że sporo ludzi pisze z Laca świetne opowiadania więc i ja chciała bym sprawdzić jak moje opowaiadania podobają się innym :)

Część dalsza jeżeli wam się spodoba TA zostanie dopisana w najblizszym czasie.

Zagubiona

Kraina, w której się znalazłam, była ogrodem. Miała bujną roślinność... ale nie były to takie zwykłe rośliny... przerażały swoim wyglądem. Wszystko, co widziały lub czuły, atakowały... bezlitośnie zabijając, jeśli ofiara nie miała dość sił. Byłam w tym zakazanym miejscu już dwa lata, nie mogąc znaleźć drogi do domu. Przechadzając się wzdłuż drogi, musiałam pilnować, czy czar jest stabilny, czy nie jestem widzialna. Ruch krzaków - ogarnia mnie strach - pot spływa po mym czole. Krzyk. Odskoczyłam gwałtownie do tyłu, uderzyłam w drzewo, moje oczy bacznie obserwowały miejsce, z którego dobiega hałas. Roztoczyłam wokół siebie ochronną aurę, odważyłam się i poszłam w stronę przeraźliwych krzyków. Na drodze widniały ślady krwi, myślałam o śmierci jakiegoś stworzenia, obawiałam się, że zginęło z rąk tych krwiożerczych roślin... Zza krzaków wyskoczyła postać ubrana w czarny płaszcz, upadła na ziemię wydając z siebie piskliwe dźwięki... Powoli do niej podeszłam, przyjrzałam mu się... to był elf o bardzo bladej cerze, jego twarz pełna była cierpienia...

- Kim jesteś? - mówiłam ze strachem w głosie

Zimna atmosfera wokół nas powodowała, że z naszych ust wydobywała się para.

- Odpowiesz czy nie?! - mój głos drżał, robiło mi się zimno.

Chłopak z trudem podniósł się z ziemi, po chwili opadając. Ujrzałam wielką plamę krwi na jego ubraniu.

- Po co ci to nie widzisz że umieram - odrzekł nieprzyjemnym głosem.

Patrzył na mnie szarymi oczami, wydawało się, są stare, a ciało młode - - na jego ustach co chwilę widniał przesmyk cierpienia. Pochyliłam się nad nim i uśpiłam z pomocą magii. Był zupełnie bezbronny, nie mógł uciekać. Zaniosłam go do chaty, w której mieszkałam. Miała dach podziurawiony niczym sito, a ściany, gdy wiał wiatr, kołysały się na wszystkie strony. Położyłam go na łóżku sprawdziłam czy żyje - - serce bije - - wiedziałam, że będzie mnie to kosztować ogromny wysiłek. Złożyłam ręce w magicznym geście i zaczęłam skupiać resztki dobrej energii, która niegdyś wypełniała to miejsce. Po wielu porażkach udało mi się - chłopak zaczął przybierać kolorów. Wczesnym rankiem położyłam się spać na wiklinowym krześle. Myślałam... czy zrobiłam dobrze?, czy nie był to jakiś morderca ścigany przez swoich wrogów?... Gdy się obudziłam, chłopaka nie było w łóżku. Nie chciałam go szukać, ale coś mi mówiło, że muszę. Idąc w głąb ogrodu, usłyszałam przeraźliwe dźwięki dochodzące z polany. Uleciałam parę metrów nad ziemię i ujrzałam obraz człowieka walczącego z kilkoma roślinami, ale nie radził on sobie, był bardzo wyczerpany i jedynie parował ciosy silnych gałęzi. Grube pnącze chwyciło go i zaczęło uderzać o ziemię. Ku mojemu zdziwieniu chłopak oswobodził się. Wylądowałam lekko za jego plecami.

- Czemu uciekłeś głupcze?!! - krzyknęłam, byłam wściekła.
- Co ci do tego?! - zasyczał.

Gałąź walnęła go, wyrzucając do góry. Rozpostarłam ręce i skupiłam czystą Moc - - wszystkie krzaki zapłonęły magicznym ogniem. Chłopak leżał na ziemi, ale żył.

- Uff, mało brakowało - uśmiechnęłam się.
- Dziękuję - również uśmiechnął się do mnie.

Nagle straciłam przytomność, nie wiedziała, że chłopak skoczył na ziemię, łapiąc mnie w ramiona. Resztką sił powiedziałam - Przepraszam, ale jestem wyczerpana - i ogród odpłynął.

Obudziłam się w swoim łóżku. Chłopak siedział przy stole, bawiąc się znalezionym przeze mnie sztyletem. Nie miał już na sobie długiego płaszcza, był ubrany w długą, czarną, aksamitną szatę, na której srebrną nicią wyszywane były magiczne runy. Wstałam i podeszłam do stołu, usiadłam na drugim krześle... nasze oczy spotkały się.

- Czujesz się lepiej, przyjaciółko - mówiąc uśmiechał się serdecznie.
- Tak. Nieźle oberwałeś, prawda? - ziewnęłam.
- Żyję dzięki Tobie - nasze ręce spotkały się. Miał ciepłe dłonie, a jeszcze gorętszy uśmiech.
- Jak masz na imię? - cofnęłam się z krzesełkiem trochę do tyłu.
- Mam na imię Aron - uśmiechnął się - jestem magiem, jak zdążyłaś zauważyć.

Mój uśmiech znikł.

- Jak się tu znalazłeś? - wstałam i podeszłam do drzwi, otwierając je zaczęłam spoglądać w głąb zakazanej puszczy.
- Zostałem wygnany - jego uśmiech również znikł. Położył nogi na stole, ale szybko je zdjął.
- Przepraszam Cię za to - uśmiechnął się głupkowato - mieszkałem w Wieży Czarów, zostałem wygnany z powodu poznania zakazanej magii. Moi dawni przyjaciele zaczęli mnie ścigać wraz z mistrzem. Musiałem gdzieś się skryć, uciekałem przed nimi i przez to znalazłem się tutaj. I to by było na tyle - posmutniał - ale dzięki Tobie żyję, a Twoje imię to...? - jego oczy nabrały blasku.
- Sawantra.

Za błedy przepraszam :) i mile widziane są wasze wypowiedzi.
Sawantra :)
Niech Lam ma Thaila w swojej opiece :)
Emblemat użytkownika
Sawantra
 
Wiadomości: 92
Dołączył(a): N maja 11, 2003 5:10 pm
Lokalizacja: Skarżysko-Kam

Wiadomośćprzez Arvena » Wt lis 18, 2003 9:53 am

Mhm... Saw nono przepelnione magia takie jkie lubie brawo calkiem nie zle czekam na czesc druga!!!
Emblemat użytkownika
Arvena
 
Wiadomości: 80
Dołączył(a): So lis 08, 2003 10:42 pm

Wiadomośćprzez Khrell » So gru 13, 2003 4:27 pm

Właśnie, widząc brak komentarzy postanowiłem skomentować :P

Opowiadanie mi się bardzo podoba, a właściwie myślę, że jest to wstęp do dalszej części i mam nadzieję, że owa niedługo się pojawi.

Pozdrawiam.
Khrell
 
Wiadomości: 474
Dołączył(a): Pt kwi 11, 2003 7:21 pm

Wiadomośćprzez Sawantra » Śr mar 17, 2004 3:56 pm

Moi drodzy :] chciała bym dopisać dalszą część tego otóż opowiadania. To druga część gdyż gdzieś mi wcieło zakończenie do tej wcześniejszej, ale jak tylko znajde to napewno umieszcze je na swoim miejscu.

ZAGUBIONA 2
Był piękny wiosenny dzień. Obudziłam się w małym pokoju nad szkołą w Leandrze. Pokój nie miał w sobie nic ciekawego oprócz tego, że dawno nie widziałam żadnego pomieszczenia prócz swojego domu w ogrodzie. Podniosłam się z łóżka po założeniu mojego odzienia zeszłam na dół gdzie czekał na mnie Aron. Wyglądał trochę inaczej niż wcześniej miał bardzo piękną zbroje i wiele ozdób. Siedział na krześle bawiąc się małym nożykiem, gdy tylko mnie zobaczył schował go do kieszeni.
-Witaj Sawantro- zrobił krok do przodu i ukłonił mi się.
-Witaj- obdarowałam go gorącym uśmiechem.
Powędrowaliśmy do karczmy w której spożyliśmy posiłek przed wyczerpującym dniem. Przechodząc przez miasto widziałam wielu mieszkańców Midgaardu byli to nie tylko ludzie, ale także inne rasy. Miasto było piękne i zadbane kwitneła tutaj bujna roślinność. Mieszkańcy żyli pokojowo nastawieni ze sobą jak i z podróznymi zatrzymującymi się w mieście by odpocząć.
Weszliśmy do ogromnego budynku w którym, nie słyszałam własnych myśli. Ludzie nie przejmowali się tu o swoją rodzinę ani o krótkie życie mogące skończyć się w każdej chwili. Ginęły tutaj wszystkie smutki w kieliszku gardłogrzmotu i innych paskudztw od którego, z mózgu pozostawała tylko sieczka. Przy jednym ze stołów siedzieli wojownicy rozmawiający oczymś poważnym gdyż ich miny niebyły uśmiechnięte jak pozostałych klientów karczmy. Krasnoludka mimo swojego pochodzenia była bardzo piękna i emitowało od niej dobro.
Mag kochający alkohole zamówił wino i wlał je do dwóch kieliszków poczym zaczął z jednego pić małymi łyczkami by mudz się nim delektować.
-Aronie ...?– patrzyłam jak z naczynia napój znika coraz szybciej.
-Tak ? –jego uśmiech stał się bardzo szeroki.
-Czy te miasto to Midgaard ?– popatrzyłam w stronę okna.
Elf popatrzył w to samo miejsce poczym spoważniał.
-Tak to jest Midgaard– machnął ręką na wznak że chce coś zamówić.
-Piękna kraina nie prawdaż ?– zaczął kołysać się na krześle niczym małe dziecko.
Kelner podszedł do stołu i powiedział :
-Coś poddać pięknej parze– w jego głos był melancholijny.
-Podać może i tak, ale parą nie jesteśmy – bipnął mnie w ramie i parskął smiechem na całą karczme.
-Aha bardzo przepraszam, więc jakie zamówienie?? – jego twarz przybrała czerwonych rumieńców.
-No to będzie 3 beczki piwa i cos na żołądek– po zamówieniu rzucił na stół sakiewkę wypełnioną złotem.
-Tylko migiem !!– wyjął sztylet z kieszeni i pomachał nim przed nosem kelnera.
-Przepraszam Saw ale, trochę mną zakręciło... – położył na moim ramieniu rękę.
Z niewielkim opóźnieniem jednym ruchem zepchnęłam spoczywającą dłoń na moim ramieniu i poprawiłam gniecione włosy. Oczy błyszczały mu się od nadmiaru alkoholu we krwi.
Podeszedł do mnie chwiejnym ruchem i powiedział:
-Sawantro idź do uzdrowiciela tam na górnym poziomie są pokoje w których znajdziesz brata – wypchnął mnie z krzesła.
Na moje miejsce siadła jakaś elfka z którą, mag po krótkiej pogawędce poszedł do pokojów znajdujących w karczmie. Urażona tym wyszłam z budynku trzaskając drzwiami.

Za błędy przepraszam i to bardzo :P nie jestem dobra w ortografi :D
Dalsza część nastąpi :cool: niebawem
Niech Lam ma Thaila w swojej opiece :)
Emblemat użytkownika
Sawantra
 
Wiadomości: 92
Dołączył(a): N maja 11, 2003 5:10 pm
Lokalizacja: Skarżysko-Kam

Wiadomośćprzez Sawantra » Śr mar 17, 2004 9:17 pm

Dalsza część :]

Tak jak mówił Aron znalazłam uzdrowiciela a nad nim pokój wypełniony bardzo dziwnymi ludźmi w płaszczach. Jeden z nich wstał i podszedł do mnie mało się zastanawiając rzuciłam się w ramiona Thaila .
-Thail, to naprawdę Ty ... braciszku jak miło Cię widzieć !!- tuliłam go do siebie jak najmocniej myśląc że coś znowu nas rozłączy
–Przestań udusisz mnie !!!– gdy zobaczył łzy w moich oczach również mnie przytulił. Zwróciliśmy uwagę na siebie wielu osób siedzących i pijących w swoim gronie. Jedno z krzeseł zaszurało ktoś wstał i podążał w naszą stronę. Stanął przy Thailu i zdjął kaptur.
-A więc to jest ta twoja zagubiona siostra mnichu ?– uśmiechnął się
–Owszem– pogłaskał mnie po głowie jak młodszą siostrzyczkę. Pokazał rękę na stół gdzie siedzieli jego towarzysze
–Pozwól że przedstawię ją reszcie– uśmiechnął się.
–Dobrze - podał mu rękę którą, została odwzajemniona uściskiem.
Usiedliśmy przy stole wojownik nalał mi dziwnego płynu do kieliszka. I zaczął przedstawiać swoich przyjaciół machnięciem ręki .
-To jest Slaanesh– starszy męszczyzna kiwnął głową na znak że się zgadza.
-A to jest Sirith– uśmiechnęła się w dziwnym grymasie.
–to Astera– poprawiała włosy nie zwracając uwagi na nową osobę w gronie.
–Kethrax i Kalia – czytali coś na końcu stołu.
-I Khrell... –wszystkie wampiry zaczeły się rozglądać.
–Gdzie jest Khrell !?– spojrzał na towarzyszy.
–Nie wiem –uśmiechneła się Sirith– pewnie znowu poluje albo, siedzi w karczmie –powiedziała. Kobieta o bladej cerze wstała i weszła w portal nieopodal stołu.
–Wybacz ale, on taki już jest– uśmiechnął się . Po zapoznaniu się z nieliczna grupką kolegów brata postanowiłam zwiedzić miasto. Piękne drzewa oraz widoki zachwycały moje oczy. Śpiew ptaków przerwał hałas. Stałam jak wryta patrząc w ziemie i wsłuchując się w cisze. Szelest, nagły odskok w bok przyspieszone bicie serca i oddech. Gdy spojrzałam w miejsce mojego dawnego pobytu został wbity malutki czarny sztylet. Dotąd szare oczy przybrały srebrzystego koloru zrzuciłam płaszcz który, ukrywał moje szaty i zbroje. Na około zrobiło się jasno jak w dzień a przecież zbliżała się noc.
-Kim jesteś wychodź wiem że tam jesteś !! –Krzyknęłam w stronę ruszających się krzaków. Z których, wyszedł mężczyzna wysoki o bladej cerze wyglądał jak nieboszczyk. Stanął naprzeciwko mnie jego oczy oglądały bacznie swoją ofiarę. Na twarzy pojawił się uśmiech zrobił parę kroków i dzieliło nas odległość na wyciągnięcie rąk.
-O tak widzę że nie jesteś normalną kobietą – powiedział cicho.
-Jak zauważyłeś!! to dobrze zejdź mi z drogi - odwarknęłam.
-Taka ładna a pyskata!! – odgrodził mi drogę ręką – może się zmierzymy ??? – położył dwie ręce na moje ramiona. Moja głowa zwisła ku dołowi spoglądając ciągle w ziemie. Podniosłam ją zadzierając nos .
-A jeżeli Ci odmówię , to co mi zrobisz !?- sięgałam do pochwy po miecz.
–No cóż zabije Cię !!!– w uśmiechu wyszczerzył dwa kły– lub zmienię w wampira i dołączysz do mojej wielkiej rodziny- ujął dłonią moją brodę. Stanęłam prosto wpatrując się w dziwne dwie pary oczu ale, po chwili z fikuśnym unikiem uderzyłam go nogą w twarz. Chłopak trzymając nos przeklinał w bólu.
–Zapłacisz mi za to !! –wytarł krew wydobywającą się z nosa. Cofnął się i znikł. Chaotycznie obracałam głowe we wszystkie strony szukając go, nawet wykrycie niewidki nic nie pomogło.
-Gdzie jesteś ??!!-zamknęłam oczy skupiając się. Usłyszałam szum w lewym uchu obróciłam się i rzuciłam w tą stronę sztylet który wbił się jak w masło. Polała się krew i pojawił się chłopak upadający na ziemię.
-Moja noga !!-złapał za miejsce w którym spoczywał mały sztylecik- To Cię nauczy nie zadzierać ze mną !!- uśmiechnęłam się do niego i wyrwałam sztylet bez zastanowienia. Pochyliłam się i zostałam ranna tyle że w brzuch od czaru ostrze ognia. Rana zaczęła krwawić nie mogłam zatamować jej a czary leczenia nie pomagały. Opadałam z sił po czym napastnik wstał i rzucił się prosto na mnie. Obserwowałam jak podąża ku mnie już szykowałam się do następnego ataku resztką sił lecz ciągłe zaburzenia równowagi uniemozliwiały mi trafienie do celu. Mgła przed oczami narastała a ból był nieznośny. Gdy cel był już bardzo blisko rzuciłam czar, który na jego zbroi rozproszył się jak kropla wody uderzająca o coś bardzo twardego. Uśmiechnął się ironicznie po czym machnął ręką po zbroi zbliżył się do mnie i ujął ręką mój podbródek pocałował szarmancko w usta. Jego pięść w jednej chwili uderzyła z wielką siłą w mój brzuch. Przez dłuższy czas nie mogłam oddychać. Przed oczami nie widziałam nic oprócz mgły, która przysłoniła mi całą prawdę na otaczający mnie świat. Obudziłam się w małym mieszkaniu całkiem wyczerpana. W pokoju nie było prawie nic oprócz wstrętnego zapachu zgnilizny i śmierci. Pod ścianą leżała kobieta, podeszłam do niej , odgarniając kosmyki włosów leżące na jej ramionach ujrzałam dwie głębokie rany na szyi. Czyjaś ręka cofneła mnie do tyłu. Podenerwowana zamknęłam oczy. Dwie ciepłe ręce złapały za moje ramiona.

Dalsza część nastąpi jeżeli mnie ktoś nie zabije za błędy :P
Niech Lam ma Thaila w swojej opiece :)
Emblemat użytkownika
Sawantra
 
Wiadomości: 92
Dołączył(a): N maja 11, 2003 5:10 pm
Lokalizacja: Skarżysko-Kam

Wiadomośćprzez Sawantra » Pn mar 29, 2004 7:04 pm

-Saw! coś Ci się stało!!! –krzyknął. Otworzyłam powoli oczy przede mną stał Aron bardzo podenerwowany nigdy go takiego nie widziałam. W osłupieniu stałam i nie reagowałam na jego wrzaski.
-Co Ci zrobiły te potwory!!! -jego uścisk był coraz mocniejszy czułam jak jego ręce sa wilgotne.
-Aronie puść mnie, proszę! -powiedziałam cichutko, nadal nie dowierzając że człowiek potrafiący zabić małe dziecko i palić wsie, tak się zachowywał wobec zwykłej kobiety maga.
-Och Saw! wystraszyłaś mnie!! -nadal przyglądał się jakby szukał jakiegoś zadrapania lub chociaż tych dwóch dziurek jak u tamtej kobiety, pozbawionej przyszłości, rodziny, ŻYCIA!!!.
-Zwiesiłam głowę ku dołowi, która zaprzątało wiele myśli. Aron nie zastanawiając się dłużej złapał mnie za rękę ciągnąc całą drogę do pokoju ponad ołtarzem. Wszedł z taką siłą i wściekłością że drzwi wyleciały z framug każda głowa obruciła się w naszą stronę. Thail wstał z wielkim oburzeniem w raz z paroma nieśmiertelnymi.
-Magu jak śmiesz zakłócać spokój i niszczyć własność tego świętego miejsca!! - zacisnął pięść ze złości. Aron przeszedł obojętnie koło iskrzącej się złości nieśmiertelnych tak jakby niczego nie usłyszał. Szedł prosto do stołu gdzie siedziały wampiry. Od razu zwrócił ich uwagę, zaniepokojone zdjęły swoje płaszcze i poczęły przyglądać magowi z niedowierzaniem patrząc na jego furie w oczach. Gdy stół był coraz bliżej mag ujął ręce w magicznym geście spalił stół na popiół zostali tylko rezerwa ci owego stołu siedzący na swoich miejscach.
-Kto śmiał !!!- syczał przez zęby- Dotknąć Sawantre!!! - krzyknął.
Thail i inni ze zdziwieniem patrzyli się na widowisko, które robiło się coraz ciekawsze. Jeden z wampirów chcąc odejść od bójki wstał od stołu i podążał do portalu. Aron zagrodził drogę ręką patrząc na Ritha.
-A ty gdzie się wybierasz!?- spytał z obojętnym uśmiechem.
-Tam gdzie zawsze nad ołtarz wampirów a bo co !- również się uśmiechnął.
-Dopóki to nie zostanie wytłumaczone żaden wampir nie opuści tego miejsca!!- pokazał mu dłonią stół z nieśmiertelnymi przyglądającymi się temu wydarzeniu.
Weszłam do pomieszczenia bardzo zdenerwowana. Nogi trzęsły mi się jak galareta. Mój magiczny płaszcz pomógł się wmieszać w tłum nie zwracając na siebie uwagi. Jeden z nieśmiertelnych zauważając mnie podszedł i zaczął ciekawą rozmowę.
-Kim jesteś–usiadł obok mnie na krześle bacznie obserwując moje dziwne odzienie.
-...- cisza
-Czemu się nie odzywasz powiedz ???-mówił czułym głosem. Podniosłam głowę tak żeby módz go zobaczyć. Na krześle obok siedział bardzo przystojny i umięśniony elf. Jego oczy były mądre i bystre.
-Przepraszam zamyśliłam się- odsłoniła kaptur z pod którego wyłoniła się fala złotych włosów. Elf patrzył z niedowierzaniem że dziewczyna ma złote włosy a oczy srebrne, które świeciły się w takim ciemnym miejscu.
-Hym... jak się tu znalazłaś- patrzył z wciąż z niedowierzaniem że tak urokliwa dziewczyna znalazła się właśnie w takim ponurym miejscu jak to. Patrzyłam na Thaila jak wryta moje ręce drżały ze złości on siedział i się tylko patrzył jak Aron prowadził kłótnie przy stole z paroma osobami. Miał tak spokojną minę jak gdyby los jego siostry wcale go nie przejmował. Elf nie mógł spuścić wzroku z istoty od której biła niesamowita moc. Oczy przestały błyszczeć przybrały szarego koloru tak smutnego pełnego łez a zarazem wściekłości.
-Coś się stało- spytał widząc tą nagłą zmianę.
-Nic ! nic się nie stało !- wstała pożegnała się z towarzyszem i gdy była w progu drzwi wpadła na wczorajszego oprawce. Ich oczy spotkały się obserwowały aż po krótkiej chwili rozpoznały. Sawantra ujęła ręce w magicznym geście po czym spowodowała że wampir wyleciał przez drzwi. Szybko wyskoczyła za nim łapiąc za swój magiczny miecz wbiła go blisko wojownika, który miał szczęście odsuwając się. Nieśmiertelni widząc to zamieszanie odciągnęli wściekłą Sawantre.
-Sawantro co się tu dzieje !!!- krzyknął Thail.
-On mnie wczoraj zakatował !!!- popatrzyła na brata z wyrzutem.
Thail ogarnął spojrzeniem tak lodowatym wampira że przez chwile nie ruszał się ze strachu.
-Więc Khrellu wytłumacz mi to !!!- krzyknął z taką wrogością w oczach jakby miał zaraz pozamieniać wszystkich w sople lodu. Wampir spuścił głowę i popatrzył na mnie ze skruchą a potem na Thaila.
-Wybacz mi Sawantro nie wiedziałem ze jesteś siostrą Thaila a w wczoraj byłem bardzo spragniony jakieś rozrywki i głód mi doskwierał my wampiry takie jesteśmy. Odszedł ze zwieszoną głową nie oglądając się za siebie i nie patrząc na zdziwione twarze przyjaciół, których może właśnie tym czynem zawiódł. Nie wiem czemu, ale poszłam za nim siedział pod drzewem i coś mruczał do siebie dotknęłam jego ramienia i usiadłam koło niego.
-Nie boisz się mnie !?- spytał ze smutkiem w głosie. Popatrzyłam na wampira miał bladą cerę ale było coś w nim bardzo pociągającego może jego przeszywający wzrok lub dziwna uroda nieboszczyka chodzącego po Midgaardzie wraz ze swoimi kompanami.
-Nie, nie boje się Ciebie i nie mam zamiaru- uśmiechnęłam się delikatnie do chłopaka i pogłaskałam go po sztywnych włosach. Odwzajemnił mój uśmiech wstał i podając mi rękę chodziliśmy po całym Midgaardzie. Opowiadał mi wiele ciekawych historii o mieście i osobie o jego walkach udanych i skończonych klęską. Gdy dotarliśmy do gildi magów pożegnał mnie i ucałował w rękę. Gdy odszedł zobaczyłam podpierającego się o ścianę pobliskiego domu elfa z którym rozmawiałam. Podeszłam do niego jego wzrok nie spuszczał mnie ani na chwile gdy staliśmy naprzeciwko siebie dopiero się odezwał:
-Jesteś piękna i taka niesamowita a z Khrellem sobie bardzo dobrze radziłaś pomimo ze jesteś magiem- położył rękę na moim ramieniu.
-To nie jest wcale jakiś wielki wyczyn to tylko oznaka wściekłości jaka mnie ogarnęła w tej chwili- uśmiechnęłam się i odeszłam na bok. –
-Ach! Tak myślisz nie wiele osób mogło by z taką furią rzucić się właśnie na niego a na dodatek taka kruszynka jak ty. Wyszliśmy z ciemnej uliczki i podążaliśmy w stronę karczmy. Byliśmy jej nie jedynymi gośćmi przy stołach był Thail z paroma kolegami. Już bardzo zachwiani śmiali się w niebogłosy i powoli demolowali karczmę. Jeden z nich rzucał krzesłami jak później się dowiedziałam był to Vertim. A za razem Thail przypalał stół swoimi czarami.
-Witajcie widzę że impreza zaczęła się bez dwóch najważniejszych gości- złapał krzesło w powietrzu i rozbił go z wielki hukiem o podłogę tak że inni już upici goście karczmy podskoczyli do góry.
-O Lavertan i Sawantra jak miło !!!- przytulił nas do siebie bardzo mocno. Po paru chwilach gdy wreszcie się uwolniliśmy. Zobaczyłam znajomą twarz wojowniczki siedzącej przy stole obok jakiegoś przyjemnego pana.
-Saw, to moi przyjaciele ten tu jak pewnie już wiesz to Lavertan największa szycha wśród pijaków !!!- zaczął się śmiać tak że zatkał się i kaszlał przez dłuższy czas. Uśmiechnęłam się do Lavertana a on do mnie zaczeliśmy się rozumieć bez słów wystarczyła mina i gest byśmy się wnet zrozumieli.
-Ekhem a ten to Alander ze swoją piękną narzeczoną Malis- podszedł i ucałował ją w rękę. Ona klepnęła go po plecach z taką siła że mało by się nie wywrócił.
-Kto tu jeszcze został a tak Muzgus –począł pokazywać ręką.
-Kesor–uśmiechnął się do mnie i grzecznie ukłonił. On najbardziej mnie zaciekawił z tej gromadki był podobny bardzo do misia z jakim idzie się spać przytulając i zapominając o strasznych potworach nawiedzające małe dzieci podczas snu.
-Mam jeszcze wielu znajomych ale poznasz ich z czasem- zakręcił się raz wokół własnej osi i siadł obok krzesła. Lavertan przyciągnał mnie do siebie i pytał z zaciekawieniem:
-Jak się zgubiłaś w tym ogrodzie?- usadowił mnie na swoich kolanach niczym Mikołaj mała dziewczynkę. Uśmiechnęłam się do niego i zaczęłam bawić włosami.
-A więc to nie jest zabardzo przyjemne- zawahałam się – To było tak mój brat od młodzieństwa był bardzo za alkoholem więc kiedy wracaliśmy i chciał skrócić sobie drogę poszliśmy przez ogród. Na moje nieszczęście zalany był tak że wkrótce mnie zgubił gdy zahaczyłam o jakąś gałąź. Nie miałam siły krzyczeć by brat odwrócił się i wzią,l mnie znowu na swoje silne ramiona do domu.
Za błędy wybaczcie :pray:
Niech Lam ma Thaila w swojej opiece :)
Emblemat użytkownika
Sawantra
 
Wiadomości: 92
Dołączył(a): N maja 11, 2003 5:10 pm
Lokalizacja: Skarżysko-Kam


Powrót do Opowiadania



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 3 gości

cron