W powietrzu unosił się odór wódki i spoconych męskich ciał. Tłumy pospólstwa kłębiły się przy stolikach, był to zaprawdę bardzo ciekawy widok, można tu było zobaczyć spokojnego mnicha, zamyślonego maga lub hałaśliwego wojownika. Była to mieszanina istot wszystkich ras i profesji, które zdolne były do tego, aby płacić za piwo i wódkę.
Nikt nawet nie spostrzegł, kiedy do tawerny weszła jasnowłosa kobieta ubrana w długą, aksamitną, ciemną suknię i delikatnie wlokący się za nią czarny płaszcz. Jej czoło zdobił lekki, srebrny diadem, dzieło elfów zza morza. Dziewczyna powiodła wzrokiem po zebranych zatrzymując wzrok na siedzącym w najciemniejszym kącie człowieku, który sądząc po ekwipunku najprawdopodobniej był klerykiem. Kobieta uśmiechnęła się, delikatnie mrużąc oczy.Zajęła wolne miejsce koło okna. Nie musiała długo czekać, aby zostać obsłużoną - natychmiast ruszył ku niej gruby karczmarz i uśmiechając się sprośnie zapytał.
-Co dla szanownej pani - kobieta nie patrząc na niego z wyraźną obojętnością odpowiedziała:
-Gardłogrzmot.- Nigdy nie zadawała sobie trudu by odpowiedzieć, choć z nutą grzeczności, była przyzwyczajona do traktowania innych przedmiotowo. Przez twarz karczmarza przemknął uśmiech i zacierając ręce udał się w stronę lady, aby po chwili wrócić niosąc w ręce dymiącą szklankę. Kobieta wyjęła z jedwabnej sakwy garść monet i wręczyła je karczmarzowi. Kubek mocnego trunku stał na stoliku nawet nie ruszony, niewiasta wpatrywała się w ciemny kąt wyraźnie czekając, aby siedzący człowiek skończył już popijawę i wyszedł na ulice Midgaardu. Myśl o ciemnych ulicach tego miasta mimowolnie wywołała na jej twarzy uśmiech. Nagle jej pragnienie się spełniło, człowiek wstał, pożegnał się z grupą krasnoludów i ruszył w stronę wyjścia. Jakby nigdy nic kobieta również wstała podążając za nieznajomym.
Szli przez ulice, powietrze było gorące, oddychanie przychodziło z trudem.
Podążała za nim aż do placu targowego, tam człowiek zatrzymał się i odwrócił. Zmierzył kobietę szybkim spojrzeniem i uśmiechnął się sprośnie tak jak ów karczmarz w tawernie.
-Czemuż to pani mnie śledzisz?- Zapytał i ruszył w jej stronę, widząc, że kobieta nie ma zamiaru
odpowiedzieć podszedłszy do niej objął ją i rzekł z uśmiechem:
-Hmm widzę, że panienka ma chętkę na małe bzykanko.- Kobieta odpowiedziała uśmiechem.
-Ale coś taka małomówna młoda damo?- Zapytał z rozgoryczeniem nie widząc reakcji na propozycję.
Tym razem niewiasta odpychając lekko nieznajomego odrzekła z rozbawieniem:
-A, po co mam mówić, skoro i tak na nic by zdała ci się nawet moja twierdząca odpowiedź?
-Mężczyzna zobaczył tylko szybko obracający się sztylet w dłoni swej niedoszłej kochanki.Odskoczył dobywając miecza. A w miejscu gdzie przed chwilą dostrzegł śmiercionośne narzędzie teraz znajdował się wachlarz wykonany z ostrych jak brzytwa blaszek. Kleryk rzucił się na wyglądającą przy nim jak źdźbło trawy kobietę z furią godną tygrysa. Jego ostrze jednak natrafiło na pustkę. Kobieta zrobiła unik w bok i zaatakowała swą bronią, która choć wyglądała niepozornie była zabójcza niczym krasnoludzki topór. Wykonała obrót w powietrzu i kucając cięła mężczyzną pod kolanami.. Mężczyzna jęknął z bólu i padł na ziemię, nie miał jednak zamiaru się poddawać i zamachnął się ponownie mieczem na swą przeciwniczkę, ta jednak będąc o wiele zręczniejszą ponownie uchyliła się przed ciosem poderżnęła człowiekowi szyję. Krew rozlała się po brudnej ulicy, kobieta odczekawszy chwilę w ciemnościach podeszła i sprawdziła czy jej ofiara na pewno nie żyje. Uśmiechnęła się upewniwszy się o zgonie oponenta. Lubiła, kiedy ginęli od razu, dobijanie nie było tak pociągające niż natychmiastowa śmierć…
CDN...