"Ostatni Błysk"

Opowiadania o historiach dziejących się w świecie Laca.

Moderatorzy: Thail, łowcy trolli

"Ostatni Błysk"

Wiadomośćprzez Eowyna » So lut 28, 2004 6:52 pm

W powietrzu unosił się odór wódki i spoconych męskich ciał. Tłumy pospólstwa kłębiły się przy stolikach, był to zaprawdę bardzo ciekawy widok, można tu było zobaczyć spokojnego mnicha, zamyślonego maga lub hałaśliwego wojownika. Była to mieszanina istot wszystkich ras i profesji, które zdolne były do tego, aby płacić za piwo i wódkę.
Nikt nawet nie spostrzegł, kiedy do tawerny weszła jasnowłosa kobieta ubrana w długą, aksamitną, ciemną suknię i delikatnie wlokący się za nią czarny płaszcz. Jej czoło zdobił lekki, srebrny diadem, dzieło elfów zza morza. Dziewczyna powiodła wzrokiem po zebranych zatrzymując wzrok na siedzącym w najciemniejszym kącie człowieku, który sądząc po ekwipunku najprawdopodobniej był klerykiem. Kobieta uśmiechnęła się, delikatnie mrużąc oczy.Zajęła wolne miejsce koło okna. Nie musiała długo czekać, aby zostać obsłużoną - natychmiast ruszył ku niej gruby karczmarz i uśmiechając się sprośnie zapytał.
-Co dla szanownej pani - kobieta nie patrząc na niego z wyraźną obojętnością odpowiedziała:
-Gardłogrzmot.- Nigdy nie zadawała sobie trudu by odpowiedzieć, choć z nutą grzeczności, była przyzwyczajona do traktowania innych przedmiotowo. Przez twarz karczmarza przemknął uśmiech i zacierając ręce udał się w stronę lady, aby po chwili wrócić niosąc w ręce dymiącą szklankę. Kobieta wyjęła z jedwabnej sakwy garść monet i wręczyła je karczmarzowi. Kubek mocnego trunku stał na stoliku nawet nie ruszony, niewiasta wpatrywała się w ciemny kąt wyraźnie czekając, aby siedzący człowiek skończył już popijawę i wyszedł na ulice Midgaardu. Myśl o ciemnych ulicach tego miasta mimowolnie wywołała na jej twarzy uśmiech. Nagle jej pragnienie się spełniło, człowiek wstał, pożegnał się z grupą krasnoludów i ruszył w stronę wyjścia. Jakby nigdy nic kobieta również wstała podążając za nieznajomym.
Szli przez ulice, powietrze było gorące, oddychanie przychodziło z trudem.
Podążała za nim aż do placu targowego, tam człowiek zatrzymał się i odwrócił. Zmierzył kobietę szybkim spojrzeniem i uśmiechnął się sprośnie tak jak ów karczmarz w tawernie.
-Czemuż to pani mnie śledzisz?- Zapytał i ruszył w jej stronę, widząc, że kobieta nie ma zamiaru
odpowiedzieć podszedłszy do niej objął ją i rzekł z uśmiechem:
-Hmm widzę, że panienka ma chętkę na małe bzykanko.- Kobieta odpowiedziała uśmiechem.
-Ale coś taka małomówna młoda damo?- Zapytał z rozgoryczeniem nie widząc reakcji na propozycję.
Tym razem niewiasta odpychając lekko nieznajomego odrzekła z rozbawieniem:
-A, po co mam mówić, skoro i tak na nic by zdała ci się nawet moja twierdząca odpowiedź?
-Mężczyzna zobaczył tylko szybko obracający się sztylet w dłoni swej niedoszłej kochanki.Odskoczył dobywając miecza. A w miejscu gdzie przed chwilą dostrzegł śmiercionośne narzędzie teraz znajdował się wachlarz wykonany z ostrych jak brzytwa blaszek. Kleryk rzucił się na wyglądającą przy nim jak źdźbło trawy kobietę z furią godną tygrysa. Jego ostrze jednak natrafiło na pustkę. Kobieta zrobiła unik w bok i zaatakowała swą bronią, która choć wyglądała niepozornie była zabójcza niczym krasnoludzki topór. Wykonała obrót w powietrzu i kucając cięła mężczyzną pod kolanami.. Mężczyzna jęknął z bólu i padł na ziemię, nie miał jednak zamiaru się poddawać i zamachnął się ponownie mieczem na swą przeciwniczkę, ta jednak będąc o wiele zręczniejszą ponownie uchyliła się przed ciosem poderżnęła człowiekowi szyję. Krew rozlała się po brudnej ulicy, kobieta odczekawszy chwilę w ciemnościach podeszła i sprawdziła czy jej ofiara na pewno nie żyje. Uśmiechnęła się upewniwszy się o zgonie oponenta. Lubiła, kiedy ginęli od razu, dobijanie nie było tak pociągające niż natychmiastowa śmierć…

CDN...
Emblemat użytkownika
Eowyna
 
Wiadomości: 77
Dołączył(a): Pt lut 27, 2004 4:28 pm

Wiadomośćprzez Eowyna » Pt mar 05, 2004 11:31 am

-Sawantro!- Przeraźliwy krzyk rozdarł ciszę ulic Midgaardu. Jasnowłosa dziewczyna biegła rozchlapując brudne kałuże, silny wiatr z południa rozwiewał jej długi aksamitny płaszcz. Kobieta minęła starą żebraczkę, i biegła na wschód krzycząc głośno.
-Sawantro na wszechmogącego Lama gdzie jesteś?!- Nie zwalniając tępa skręciła w wschodnią ulicę, poślizgnęła się i upadła rozdzierając czarne złodziejskie spodnie i zdzierając skórę z kolan. Zobaczywszy potężny wybuch, nie zastanawiając się wstała i ruszyła w stronę oślepiającego błysku recytując pod nosem słowa jakiegoś zaklęcia. Biegła szybko nie zważając na piekący ból, jej skóra stwardniała i stała się szara i ziemista. Skręciła w ciemną aleję, stała tam wysoka elfka, była cała posiniaczona i z nosa lała jej się krew. Mimo obrażeń stała dumnie na wprost potężnej postaci ubranej w ciemny płaszcz z narzuconym na twarz kapturem. Nie odwracają napastnik rzekł:
-No Eowynko bałem się, że nie zdążysz zobaczyć końca swojej przyjaciółki.- Stojąca w ślepym zaułku kobieta zwróciła podbite oczy ku młodszej elfce, po jej policzkach spłynęły dwie czyste łzy.
-Nie dam ci jej tknąć!- Wrzasnęła złodziejka stając pomiędzy walczącymi.
-A, co ty możesz?- Zaśmiał się diabolicznie zamaskowany mężczyzna- dziewczyna spuściła głowę i zacisnęła mocniej dłoń na sztylecie. Postać zwróciła spojrzenie na czarodziejkę, która skuliła się siadając pod naporem jej palącego wzroku.
-No cóż, jeśli rzeczywiście tak ci śpieszno spotkać się z twoimi rodzicami, bardzo chętnie ci w tym pomogę- odrzekł napastnik zrzucając płaszcz i obnażając nagie ostrze miecza.
Dziewczyna nie czekała, długo rzuciła się na mężczyznę z dziką furią. Wampir wymierzył jej potężny policzek, a kiedy upadła kopnął w brzuch. Nie miała siły się podnieść, wiedziała, że nie ma szans na wygraną.
-Slaanesh ty tchórzu-wrzasnęła i splunęła w jego stronę szybkim uderzeniem nogą odepchnęła napastnika. Mężczyzna obrócił miecz w dłoni i rzucił w stronę złodziejki. Cichy jęk wydał się z jej gardła, kiedy zimne ostrze zatopiło się w jej ciele.
Sawantra krzyknęła i skoczyła ku swojej przyjaciółce, położyła jej głowę na kolanach.
-Nie możesz mnie opuścić, błagam. I gdzie teraz jesteście bogowie?! Błagam ratujcie ją, ratujcie!- Krzyczała przez łzy. -Lamie i ty nazywasz się opiekunem złodziei?! Zrób coś, nie pozwól jej tak odejść! - Eowyna resztką sił otwarła oczy i popatrzyła na przyjaciółkę i kaszląc krwią powiedziała:
-Saw obiecaj mi coś, obiecaj, że będziesz żyć …
Pochyliwszy się nad ciałem Sawantra wyszeptała:
-Obiecuję…- to mówiąc pocałowała przyjaciółkę w czoło i wstała dumnie.
-Teraz skończymy z tobą wiedźmo- wysyczał wampir uśmiechając się z tryumfem.
-Niedoczekanie twoje Slaanesh- odpowiedziała elfka a w jej oczach zapłonęły jasne płomienie.
–Ja nigdy nie łamię obietnic!
Emblemat użytkownika
Eowyna
 
Wiadomości: 77
Dołączył(a): Pt lut 27, 2004 4:28 pm


Powrót do Opowiadania



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 14 gości

cron