Tajemnicze zniknięcie Malvena

Opowiadania o historiach dziejących się w świecie Laca.

Moderatorzy: Thail, łowcy trolli

Tajemnicze zniknięcie Malvena

Wiadomośćprzez Quandarthall » Wt mar 02, 2004 12:21 am

Po pierwsze: musze wysłać to na kilka części, bo w całości do rana nie dojdzie.
Po drugie: mam nadzieję, że się spodoba.
when all else fails, read the instructions
Quandarthall
 
Wiadomości: 29
Dołączył(a): Śr kwi 09, 2003 1:03 am
Lokalizacja: Szczecin

Wiadomośćprzez Quandarthall » Wt mar 02, 2004 12:22 am

Księżycowa kula wyłoniła się zza wielkich, kłębiastych chmur. Gdzieś na południu można było dostrzec jeszcze pobłyskiwania piorunów, które stykały się z wierzchołkami potężnych drzew lasu Miden’nir. Łomoty stawały się coraz cichsze i odleglejsze. Burza, która od kilku nocy i dni napierała na aglomerację Midgaardu w końcu przeszła, podążając w kierunku przez siebie tylko znanym. Niektórych adeptów magii można było dostrzec gdzieś w okolicach placu targowego, wykorzystujących sytuację meteorologiczną w celu zawładnięcia nad tak wielką mocą błyskawic. Doświadczeni wycofali się w porę, dla tych młodszych nie skończyło się to dobrze. Nieprzytomni leżą w łożach w zasięgu oczu i sztuki kleryków. Nie słuchali, gdy mówiono, że to nie jest zwykła burza, bo kiedy burza ciska czerwonymi, fioletowymi i jaskrawozielonymi piorunami i od kiedy chmury zataczają koła po nieboskłonie z siłą godną huraganu, gdy tu na ziemi gałązki drzew i żywopłotów nawet nie drgają? W miejskiej gospodzie śmiano się ze starego Malvena, gdy ten ostrzegał bywalców przed nadciągającym niebezpieczeństwiem. Było to zaledwie dwanaście dni, przed pojawieniem się kolorowej burzy, bo tak ją później nazwano, kiedy stary Malven zniknął bez słowa i nie wrócił do czasów obecnych. Po dwóch wieczorach zatroskani bywalcy karczmy zaczęli się o niego pytać, gdyż lubiano towarzystwo starego Malvena przy dużym kuflu piwa, kiedy to opowiadał nieprawdopodobne historie, czasem śmieszne, a czasem bardziej poważne i posępne niż stare, nawiedzone cmentarzysko. Gosposia, która pomagała staremu Malvenowi prowadzić dom, bo jak twierdził nie ma czasu ani zdrowia na utrzymanie czystości ani gotowanie, mówiła tylko półzdaniami. Jedyne co można było wywnioskować z jej bełkotu to to, iż pewnej nocy w domostwie pojawiły się dwie, ubrane raz na czarno, raz na srebrno, raz na przeźroczysto postacie. Gosposia nie mogła się zdecydować. Pojawili się w izbie, poszli do pracowni staruszka. Po chwili wybiegł w ich cieniu z takim pośpiechem, że gosposia nigdy nie przypuszczała, iż ten może się tak poruszać. Niektórzy wędrowcy z zachodu twierdzili iż należy on do kasty kekogorgów, o której słyszeli tylko nieliczni. Podobno członkowie tejże kasty mogą przybierać postać calen’loki, zielonych smoków, które istniały w antycznych czasach tego świata, ale to tylko plotki usłyszane z ust pijanych elfów i tak na prawdę nikt w nie nie wierzy.
Ostatnio edytowano Wt mar 02, 2004 12:46 pm przez Quandarthall, łącznie edytowano 3 razy
when all else fails, read the instructions
Quandarthall
 
Wiadomości: 29
Dołączył(a): Śr kwi 09, 2003 1:03 am
Lokalizacja: Szczecin

Wiadomośćprzez Quandarthall » Wt mar 02, 2004 12:22 am

Od czasu odejścia, a może porwania starego Malvena minęło dni szesnaście, a dwaj przyjaciele, Soll i Quandarthall, lubiani w okolicy, choć rasy wampirzej, zmierzali do Midgaardu z sześcioma sakwami, po brzegi wypchanymi królewskim ziołem Athelas. Wracali z krainy Shire, gdzie niziołki hodują, suszą i palą te ziele, gdyż jak twierdzą, poza jedzeniem i oglądaniem cudownych okolicznych krajobrazów jest to ich ulubione zajęcie. Każdy szanowany niziołek ma w swojej spiżarence przynajmniej roczny zapas Athelas. Sunąc traktem, który niedługo miał ich zawieść do lasu Miden’nir, jedyną granicą pomiędzy dwiema krainami, nabijali ziele do fajeczek i spokojnie idąc pykali niebieskosiwym dymem. Ktoś mogłby rzec: „Wampir i pali ziele, przecież wampiry piją tylko krew!”. Tak jest, pożywieniem wampirów jest krew, ale ci dwaj na prawde zasmakowali w tym specyfiku. Jak mówią: „Gdy sobie pykamy, nasze umysły zdają się być bardziej odprężone, choć nadal w pełni uzbrojone, tak jak i my”. W tym momencie zawsze wyszczerzają swoje białe, ostre jak brzytwa, wampirze zębiska. Jednym słowem: oni to po prostu lubią, a dzięki temu potrafią być nawet mili dla społeczeństwa.
- Zbliżamy się do lasu... idziemy pieszo, czy się przelecimy? –rzucił Soll
- Przejdziemy się i nabijemy jeszcze kilka fajeczek. – odpowiedział Quandarthall z uśmiechem na twarzy
- Aaa, racja. Również mam ochotę popykać z mojej ślicznej fajeczki. Ale niedlugo wybije północ, zatem warto by było przyspieszyć kroku, aby dojść do miasta przed świtaniem.
Stwierdzając fakt minęli pierwsze drzewa Miden’niru. Gdy wyjmowali z sakiewek kolejne porcje ziela do ich uszu dobiegło wołanie.
- Do zobaczenia moi drodzy !!
Obejrzeli się i z uśmiechem odkrzyknęli:
- Do zobaczenia Szeryfie, do następnej pełni !!
Tak wołając włożyli wyrzeźbione drewienka, nabite królewskim zielem do ust i używając krzesiwa podpalili cybuchy. Aromatyczna woń okrążyła ich postacie. Szli żwawym krokiem wydeptaną ścieżką między wysokimi niczym szczyty gór popielnych drzewami. Po drugim nabiciu fajeczek zauważyli Ciemnego jeźdźca, który mknie na swoim czarnym rumaku gdzieś w siną dal. Spojrzeli się na siebie.
- A temu gdzie tak śpieszno, coś rozdają, czy jak? – zapytał Quandarthall
- Hmm, dziwne, jeszcze nie widziałem jego rumaka w takim galopie. Goni kogoś, czy sam ucieka... hmmm – odparł Soll
Ostatnio edytowano Wt mar 02, 2004 12:51 pm przez Quandarthall, łącznie edytowano 2 razy
when all else fails, read the instructions
Quandarthall
 
Wiadomości: 29
Dołączył(a): Śr kwi 09, 2003 1:03 am
Lokalizacja: Szczecin

Wiadomośćprzez Quandarthall » Wt mar 02, 2004 12:23 am

Po wypowiedzi Solla zauważyli, że są okrążeni przez czterech pułkowników wojsk goblińskich. Ci byli ubrani w jakieś skromne, podarte szmaty, na plecach zarzucone mieli łuki oraz kołczany wypełnione strzałami, a w rękach trzymali po goblińskiej szabli. Po szczerbach na stali można było wywnioskować, iż nie jedno starcie już przeżyli, a może zabrali broń jakimś poległym zwierzchnikom. Nagle jeden z nich się odezwał.
- Uargungor khangoruram mortori ! – powiedział najpotężniejszy i najbrzydszy z nich
- On mówi, że wampiry dalej iść nie mogą... – rzekł Soll
Przyjaciele spojrzeli sobie w oczy i szybkimi, zwinnymi ruchami rozbroili i pochwycili napastników. Ci szamocząc się próbowali jeszcze walczyć, ale widząc, że ich przeciwnicy są od nich o wiele groźniejśi odrzucili dalsze czynności wojownicze. Podczas walki, która trwała zaledwie pół minuty, jeden z goblinów poniósł poważne obrażenia i zdechł w wyniku starcia z kłami wampirów. Ci podnieśli się znad ścierwa i wyszczerzyli zakrwawione zębiska. Na ten widok banda goblinów opuściła spojrzenia kierując je w stronę własnych stóp.
- Eshango unor ! – prosili o łaskę
- Tym razem was nie zabijemy, ale następnym nie będziemy tacy litościwi i nikogo nie pozostawimy przy życiu. – ostrzegł Soll
Tak zostawiając przeciwników i niszcząc ich oręż odeszli, już syci, kierując się dalej w stronę miasta.
- Przed nami jeszcze dobre dziesięć mil. O szóstej zacznie świtać. Musimy się pospieszyć, chyba, że pozwolimy żółtej twarzy, aby opaliła naszą bladą cerę. – uśmiechnął się Quandarthall i nabił kolejną fajeczkę zielem.
Tym razem podzielili się jedną fajeczką, która należała do Quandarthalla. Była to piękna, hebanowa, zapewne wyrzeźbiona przez zdolne, elfickie dłonie fajka, przedstawiająca ziejącego smoka. Dalsza część podróży minęła im dosyć szybko. Oprócz kolorowej burzy, która świsnęła nad ich głowami, rzucając kilkoma piorunami w najwyższe drzewa w okolicy nie napotkali już żadnych ciekawostek ani przeszkód. Po kilku godzinach marszu, gdy żółta gwiazda wyłoniła się zza horyzontu Soll i Quandarthall mijali się właśnie z trollem, który pilnował wejścia do lasu.
- Jesteśmy na czas. Jak dobrze być znów w tym ślicznym mieście. Nie było nas prawie trzy tygodnie! Troche długo zabawiliśmy u niziołków. Pędzę do gildii, bo na mojej skórze pojawiły się już delikatne pęcherze. Do zobaczenia po zmierzchu Soll, w karczmie.
- Do zobaczenia Quan. – odpowiedział Soll i ile sił w nogach popędził do swojej wojowniczej gildii.
Ostatnio edytowano Wt mar 02, 2004 12:54 pm przez Quandarthall, łącznie edytowano 2 razy
when all else fails, read the instructions
Quandarthall
 
Wiadomości: 29
Dołączył(a): Śr kwi 09, 2003 1:03 am
Lokalizacja: Szczecin

Wiadomośćprzez Quandarthall » Wt mar 02, 2004 12:23 am

Dzień minął szybko, a podczas wypoczynku w wynajętych sypialniach obaj usłyszeli to i owo o ostanich wydarzeniach w Midgaardzie. O kolorowej burzy, która przecież śmignęła nad ich głowami oraz o tajemniczym zniknięciu Malvena.
Jak wcześniej ustalili, po zmierzchu spotkali się w karczmie, w której przesiadywali wiekszość czasu dotyrzymując towarzystwa staremu Malvenowi, słuchając jego wyśmienitych opowieści. Tym razem jednak Malven nie towarzyszył im. Ani przy kuflu wyśmienitego piwa, ani przy fajeczce jeszcze bardziej wyśmienitego Athelas. Zasiedli przy stoliku w zaciemnionym rogu karczmy i zamówili po kuflu oraz krwistym steku. Czekając na zamówienie zapalili fajeczki i zaczęli pykać.
- Słyszałeś o Malvenie? Nie powiem, że mnie to nie niepokoi. – rzucił cicho Quandathall
- Słyszałem... w gildii mówili, że ktoś uprowadził staruszka, ale nie chciałem z nikim rozmawiać, do póty, do póki nie skonsultuję tego z tobą. – odrzekł Soll
- I dobrze. Gildie są pełne plotek i ciężko znaleźć tam jakieś wiarygodne informacje. Myślę, że powinniśmy wypytać kogoś, kto powie tyle ile wie, bez żadnych ubarwień.
Wtem do stolika przysiadł się Morf, dobry znajomy obojga przyjaciół. Ciężkim uderzeniem postawił kufel na blacie, a kropelki piwa rozprysnęły sie wokół.
- Witajcie panowie. Miło was znowu widzieć, gdyż dosyć długo bawiliście w hobbickiej wiosce, a wiele się wydarzyło. Niestety, smutne mam dla was nowiny. – powiedział Morf bez nadmiernego uśmiechu na twarzy.
- Wiemy o uprowadzeniu Malvena. Czy możesz nam coś więcej powiedzieć na ten temat przyjacielu? – powiedział łagodnie Soll wyjmując fajkę i wypuszczając niewielki okrąg dymu z ust.
- No cóż. Jedni mówią, że go uprowadzili, a inni mówią, że sam odszedł. Byłem w jego domostwie, rozmawiałem z jego gosposią. Twierdzi, że w noc, kiedy stary Malven opuścił Midgaard odwiedziło go dwóch nieznajomych. Nie potrafi ich opisać, twierdzi, że ich postacie były rozmyte, a kolory ich szat mieniły się róznymi kolorami, to czarnymi, to złotymi. Twierdzi też, że przybierali postać przeźroczystą, ale sam nie wiem ile z tego jest prawdą. Po chwili razem wybiegli z jego chaty, a po drodze widział ich tylko strażnik pilnujący zachodniej bramy. Z tego co powiedział wynika, że pędzili szybciej niż mustangi. Drugi wartownik spał w tym czasie. Myślę, że powinni go zwolnić, albo chociaż wysłać na odwyk.
W między czasie gruby barman w poplamionym fartuchu przyniósł zamówione potrawy i napitek. Dalej Morf opowiadał o kolorowej burzy, dziwacznych zapaściach młodych adeptów i kilku innych, mało ważnych drobiazgach, które wydarzyły się w stolicy po wyruszeniu Solla i Quandarthalla na wycieczkę do Shire.
Ostatnio edytowano Wt mar 02, 2004 12:57 pm przez Quandarthall, łącznie edytowano 1 raz
when all else fails, read the instructions
Quandarthall
 
Wiadomości: 29
Dołączył(a): Śr kwi 09, 2003 1:03 am
Lokalizacja: Szczecin

Wiadomośćprzez Quandarthall » Wt mar 02, 2004 12:36 am

Nie czytajcie pozostałych, oddzielnych tematów. Miałem problemy z wysyłaniem i wieszało się co chwilkę. Mam nadzieję, że moderator usunie te zbędne tematy.
Przepraszam za błędy, których nie wychwiciłem i pozdrawiam. CDN.
when all else fails, read the instructions
Quandarthall
 
Wiadomości: 29
Dołączył(a): Śr kwi 09, 2003 1:03 am
Lokalizacja: Szczecin

Wiadomośćprzez Qwercik » Wt mar 02, 2004 1:34 am

Krotko mowiac (piszac?) 'moze byc' :)
Dziekuje, ze wyzyles sie w temacie 'opowiadania' zamiast marnowac talent w innych czesciach tego forum - bierzcie ludzie dobry przyklad z Quandarthalla!

PS:Strasznie dlugie imie masz, musialem je skopiowac z poprzedniej wiadomosci ;)
Jeśli nie masz po co żyć, żyj na złość innym.
Qwercik
 
Wiadomości: 443
Dołączył(a): Śr maja 30, 2001 2:00 am
Lokalizacja: Stąd

Wiadomośćprzez Natahan » Wt mar 02, 2004 3:30 am

Niezłe, niezłe.
Pozdrawiam.
Ad ultrumque paratus..
Emblemat użytkownika
Natahan
 
Wiadomości: 15
Dołączył(a): Pn lut 23, 2004 5:12 pm
Lokalizacja: lac.pl 4000

Wiadomośćprzez Val » Wt mar 02, 2004 6:02 am

Jedno w Twym opowiadaniu [oprócz błędów ortograficznych :wink: ] mnie denerwuje. Chodzi o ciągłe nazywanie Malvena staruszkiem... Zrozumiałbym, gdyby było to w kontekście "stary, dobry Malven", ale tak nie jest. Ile Malven właściwie miał lat zanim zniknął, hmm?
ulice upadły mi na bablon
Emblemat użytkownika
Val
 
Wiadomości: 2203
Dołączył(a): N lis 10, 2002 3:26 pm
Lokalizacja: Skąd mam wiedzieć?

Wiadomośćprzez Quandarthall » Wt mar 02, 2004 1:05 pm

Qwerciku, zawsze możesz nazwać mnie Quan :)

Valdrabie...
Po pierwsze primo, błędy ortograficzne, o których mówisz, to literówki lub nieodpowiednie wciśnięcie klawisza Alt, zresztą już poprawione.
Po drugie primo, to jest tylko opowiadanie i nie koniecznie wszystko co jest w nim napisane musi być faktyczne. Malvenowi nie przeszkadza, że w opowiadaniu jest staruszkiem, więc Tobie tym bardziej nie powinno. Taką rolę pełni w opowiadaniu i tak ma zostać. Jeśli to, że Malven odgrywa rolę staruszka Ci przeszkadza, to nie radzę czytać dalej, bo nadal będzie on starym Malvenem.

Pozdrawiam wszystkich.
when all else fails, read the instructions
Quandarthall
 
Wiadomości: 29
Dołączył(a): Śr kwi 09, 2003 1:03 am
Lokalizacja: Szczecin

Wiadomośćprzez Lam » Wt mar 02, 2004 2:58 pm

Jestem hobbitem i bardzo boli mnie nazywanie moich braci niziołkami. Wiem, że wzrostem nie dorównujemy ludziom czy elfom, ale od niziołków jesteśmy więksi. No i ci ciemnoskórzy, owłosieni barbarzyńcy noszą buty! Ja sobie wypraszam!
Emblemat użytkownika
Lam
władca Leanderu
 
Wiadomości: 2886
Dołączył(a): Pn maja 28, 2001 2:00 am
Lokalizacja: 22°17' E - 52°11' N

Wiadomośćprzez Quandarthall » Wt mar 02, 2004 3:10 pm

Drogi Lamie. Jeśli uraziłem Cię nazywając Twoich braci niziołkami, to przepraszam. Jednak ci sami sobie nadali nazwę "hobbici", a nazwa "niziołek" jest bardziej znana w odległych krainach. W powieści Tolkiena hobbici tłumacząc Fangornowi kim na prawdę są, określają się jako niziołki, lud z Shire i myślę, że wcale nie przejmują się takim zwrotem. Moim zdaniem obie formy są poprawne, jednak postaram się, aby w dalszej części bohaterowie przeszli do formy hobbit.
when all else fails, read the instructions
Quandarthall
 
Wiadomości: 29
Dołączył(a): Śr kwi 09, 2003 1:03 am
Lokalizacja: Szczecin

Wiadomośćprzez Lam » Wt mar 02, 2004 3:17 pm

Opierasz się na znienawidzonym tłumaczeniu kogośtam, gdzie autor czy też autorka pomylił(a) hobbitów z niziołkami (halflings) z racji ich niskiego wzrostu. My jednak będziemy rozróżniać rasy, które są różne. To tak, jakby ktoś Ciebie nazywał małpą tłumacząc, że jego zdaniem obie formy są poprawne. Ludzie są małpami w przenośni i dosłownie (Ty małpo z naczelnych!), ale bardzo chcą być od nich odróżniani. Tak samo uszanuj różnicę między hobbitami i niziołkami :)
Emblemat użytkownika
Lam
władca Leanderu
 
Wiadomości: 2886
Dołączył(a): Pn maja 28, 2001 2:00 am
Lokalizacja: 22°17' E - 52°11' N

Wiadomośćprzez Quandarthall » Wt mar 02, 2004 3:32 pm

No rzeczywiście, mam pierwsze wydanie Władcy pierścieni z 1960 roku i rzeczywiście tlumaczyła go kobieta. W miarę rozwoju akcji, nazwa niziołek będzie zamieniona na nazwę hobbit.
when all else fails, read the instructions
Quandarthall
 
Wiadomości: 29
Dołączył(a): Śr kwi 09, 2003 1:03 am
Lokalizacja: Szczecin


Powrót do Opowiadania



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 15 gości

cron