przez Quandarthall » Wt mar 02, 2004 12:23 am
Dzień minął szybko, a podczas wypoczynku w wynajętych sypialniach obaj usłyszeli to i owo o ostanich wydarzeniach w Midgaardzie. O kolorowej burzy, która przecież śmignęła nad ich głowami oraz o tajemniczym zniknięciu Malvena.
Jak wcześniej ustalili, po zmierzchu spotkali się w karczmie, w której przesiadywali wiekszość czasu dotyrzymując towarzystwa staremu Malvenowi, słuchając jego wyśmienitych opowieści. Tym razem jednak Malven nie towarzyszył im. Ani przy kuflu wyśmienitego piwa, ani przy fajeczce jeszcze bardziej wyśmienitego Athelas. Zasiedli przy stoliku w zaciemnionym rogu karczmy i zamówili po kuflu oraz krwistym steku. Czekając na zamówienie zapalili fajeczki i zaczęli pykać.
- Słyszałeś o Malvenie? Nie powiem, że mnie to nie niepokoi. – rzucił cicho Quandathall
- Słyszałem... w gildii mówili, że ktoś uprowadził staruszka, ale nie chciałem z nikim rozmawiać, do póty, do póki nie skonsultuję tego z tobą. – odrzekł Soll
- I dobrze. Gildie są pełne plotek i ciężko znaleźć tam jakieś wiarygodne informacje. Myślę, że powinniśmy wypytać kogoś, kto powie tyle ile wie, bez żadnych ubarwień.
Wtem do stolika przysiadł się Morf, dobry znajomy obojga przyjaciół. Ciężkim uderzeniem postawił kufel na blacie, a kropelki piwa rozprysnęły sie wokół.
- Witajcie panowie. Miło was znowu widzieć, gdyż dosyć długo bawiliście w hobbickiej wiosce, a wiele się wydarzyło. Niestety, smutne mam dla was nowiny. – powiedział Morf bez nadmiernego uśmiechu na twarzy.
- Wiemy o uprowadzeniu Malvena. Czy możesz nam coś więcej powiedzieć na ten temat przyjacielu? – powiedział łagodnie Soll wyjmując fajkę i wypuszczając niewielki okrąg dymu z ust.
- No cóż. Jedni mówią, że go uprowadzili, a inni mówią, że sam odszedł. Byłem w jego domostwie, rozmawiałem z jego gosposią. Twierdzi, że w noc, kiedy stary Malven opuścił Midgaard odwiedziło go dwóch nieznajomych. Nie potrafi ich opisać, twierdzi, że ich postacie były rozmyte, a kolory ich szat mieniły się róznymi kolorami, to czarnymi, to złotymi. Twierdzi też, że przybierali postać przeźroczystą, ale sam nie wiem ile z tego jest prawdą. Po chwili razem wybiegli z jego chaty, a po drodze widział ich tylko strażnik pilnujący zachodniej bramy. Z tego co powiedział wynika, że pędzili szybciej niż mustangi. Drugi wartownik spał w tym czasie. Myślę, że powinni go zwolnić, albo chociaż wysłać na odwyk.
W między czasie gruby barman w poplamionym fartuchu przyniósł zamówione potrawy i napitek. Dalej Morf opowiadał o kolorowej burzy, dziwacznych zapaściach młodych adeptów i kilku innych, mało ważnych drobiazgach, które wydarzyły się w stolicy po wyruszeniu Solla i Quandarthalla na wycieczkę do Shire.
Ostatnio edytowano Wt mar 02, 2004 12:57 pm przez
Quandarthall, łącznie edytowano 1 raz
when all else fails, read the instructions