Świt lepszego świata albo Zmierzch wampirów
Napisane: Pn paź 11, 2004 8:13 am
Życie w Midgaardzie płyneło zwykłym biegiem. żebraczki siedziały w brudnych zaułkach błagając o kilka groszy, za które kupywały najlepszy trunek świata "Gadłogrzmota", dostępnego w pobliskim zakładzie bimbrownika. Śmieciarze jak zwykle zbierali wszyscy co leżało na ziemi, włoczędzy szwendali się po ulicach, a dzikie psy kłóciły sie o martwe ciała, których nikt nie sprzątał. Co jakiś czas można było usłyszeć krzyki strażników miejskich informujące o obecności morderców lub zlodziei. Kilka chwil potem czułe ucho wychwyci śmiertelny płacz. Eh! Czy straż nigdy się nie nauczy że mordercy musza umieć sie bić? W końcu są mordercami... Tak mijał dzień po dniu w kulturowym centrum świata. Nadszedł dzień 23 miesiąca błahości 550 roku. Rozpoczął się jak każdy inny dzień, lecz to własnie dziś miała swój początek historia, która miała przejśc do historii...
W południe z zachodniej bramy wybiegła grupka ludzi niosąca nieprzytomnego człowieka. Biegli w strone Placu Targowego potrącając przechodniów. Za przepychającymi sie ludzmi słychać było przekleństwa we wszystkich znanych światu językach. Gdy dobiegli do Placu Targowego pobiegli w kierunku Świątyni. Przy Placu Świątynnym skręcili w lewo ku Gildi Kleryków. Zatrzymali sie u bram budynku i zaczęli kołatać srebną, pieknie zdobioną kołatka. Chwile potem drzwi się otworzyły i ukazała sie postać Strażnika Gildi, Grama.
-Slucham, potrzebujecie pomocy?
-Mamy tu pogryzionego...
-...przez wąpierza...
-już mu chyba serce nie bije...
-...trzeba go czosnkiem nakarmić...
Gram nie sluchając dalszych jakże pomocnych uwag podbiegł energicznym ruchem do nieprzytomnego człowieka, podniósł go i powiedział do tłumu.
-Zostańcie tu. Ja zaniosę go do Mistrza
Odwrócił się i zniknął w bramie, która po chwili się zamknęła.
Przez moment panowała zupełna cisza, po czym podniósł sie straszny gwar. Tłuszcza przekrzykiwała sie co będzie z pogryzionym.
Tymczasem Strażnik szybko przemierzał zakręty gildii. Zatrzymał sie przed drzwiami, na któych widniały dziwne znaki. Choć sprawa była pilna, nie odważył się wejść bez pukania. Po chwili rozległo sie ciche "Wejść". Dopiero teraz Gram otworzył drzwi i wszedł do środka.
-Mistrzu - tu wykonał ukłon głowy - mamy kolejnego pogryzionego przez wampira?
-Następny?! Eh! Połóż go na stole. Pieprzone NWO gdyby się nie rozpadło wampiry teraz by się tak nie panoszyły. Wyjdź i czekaj z kleryczkami przy wejściu.
Gram usłuchał. Wychodząc zauwazył złowrogi wyraz twarzy kleryka i usłyszał dziwne słowa. Nie znał tego języka ,ale napewno wyrazy nie brzmiały jak modlitwa.
Po godzinie 13 Mistrz wyszedł ze swojego pokoju. Widać było, że jest wyczerpany. Kleryczki nie czekając na pozwolenie wbiegły do pokoju i zabrały niedoszłego wampira. Kleryk zachwiał się i napewno by upadł, gdyby nie silne ramie Grama. Pomógł mu wejśc z powrotem do pokoju. Miał już wychodzić gdy Mistrz powiedział:
-Zostań Gramie. Mam dla Ciebie zadanie. Codziennie mamy mamy nowe przypadki zarażeń wampiryzmem. Staje się to plagą taką samą plagą jak trąd w 425 roku. Udasz się osobiście, nikogo nie informując do Vergaru i Tolarii. Odwiedzisz tamtejszych Mistrzów Gildi. Przekarzeszim aby dwa miesiące od dziś przybyli do Midgaardu na spotkanie ze mną. A! Jak już bedziesz w Drimith to przynieś mi worek eliksirów barier, dziś zużyłem ostatni. Teraz odejdź musze odpocząć i przemyśleć kilka spraw.
Gram usłuchał. Ukłonił się i opuścił gabinet mistrza.
Przepraszam za literówki i błedy ale nie mam nawet Worda żeby sprawdzić błedy. A i prosze byc wyrozumialym w koncu to moje 1 opowiadanko
W południe z zachodniej bramy wybiegła grupka ludzi niosąca nieprzytomnego człowieka. Biegli w strone Placu Targowego potrącając przechodniów. Za przepychającymi sie ludzmi słychać było przekleństwa we wszystkich znanych światu językach. Gdy dobiegli do Placu Targowego pobiegli w kierunku Świątyni. Przy Placu Świątynnym skręcili w lewo ku Gildi Kleryków. Zatrzymali sie u bram budynku i zaczęli kołatać srebną, pieknie zdobioną kołatka. Chwile potem drzwi się otworzyły i ukazała sie postać Strażnika Gildi, Grama.
-Slucham, potrzebujecie pomocy?
-Mamy tu pogryzionego...
-...przez wąpierza...
-już mu chyba serce nie bije...
-...trzeba go czosnkiem nakarmić...
Gram nie sluchając dalszych jakże pomocnych uwag podbiegł energicznym ruchem do nieprzytomnego człowieka, podniósł go i powiedział do tłumu.
-Zostańcie tu. Ja zaniosę go do Mistrza
Odwrócił się i zniknął w bramie, która po chwili się zamknęła.
Przez moment panowała zupełna cisza, po czym podniósł sie straszny gwar. Tłuszcza przekrzykiwała sie co będzie z pogryzionym.
Tymczasem Strażnik szybko przemierzał zakręty gildii. Zatrzymał sie przed drzwiami, na któych widniały dziwne znaki. Choć sprawa była pilna, nie odważył się wejść bez pukania. Po chwili rozległo sie ciche "Wejść". Dopiero teraz Gram otworzył drzwi i wszedł do środka.
-Mistrzu - tu wykonał ukłon głowy - mamy kolejnego pogryzionego przez wampira?
-Następny?! Eh! Połóż go na stole. Pieprzone NWO gdyby się nie rozpadło wampiry teraz by się tak nie panoszyły. Wyjdź i czekaj z kleryczkami przy wejściu.
Gram usłuchał. Wychodząc zauwazył złowrogi wyraz twarzy kleryka i usłyszał dziwne słowa. Nie znał tego języka ,ale napewno wyrazy nie brzmiały jak modlitwa.
Po godzinie 13 Mistrz wyszedł ze swojego pokoju. Widać było, że jest wyczerpany. Kleryczki nie czekając na pozwolenie wbiegły do pokoju i zabrały niedoszłego wampira. Kleryk zachwiał się i napewno by upadł, gdyby nie silne ramie Grama. Pomógł mu wejśc z powrotem do pokoju. Miał już wychodzić gdy Mistrz powiedział:
-Zostań Gramie. Mam dla Ciebie zadanie. Codziennie mamy mamy nowe przypadki zarażeń wampiryzmem. Staje się to plagą taką samą plagą jak trąd w 425 roku. Udasz się osobiście, nikogo nie informując do Vergaru i Tolarii. Odwiedzisz tamtejszych Mistrzów Gildi. Przekarzeszim aby dwa miesiące od dziś przybyli do Midgaardu na spotkanie ze mną. A! Jak już bedziesz w Drimith to przynieś mi worek eliksirów barier, dziś zużyłem ostatni. Teraz odejdź musze odpocząć i przemyśleć kilka spraw.
Gram usłuchał. Ukłonił się i opuścił gabinet mistrza.
Przepraszam za literówki i błedy ale nie mam nawet Worda żeby sprawdzić błedy. A i prosze byc wyrozumialym w koncu to moje 1 opowiadanko