W związku z tym, że Powsinoga ma naprawdę dobry pomysł z pisaniem interkatywnych opowiadań (To się chyba tak nazywa) postanowiłem rozpoczać pierwsze takie opowiadanko, które mam nadzieję wspólnymi siłami uda Nam wszystkim się zakończyć.
Przypominam jeszcze raz o co chodzi. Każdy pisze jakiś rozdzialik do opowiadania według swojej wyobraźni (Oczywiście nie robiąc głupot i nie odchodząc zbytnio od klimatu <-takie wiadomości będę kasował skrzetnie i wielką dokładnością). Tu mają być tylko kolejne części opowiadania, komentarze do karczmy proszę słać!Dziękuję
Więc ja pierwszy zaczynam
OSTATNI BOHATER
W pomieszczeniu panowała zupełna ciemność, lecz on nie potrzebował światła, aby widzieć co się w nim znajduje. Na środku pokoju stało stare biurko pokryte kurzem i pleśnią. Na blacie dostrzegł leżącą książkę oprawioną w brązową skórę. Z wielką ostrożnością podniósł znalezisko i otworzył z ogromną czcią przerzucił kilka pożółkłych stron. Pod ścianą stało spróchniałe krzesło, ale on wolał nie ryzykować i usiadł na podłodze, która tak naprawdę nie wiele różniła się pod względem wytrzymałości od mebli znajdujących się w pokoju. Po chwili namysłu wydobył z woreczka przypiętego do szerokiego pasa krzesiwo i kawałek świeczki. Po krótkich zmaganiach udało mu się zapalić knot świecy i dostrzec litery na stronach dziwnej księgi. Rozsiadłszy się wygodnie zaczął czytać co się stało z jego zakonem...
...
Czas Wielkich Ciemności roku 102.
Nasz odział dostał się w zasadzkę, którą zastawiły na nas demony. Ja, ostatni mistrz zakonu paladynów, Nesers jako jeden z ostatnich walczę ze złem i choć wiem, że to moje ostatnie chwile, to nie pozwolę, aby nasz potężny artefakt dostał się w ręce sługusów ciemności...
(Tu następuje zamazanie obrazu :P i przenosimy się w miejsce, gdzie rozgrywa się akcja opisana w księdze – Dop. Thail.)
W małym pomieszczeniu przy dębowym biurku siedzi nachylona nad księgą postać w błękitnej zbroi. Jedna ręką pisze szybko i zamaszyście kolejne zdania na białych stronicach, a drugą zaciska na rękojeści potężnego paladyńskiego miecza. Na zewnątrz słychać wrzaski i szczęk broni. Zażarta bitwa tocząca się na zewnątrz zdaje się nie być w stanie rozproszyć głębokiego skupienia pisarza. Krzyki zabijanych z każdą chwilą zdają się przybliżać...
Nagle do pomieszczenia wbiega młody elf odziany w zieloną tunikę. Przez ramię przewieszony ma kołczan strzał. W prawej ręce trzyma zakrzywioną szablę, a w drugiej długi łuk precyzyjny. Na młodej twarzy elfa rysowało się przerażenie i zmęczenie.
- Mistrzu!!! – Krzyknął z trudem łapiąc oddech – Demony przedarły się przez nasze ostatnie umocnienia, północy mur padł, a wielki generał zakonny poległ broniąc zachodniej bramy zamku. Mistrzu, jeśli chcemy przeżyć powinniśmy coś zrobić teraz...
- Jak się zwiesz młodzieńcze? – Zapytała postać siedząca przy biurku. Mężczyzna miał twardy i stanowczy głos, lecz dało się w nim wyczuć spokój i zatroskanie.
Elf po usłyszeniu pytania uspokoił się i zaczął miarowo oddychać. Jego niepokój i wątpliwości nagle gdzieś znikły jakby głos mistrza zakonu mógł zapewnić mu zwycięstwo i wieczne szczęście.
- Zwą mnie Lerssy mistrzu... – Odparł pewnie i przyjrzał się uważnie siedzącej przy biurku postaci, gdyż wcześniej tego nie zrobił.
Mistrz zakonu paladynów był wysokim postawnym człowiekiem o czarnych jak węgiel włosach i oczach koloru złotego. Nosił na sobie wspaniałą zbroję płytową koloru błękitnego. Na napierśniku widniało godło przedstawiające złote słońce przez które przechodzi czerwony krzyż, symbol i herb zakonu paladynów. Na ramionach nosił złote ochraniacze wykonane przez krasnoludzkich kowali. Miecz, który skurczowo zaciskał w dłoni był podobno darem samego Lama, który miał pomóc Nesersowi w walce ze złem i niewiernymi. Z sylwetki człowieka zdawała się emanować złotawa poświata ledwo dostrzegalna w ciemnościach i niewidoczna w promieniach słońca.
Mężczyzna odłożył powoli pióro i odsunął krzesło. Przez chwilę spoglądał na grubą księgę oprawioną w brązową skórę i pakunek leżący przy niej.
- Lerssy – Rzekł człowiek i spojrzał swoimi niesamowitymi oczyma w stronę elfa.
- Tak mistrzu – Odparł młodzieniec.
- Widzisz ten pakunek i te księgę leżącą na biurku?
- Tak.
- Zabierz je ze sobą i ukryj według instrukcji, które zawarłem w kronice naszego wielkiego zakonu – Powiedział podając elfowi przedmioty – To pomoże Ci się wydostać z zamku.
Otworzył szufladkę w biurku i wydobył z niej dwie dziwnie świecące brukwie.
- To są brukwie kupione w Vergardzie – Tłumaczył podając je młodzieńcowi – Zawierają w sobie czar zwany przez mistyków teleportacją. To zaklęcie pozwoli Ci się wydostać z okrążenia, lecz jego wadą jest przypadkowość miejsc do jakich może Cię przenieść. Zostały mi już tylko dwie, resztę oddałem innym ważnym posłańcom i osobom, które dla dobra świata muszą przeżyć. Nim jednak udasz się w swoją podróż, aby wypełnić misję zesłaną ci przez opatrzność i zakon proszę cię o dokończenie tego co ja zacząłem.
- To znaczy? – Spytał niepewnie Lerssy.
- Proszę Cię, abyś opisał ostatnie godziny istnienia... naszego zakonu i moich... – To mówić powstał z krzesła i podszedł do łucznika. Położył dłoń na jego ramieniu i spojrzał mu głęboko w oczy.
Elf poczuł jak niewidzialna siła wlewa w jego serce odwagę i siłę wielu paladynów. Wyprostował się dumnie i otworzył księgę.
- Jestem gotowy mistrzu – Odpowiedział z trudem powstrzymując okrzyk.
- Dziękuję ci przyjacielu – Rzekł z wdzięcznością Nesers i uśmiechnął się szeroko – Czas pokazać temu pomiotowi zła co potrafi paladyn.
To mówiąc cofnął się na środek pokoju i podniósł miecz ostrzem ku niebu.
- Bogowie! Wspomóżcie mnie w walce z siłami zła i ciemności!
Znikąd na osobę mistrza spłynęło jasne jak promienie słońca światło. Elf zasłonił oczy dłonią i z trudem spoglądał na sylwetkę Nesersa, która rozmywała się w potężnej jasności. Nagle przy boku człowieka pojawiła się grupa archaniołów w złotych zbrojach. Szybko stworzyły szereg i otoczyły paladyna murem ognistych mieczy i złotych tarcz. Każdy archanioł był wysoki na dwa metry, dobrze zbudowany z długimi białymi włosami opadającymi na wspaniałe zbroje. Każda z tych wspaniałych i świętych istot zdawała się uśmiechać triumfalnie ciesząc się na samą myśl walki ze złem. Zginąć u boku tych istot był najwyższym zaszczytem dla paladyna, a zdolność do ich przywoływania posiadali tylko nieliczni i istoty o najczystszych sercach.
- Chodźmy – Powiedział cicho mistrz zakonu do swoich nowych towarzyszy broni i wyszedł z pokoju. Mijając elfa posłał mu radosny uśmiech jakby szedł nie na pewną śmierć, lecz po zwycięstwo. Jego cała sylwetka była przezroczysta i otoczona przedziwną złocistą aurą, która promieniowała ciepłem i dobrem.
Lerssy wyszedł na zewnątrz i zaczął opisywać walkę...
(Tu wracamy do czasu rzeczywistego – Dop. Thail )
... Ostatni mistrz zakonu paladynów, Nesers zginął śmiercią bohaterską o której marzy każdy paladyn. Niech jego poświecenie będzie przykładem i natchnieniem dla innych wojowników światłości, którzy walczą w tych ciężkich czasach z siłami ciemności. Ja wykonałem swoje zadanie i mimo wielkich trudności udało mi się ukryć tę księgę tam, gdzie jej miejsce, czyli w miejscu, gdzie zostały spisane jej ostatnie rozdziały...
Mokra łza spadła na pożółkłą stronę księgi i zamazała stary atrament.
- Więc tak zginął mój mistrz – Szepnął ocierając łzy po czym dodał – Odnajdę artefakt mój mistrzu, mimo, iż upłynęło tyle wieków odkąd zostałem uwięziony! Obiecuję!
...
Ciąg dalszy sami dopiszecie