przez Tzeentch » N maja 21, 2006 2:49 pm
Uwaga, powyższa wiadomość skierowana jest do nowych graczy, którzy niedawno weszli w progi wspaniałego świata, jakim jest Lac, natomiast NIE jest skierowana do Thaila, który i tak nie zrozumie tego, co napiszę.
Postać Slaanesha powstała wiele lat temu. Jak na tamte czasy była niepokonana. Nie było wtedy paladynów, nie było skrytobójców, nie było wielu czarów oraz umiejętności. Ówczesny Lac NIE był tym Lacem, jaki znacie - to był inny mud. Wtedy Slaanesh potrafił pokonać dwóch bohaterów na 101 poziomie na raz. U szczytu potęgi miał około 30 zabójstw bohaterów na koncie. Jego moc była tak wielka (na ówczesne czasy), że bogowie musieli zrewidować swoje podejście do walk na poziomach 101 - 102. Wiele czarów zostało zmienionych (np. strefa ciszy), kilka wycięto (choćby dezintegrację). Tymczasem Slaanesh święcił kolejne tryumfy. Wraz z innymi powołał do życia klan Familiae, który po latach przekształcił się w Uin Guruthos. Zbudowano Twierdzę Familiae, potem Miasto Duchów. Wtedy na arenę wkracza niejaki Thail, który za swój punkt honoru postawił sobie zabicie Slaanesha. Wiele razy dostawał w ciry, ale (to mu trzeba przyznać) jego upór był nadnaturalny.
Być może przypisuję sobie zbyt dużo, lecz myślę, że to właśnie przez Slaanesha powstała profesja paladynów. Wcześniej wampiry były rzadkie i stłamszone. Dzięki Familiae stały się silne, liczne i niepokonane. Thail zwąchał swoją szansę. Szybciutko stworzył sobie paladyna i zaczął piąć się w górę, poziom po poziomie. Tymczasem Slaanesh został wysłany na resocjalizację do piekła, skąd mógł tylko bezradnie patrzeć na postępy swoich wrogów, samemu tkwiąc w stagnacji. Nawet gdy wrócił, był tylko cieniem bez ciała, gulem krążącym w ciemności, który mógł tylko szeptać rady swoim sprzymierzeńcom i siać propagadnę wobec wrogów. Nadal tkwił w stagancji, podczas gdy Lac i istoty go zamieszkujące ewoluowały. Lac stawał się innym mudem. Powstawały nowe potęgi, nowi bohaterowie. Slaanesh mógł tylko bezradnie patrzeć na to wszystko. W końcu odzyskał cielesną formę, ale świat jaki znał zmienił się nie do poznania. Wszystko było inne, choć z pozoru takie same. I wtedy zaczęła się nagonka na Slaanesha. Thail (pod postacią plugawego karła, Kwaziego) oraz jego kumple napadali go, gdy usiłował odzyskać cząstkę siły, jaką kiedyś posiadał. Nagi, bezbronny, mógł tylko patrzeć, jak pętla się zaciska wokół jego szyi. W końcu nadszedł ten dzień, gdy został zabity przez paladyna, oślepiony jego mocą. Patrzył ze zgrozą, jak paladyński młot unosi się nad jego głową (a trzeba Wam wiedzieć, że wtedy "potęga" paladynów była znacznie potężniejsza, niż jest dzisiaj).
Od czasu, gdy wcisnąłem ostatni raz ENTER kończący tworzenie Slaanesha, Lac się zmienił. To, co stanowiło o sile Slaanesha, mocno się od tego czasu zdeaktualizowało. Czy nawet najwspanialszy samolot z czasów II wojny światowej miałby szansę z radzieckim Mig-21, skonstruowanym ledwo 10 lat po wojnie? Oczywiście, że nie. Takim właśnie zwycięstwem chełpi się Thail. Czyż to nie jest żałosne? Pocieszam się myślą, że nawet dzisiaj, po wielu latach, zabicie mnie nadal jest powodem do dumy. I to właśnie Thailu (bo pewnie, jak zwykle, zignorowałeś moje ostrzeżenia) stanowi o tym, że jestem legendą, a Ty zwykłym graczem, któremu udało się osiągnąć poziom 103. Familiae ze Slaaneshem na czele wpłynęło na losy świata, w odróżnieniu od Ciebie i Twojej zgrai jełopów z TZM. I dlatego właśnie jest w Tobie tyle jadu. To jest zazdrość... Najniższe z uczuć.