Nie będę pisał, że to nie jest prawda. Pisałem, że KTOŚ MI napisał, że ktoś wlazł moją postacią i kłócił się z bogami. Najwyraźniej zostałem wprowadzony w błąd. Niniejszym
przepraszam, że dałem temu wiarę. Problem polega na tym, że nie kłóciłem się z bogami od czasów Tzeentcha. Co najwyżej się obrażałem, ale na pewno na żadnego boga nie napadłem. Nawet gdy spadały na mnie plagi. Ani na Lacu, ani na forum i tego nie będę na pewno czynił w przyszłości. Stąd moje podejrzenia, że ktoś wlazł moją postacią i zgrywał jarząbka.
Okazywanie niechęci w stosunku do niektórych osób wynika z tego, że one okazują niechęć w stosunku do mnie. To, że moje słownictwo jest bogatsze i o wiele bardziej dosadne - mój wrodzony talent. Jeszcze nikogo nie zbluzgałem bez powodu - na moją niechęć trzeba sobie zasłużyć. Jasne - napadałem słownie wszystkich członków TSS, ponieważ gardzę ich szefem, samym klanem i każdym, kto się do tej bandy przyłączył.
Dostawałeś wielokrotnie możliwość pertraktacji, a ta nawet nie była ostatnia. Były z Tobą prowadzone kolejne rozmowy, podczas których wypinałeś się na wszystkich tak samo, jak podczas tej. Zachowywałeś się jak dziecko, któremu zabrano lizaka (teksty w stylu "skasujcie mi wszystkie postacie, bo nie chcę nimi grać" tuż po "mam w dupie, co o mnie myślicie" i tuż przed "nie wiem, co wam zrobiłem")
Być może tak odpowiadałem (choć RACZEJ nie pisałem tak dosadnie).
Napiszę dlaczego: jestem osoba impulsywną i łatwo mnie wyprowadzić z równowagi. Jeśli ktoś mi blokuje postać, to raczej nie mam ochoty tuż po takim fakcie z tą osobą rozmawiać. Wynika to z tego, że NIE CHCĘ zacząć rzucać mięsem - to chyba dobrze, że wolę porozmawiać, gdy opadną u mnie emocje. Niestety, jest to postrzegane w ten sposób, że szczam na to. Nie - ja po prostu wolę rozmawiać po jakimś czasie, gdy się już uspokoję i argumenty do mnie docierają (gdy mogę wszystko przekalkulować na chłodno). Uspokoiłem się po dwóch tygodniach - wtedy chciałem porozmawiać na ten temat rzeczowo, ale zostałem zignorowany. Moje późniejsze teksty o banowaniu reszty postaci, itd., wynikały z tego, że została ukarana moja sztandarowa postać. Niewątpliwie dlatego, żeby mnie to zabolało najbardziej. Owszem, zabolało.
To nie było zabranie lizaka, Lamie, tylko czegoś, na co pracowałem kilka miesięcy. Lizaka mogę sobie kupić, postaci o potencjale Slaanesha nie. Może dla Ciebie wyrzucenie Slaanesha było tylko naciśniecięm kilku klawiszy, ale dla mnie było to odebranie części mnie samego. Lizak to coś, czego się żałuje przez chwilkę. Slaanesh był ręką - a przecież nikt nie zaakceptuje utraty ręki. Może dla Was ta postać była tylko zbiorem bitów, ale w moim umyśle była to żywa postać. I nadal jest. Człowieku, nie zliczę godzin, które upłynęły mi na obmyślaniu tego, jak ona ma wyglądać, co potrafić, jaka jest jej historia... Siedząc w pracy malowałem jej wizerunki (część tych prac zamieściłem na forum), obmyślałem kolejne krainy Świata Mroku, czyli miejsc, gdzie Slaanesh miał w przyszłości się poruszać, myślałem nad kolejnymi strategiami, które by mi pozwoliły pokonać moich przeciwników. Chciałem, żebyście zablokowali mi dostęp do Laca definitywnie, bo Slaanesh był czymś, co mnie motywowało do bycia na Lacu. Nie jestem Thailem, który produkował postacie jak hiperpłodny królik. Ja się losem moich postaci przejmuję, a najbardziej tą, którą uważałem za swoją wizytówkę. Bez Slaa moja obecność na Lacu sprowadza się do wspominania dawnej wielkości.
Slaanesh motywował mnie, by dbać o Familiae. To dla Slaanesha i klanu stworzyłem Twierdzę. To ze względu na Slaanesha i Familiae stworzyłem miasto duchów. Włożyłem w to swoje serce. A odebranie mi Slaanesha to było wycięcie serca. To Slaanesh sprawiał, że Familiae miało swój sens. Przecież raz oddałem władzę - skończyło się na kłótniach, o mało nie doprowadziło do rozpadu klanu. Wywalenie Slaanesha z gry MUSIAŁO doprowadzić do rozpadu Familiae - jedynego klanu, który przecież chwaliłeś, który nawet wywarł swoje piętno na prospekcie reklamowym Laca. Ale Ty to wiesz, w końcu byłeś w Familiae. Pamiętasz chwile, gdy przyjmowaliśmy członków - rytuał tatuowania nowicjuszy, narady klanowe, spotkania towarzyskie w kanałach, fetowanie osiągnięcia stówy. Slaa był śrubą, która trzymała wszystko w kupie. Po wykręceniu jej - wszystko się rozpadło.
Odmawiałeś przyjęcia do wiadomości, że ktoś może mieć dość całego Laca przez jednego kmiota (Ciebie), nawet była lista postaci, które musisz całować po stopach, żeby móc wrócić, oczywiście Wielki Książę nigdy tego nie zrobi, tak samo, jak nie zmieni postępowania.
Ej, a co to ma do rzeczy? Jeśli ktoś nie chciał mnie słuchać - mógł po prostu mnie ignorować. Przymusu nie było. Od kiedy to tyranie ludzi PP jest uważane za przestępstwo? Bo przecież po wycięciu przemiany i sprowadzenia wampira nie miałem żadnej szansy nękania osób poniżej 97 poziomu (wyłączając wampiry i morderców) w sposób fizyczny. Nie rozumiem w ogóle, czemu miałbym przepraszać kogokolwiek - moje ataki były odpowiedzią na nienawiść do wampirów i Familiae (no i do mnie osobiście). W zasadach Laca nie było ani słowa o tym, że obrażanie graczy jest zbrodnią. Nie moja wina, że ktoś ma psychikę zaszczutego zwierzątka, że jakakolwiek tyrka traktowana jest jak zabicie matki, ojca i całej trzody chlewnej. Wybacz, że moja retoryka raniła serduszka wrażliwych duszyczek. Jednakowoż, nie ma ANI JEDNEJ osoby, która zrezygnowała z Laca przeze mnie! Kerrigan, Muzgus nadal na Lacu są, chociaż deklarowali, że im uprzykrzyłem życie tak, że odejdą na zawsze. Morfoth, pomimo moich wściekłych ataków, znalazł spełnienie w zabijaniu wampirów z Familiae. Odszedł, bo mu się Lac znudził, nie oszukujmy się. Malis, Sawantra, Zeriks, Thail, Khrell, Valdrab Zeriks, Arendil, Nifir, Thiruel nadal grają, chociaż jebałem i jebię ich na każdym kroku. Gdzie to są te osoby, którym rzekomo uprzykrzyłem Laca i które odeszły?? Ja nie widzę żadnej.
Kurwa mać, co to w ogóle za argument za zablokowaniem Slaa? Przecież mogę ich tyrać także pod innymi imionami!! Bez sensu. Z drugiej strony, sprowadzałem nowe osoby na Laca. Kilka z nich zostało na stałe, jak choćby Terje lub Nicade. Myślę, że wychodzę na plus.
Reasumując, miałem dwa cele: drażnienie graczy swoją osobą i robienie krain Świata Mroku. Po zabiciu Slaanesha zostało mi tylko drażnienie graczy - bez Slaanesha nie mam motywacji do pracowania nad Światem Mroku.
Granie postaci złej nie ma niczego wspólnego z uprzykrzaniem wszystkich nawet siedzenia PP. Żegnaj, naprawdę nie tęsknimy!
Nie uprzykrzałem. Chciałem być znienawidzoną osobą na Lacu. Zależało mi tylko na sympatii wampirów z Familiae. Co to za wampir, którego lubią jakieś obsrane gnomy albo inne elfy?? I znowu - jak ktoś nie chciał mnie słuchać - mógł mnie ignorować. Skoro ktoś dawał się wciągać w kłótnię - jego ból, niech przyjmie konsekwencje, a nie po przegranej w potyczce słownej błaga bogów o wyrzucenie mnie.
Piszesz, że nie tęsknicie. Pytam: kto nie tęskni? Naliczyłem sporo głosów na forum i na Lacu, by jednak Slaa wrócił. Zdaję sobie sprawę, że głos głosowi nie jest równy, ale jednak są osoby, którym zależy, by Slaanesh na Lacu istniał. Niektórzy wręcz uzalezniają grę na Lacu od mojej obecności. O dziwo, za moim powrotem jest kilka osób z kręgu, których bym o to nie podejrzewał, że wymienię Thiruela, Żydka czy Thaila.
Dla dobra Familiae byłem (i nadal jestem) jednak gotowy wycałować dupy wszystkim, byleby Slaanesh wrócił. Jak pisałem - są osoby, które jednak mnie chcą na Lacu. Zapewniam, że żadnej nie zmuszałem do wypowiadania się w mojej sprawie na Lacu, co więcej, niektórym zabraniałem tego wprost (np. Nicade).
Pytam zatem: czy pozytywy z wyrzucenia Slaa są równoważne z negatywami?
Pozdrawiam pomimo wszystko.