Twoja pomoc w walce z Eowyną sprowadziła się do wymiany bransoletek na dające do OPC. Eowyna w walce nie czarowała. Zabrała mi 22% i zdechła, a Twoich uwag podczas walki nie wprowadziłem w życie. Nawet jej nie rozbroiłem, chociaż gadałeś o tym przez całą walkę.
Nie mówiłem, bo Eowyna miała kosę, z której nie da się rozbroić. Jednak za pierwszym razem przejebałeś, za drugim razem po moim treningu wygrałeś. Coś w tym jednak musi być.
Rozwalenie Slaanesha powodem do dumy? Żartujesz chyba.
A owszem. Boli Cię to, co?
Wywalono Cię, bo jesteś głupcem. I nie powrócisz, bo nikt tu nie toleruje głupców.
W takim razie co tu jeszcze robisz?
Z klanu odszedłem sam. Nie mów, że mnie wycieliście, bo dałeś mi Ojca. Gerino też mówił, że powinienem wrócić, bo jestem wam potrzebny. Pogardliwy sposób, w jaki się do mnie zwracaliście od zawsze oznacza, że nigdy nikt z was nie był do końca szczery.
Nikt się do Ciebie w sposób pogardliwy nie zwracał. Masz jakieś omamy. Owszem, chcieliśmy Ci dać tytuł ojca w nagrodę, ale olałeś to. Twoja strata. Zastanów się, chłopcze: skoro chcieliśmy Ci dać najwyższą funkcję w Familiae - to czy uważalibyśmy Cię za gorszego od siebie? Zastanów się nad tym bardzo mocno.
Niestety, nagle Ci odjebało. Albo Ci sesja nie poszła albo Cię dziewczyna kopnęła w dupę - nie wiem. Fakt pozostaje faktem, że nagle pierdolnęła Ci instalacja.
Zacząłeś jęczeć, psioczyć na wszystko i wszystkich. W każdym temacie wymądrzasz się, jakbyś był alfą i omegą. Troszkę pokory, dzieciaczku.
Z radością patrzę, jak dogorywają resztki klanu bez najważniejszych członków, którzy przynieśli mu chwałę. To dla nich chciałem i wstąpiłem.
Wszystko płynie. Nie było Imperium w dziejach ludzkości, które by przetrwało. Taka jest kolej rzeczy. Imperium Rzymskie upadło, ponieważ napali na nie Wandalowie. Podobnie rzecz miała się z Familiae - nieopatrznie wpuściliśmy barbarzyńców. Zdrajców, którzy zamiast budować, radośnie rozpierdalali fundamenty. W końcu wyrżneliśmy najeźdźców, ale zasiane przez nich ziarno dojrzało.
Na koniec powiem Ci, że o ile Twoja postać jest mocna, o tyle jej właściciel ma mały, kurzy móżdżek i nie potrafi wyciągnąć Rodziny z kryzysu. Stworzyłeś ją i doprowadziłeś do potęgi a potem spierdoliłeś własne dzieło.
Wkurwiasz mnie. Dlaczego to JA mam wszystko robić? Najpierw mi bredzisz o tytułach, do których nie mam podobno prawa, a teraz mi mówisz, że mam wyciągnąć klan z zapaści. Sam niczego nie zrobię. Gdy jeszcze na Lacu byli ludzie ze starej gwardii - Familiae kwitła. Potem odeszli z Laca. Nie myśl sobie - nie z mojej winy. A potem przyszło Wasze pokolenie - wrzaskliwe, leniwe, durne. Umiejące tylko narzekać, psuć i szczać na czyjąś pracę. I JA mam kierować taką bandą zjebów? A takiego wała! Nie będę się szarpał dla brygady klaunów. Powyrzucałem więc z Familiae (na szczęście część sama odeszła, co zaoszczędziło mi pracy) element wywrotowy. Teraz Familiae to mała organizacja, ale zwarta. I możesz sobie teraz siedzieć samotny we własnej piaskownicy, bawić się grabkami i płakać, że nikt się z Tobą bawić nie chce.
Zamiast odejść z godnością, Ty kąsasz w stopę swoich dobrodziei. Niestety, dobrodzieje noszą ciężkie buciory i po którymś ukąszeniu nie wytrzymali i kopnęli Cię w plugawy ryj.