przez Nieobecny » So sty 24, 2004 9:09 pm
Dramat Lama:
>Nieobecny to Aposholl. Kto go zna, wie, że ma autyzm. Mimo to, postaram się jeszcze raz odpowiedzieć, używając dość prostych porównań, by zrozumiał.
-jakie to słodkie.
Dramat Lama:
>Przynoszone przez gości materiały nie zawsze do siebie pasowały, kilka razy ktoś przyniósł bramkę z zagrody dla świń i mówił, że będzie świetnie wyglądała w pokoju gościnnym, że to taki trend. Przyciągnął też koryto. Widocznie nie jestem trendowy, ponieważ wolałem tam postawić wielki dębowy stół.
-mistrzowska operacja słowem, budowania obrazu, by poprzez absurd osiągnąć oczekiwany efekt. To był lepszy fragment.
Lamie, twój tekst udowodnił, że nie trzeba posługiwać się prawdą, by pokazać piekno. Nie dziwne to, skoro sama prawda jest na tyle delikatna, że próba jej ujęcia, nawet choćby metaforycznie, zawsze zostanie bardziej wsparta na fałszu, niż na niej samej. Do tego ładny obrazek nie wystarczy, by zwieść oczy wszystkich obserwatorów. Udowodniłeś też, że piękno można narysować w sposób chamski i prostacki. Nie będę się nad tym jakoś mięsiście rozwodził, sam żeś o to prosił. Hmm.. -Jak na początek, to dziwne miejsce dla podsumowania..
Trochę zmiany barw, w ramach relaksu, i kogo mamy? :
Idril, moje dziecko, to już drugi twój post jaki widziałem, mimo, że masz ich jakiś cudem grubo przeszło 200, no to może odpowiem. Zatem moja droga Idril, słodyczko, dmuchawczyco, czy jak tam tylko chcesz bym się zwracał do ciebie..; o co mi chodzi? –patrz dalej, i wybacz, że nie mówię wyłącznie do ciebie. Żywię myśli, że nie będziesz próbowała się ze mną kłócić, bo ostatnim razem jak się ze mną pewna pani spierała, to stwierdziła w toku, że nie o kłótnie, tylko o seks właściwie jej chodzi.. A LPR to chyba ostatnia partia (nie wiem czy słowo partia jest dla niej odpowiednia, może kółko różańcowe lepiej by oddało jej działalność), do jakiej bym należał.
Teraz wwinduję się w daleki tekst Tzeentcha, zbyt wiele rzeczy przeszło w nim, gdyż powołując się na rozsądek, uspokoił tym samych jego odbiorców. Tzeentch a sprawy kobiet czy Murzynów. Zresztą nie widzi większej między nimi różnicy. Powołany przez niego argument? przewagi Demokratów nad Republikanami w USA, a raczej 80% wskażnika poparcia dla tych pierwszych wśród elektoratu kobieco-murzyńskiego. Argument? mający wskazać nośność ideii lewicowych u wspomnianych grup społecznych. Już sam fakt próby nadania demokratom lewicowego posmaku zdaje na kpinę. Różnica między tymi partiami, jest taka, dla przykładu, jak w Polsce między Unią Pracy a Sojuszem LD (czyli marginalna), tyle, że oczywiście po przeciwnej stronie ‘kurtyny’.To było naciągane jak wyciągnięcie węgorza na pokład statku, i udowadnianie, że nie umię pływać, tylko się jakoś wiję.. Dalsze argumenty? są co najmniej nieprzekonujące. Natomiast spostrzeżenie tyczące jak się ma deklarowana a realna prawicowość polskich partii jest ładniejsze:) i mimo wielu niedociągnięć ogólnie zachowuję poprawność.
Lam napisał:
>Cóż, niektórzy głosowali na AWS uważając, że to partia prawicowa... A jakim cudem prawicowa może być partia wywodząca się w prostej linii ze związków zawodowych? Litości.
-podpiszę się pod tym stwierdzeniem obiema rękoma. Tyle, że oni sami żyli w przekonaniu co do swojej prawicowości. I to jest przypadłość bardzo zastanawiająca, jak i tegoż inklinacja, że nasze przekonanie, polityczne przekonanie, jest nawet ważniejsze od tego, co prezentujemy w istocie, realnie. Sam jestem przesiąknięty socjalizmem/idealizmem od strony ideologicznej, i dlatego żaden liberalny radykalizm tego nie zmieni, mimo, że widzę jego potrzebę stostowania. Natomiast AWS-owcy byli przesiąknięci socjalizmem od strony ‘komórkowej’, wzrastali w nim, i mimo, że mienili się prawicą, stosowali politykę, na którą nawet SLD nie mogła by sobie pozwolić. To co próbuję w tym wątku powiedzieć, nie jest proste, nie jestem pewien, czy wystarczająco przejrzyście to przedstawię, mimo to, próbuję. W partiach, lecz i w społeczeństwie, ich elektoracie, postępuję proces iście jak ze zwierciadła, polegający na zataczaniu koła. Strony zamieniają się miejscami, tym większę budząc przez to w społeczeństwie niezrozumienie. Wiele śmiertelnie przekonanych o swojej prawicowości ludzi walczy o ‘polską rację stanu’ mającą polegać na utrzymaniu nierentownych kopalń, ustawicznych dopłatach do kolei, po prostu na utrzymywaniu wysoce nieefektywnych struktór, czarnych dziur polskiej gospodarki. Nawet wczorajsze głosowanie w sejmie betonuję ten pogląd. Próba przekazu okazała się, jak to widzę, nazbyt zamętniona, czyli nie przejmujcie się, że czegoś z niej nie zrozumieliście, gdyż to moja wina, i jakoś nie chce mi się jej doprecyzować.
Jemkit napisał:
> Nieobecny jest nieobecny, więc się raczej nie dowiesz. :P
Nie trzeba łamać nart, a tylko wskoczyć w początek tego, czy powołując się na oryginalny post, gdzie pewna wielce uprzejma osoba wyjawiła tą skrywaną przed milionami lacowiczów informację(tajemnicę tabu). Wyrażę też od siebie tak powszechnie skrywaną( powszechnie i skrywana –dziwna kombinacja słów dla tego zdania) sympatię dla Jemkita, i to nie tylko dlatego, że mnie kiedyś podwiózł do Metra :P, lecz też za jego uroczny, wręcz spawalniczy uśmiech;)
Tharanduril napisał:
>Nieobecny, czy ty nie myślałeś, żeby zostać księdzem? Zajebiste kazania byś pisał.
-pierwsze, kim chciałem być, to nie osławionym strażakiem, a …bratem zakonnym (czyli byłeś blisko), lecz póżniej pojawiły się koleżanki, które ekspansją/agresją ciała utwierdzały mnie w przekonaniu, że to nie byłoby najlepsze, i niekoniecznie tego akurat pragnę. Poza tym nawet ksiądz od religii wystawiając za wiedzę o niej 6tke, miał moralne dylematy i pytał, czy aby ‘wierzę’ powątpiewając w to w dobroci serca, i mimo moich nieszczerych zapewnień, pozostawał nieprzekonanym.
No i wreszcie, jak bumerang, powracam do Lama. Aż nie godzi się nie odpowiedzieć na tak zabudowany(akcent na te słowo) przez niego post.
Dramat Lama:
>Zbudowaliśmy wielki dom, w którym każdy jest mile widziany. Żadne z nas nie może czuć się jego właścicielem, bo zbudowaliśmy go przy pomocy zarówno rąk, jak i materiałów innych ludzi. Tym bardziej cieszymy się, kiedy możemy w nim kogoś gościć i temu komuś on się podoba. Nie wszystko w nim jeszcze skończone, ale jest już dość ładnie. Jest duży, pokoje właściwie można nazwać salonami...
>Ale do salonów trzeba dorosnąć.
-wreszcie! W końcu pojawiły się te słowa. Pierwszy raz Lam uznał wspólnotę lacową, jako coś na wzór komunistycznej falangi;) i nie akcentował w każdym zdaniu co najmniej po dwakroć ‘JA’(w znaczeniu jego EGO, bądź JA czyli Lac.) A już myślałem, że Lam tylko myśli nad wprowadzeniem swego rodzaju parkomatu, i pobieraniem opłat za grę w muda. Widocznie do ‘parkomatu’ jeszcze nie dorośliśmy.
[Wersja beta: sam post Lama od pewnego momentu wygląda na antycypację wydarzeń, a ten wieńczący cytat ma wskazywać na szczęśliwy koniec wszystkiego, i wzmiankuję, że w końcu Lam dorośnie do salonów, do kolektywnej współpracy.]
Teraz mowa głównie o innym ‘przyjęciu’ , specjalnie dla Ślimaka/Łosia –niech się chłopak czuję doceniony:
Na Lacu byłem stosunkowo krótko, lecz coraz szybciej się jego uczyłem, postępy przyrastały iście w geometrycznym tempie. Po banie na hosta był inny mud, wskazany przez jedną z wielu osób, z którymi chodziłem w grupce, a miała dość ustawicznego spędzania czasu na przemierzaniu czyśca po spotakniach np. z Vorgą. Tam szybko (lecz pierwsze zdeżenie jest zawsze trudne) się odnalazłem, zyskałem respekt i sympatię, mimo, że od razu stworzyłym postać zawodowego mordercy PK pod okiem krwiożerczego i brutalnego mistrza Vicco/Skerna, który kiedyś był uczniem legendarnego mistrza Magiusa. Właściwie gra w mudy stała się dla mnie swego rodzaju ‘pornografią’. Nie było już początkowej tajemnicy i magii, pozostała mordercza skuteczność, przeliczanie wszystkiego na jednostki, dziesiętne sekundy, gra stała się matematyką. Odchodząc(złe słowo, raczej zawiesiłem swoją obecność, po incydencie w klanie) z tamtego muda zaczepiłem się jeszcze o jeden, w wymiarze s-f, tam rzeczy zaczęły się dziać jeszcze szybciej.. Na innym forum też pozostawiłem okazyjnie w jednym z własnych tematów swój nagrobek z listą zacnych, a poległech z mojej ręki. (Same pierwsze pojawienie się na tamtejszym forum - nacisk, bym zagłosował na pewne rozwiązanie odpowiadające klanowi.) Konfliktów z bogami nie było, tylko czasem w klanie dotyczące podobno stawiania mojego interesu wyżej od dobra klanu czy też niesubordynacji i prowadzenia własnej polityki. Zresztą w klanie byłem jakby na kontrakcie u Magiusa, lidera elitarnego klanu morderców(a w nim bogowie i wieloletni gracze w muda), bym pomógł wygrać jedną(pomogłem) i w kolejnej wojnie, a później mógł odejść jako już doświadczony i założyć własny.. Mudów nie porównuje w kategoriach lepszy/gorszy. Każdy z nich jest po prostu …inny.
Dramat Lama:
>(…)Człowiek-demolka wchodzi, zaczyna odnawiać znajomości i nawiązywać nowe. Oczernia ludzi, którzy go już raz wygnali. Pyta wszystkich, czy tak bardzo im przeszkadzało, że zarzygał korytarz.(…)
Rzęsiście w tekście pojawiły się wzmianki o człowieku-demolce. Tutaj gratuluję tobię Lamię tej wizji. Prawię mnie do niej przekonałeś.. Przekonałbyś mnie, tyle, że to chodziło o mnie, a ja, jak zresztą i ty, wiesz jak to dokładnie wszystko było.. Nie będę brał kilofu ani posługiwał się młotem pnełmatycznym, i oprę się na twej wizji. Lecz wpierw zaznaczę, że po przeczytaniu tego postu musiałem przeczekać, aż minie wesołość, widocznie nie brak mi autoironi, i odda ona pole smutkowi. Smutek, bo zobaczyłem kolejny tekst mający sterować umysłami jego odbiorców i przez co ukazać mnie jako postać z koszmaru, z ulicy Wiązów.
Zatem powiem:
Nieobecny, jak zatruty smok, zatruty wódką, celowo zatruty, podstępnie.. Miotający się jak w klatce.. Wspomniane zatrucie nasilało efekt klaustrofobii, powodując wymioty. Pojony wódką wystarczająco długo, by jego ciało chciało jej ustawicznie, a wola musiała te pragnienia respektować. Nieobecny chciał, już po detoksie, wejść ponownie, by się przekonać, sprawdzić czy nałóg wchłonie go ponownie, a czy może jednak będzie mógł o własnych siłach wstać i …odejść.
Wyjdę teraz z tego obrazu, z tej wizji. Powiem, że m.in. po to tworzony był temat Zerwane Więzi, gdzie zaproponowałem uwolnienie z zamrożenia mojej najważniejszej postaci, Aposholla, by móc to co wcześniej powiedziałem –sprawdzić. Odmrożenie Aposholla, tylko tyle, z całej obszernej listy czego się kiedyś domagałem. Tylko tyle, a okazało się ...nierealne. Tylko tyle, bo to odnosiło się szczególnie do CZASU jaki wniosłem w tworzenie tej postaci. Lecz nie tylko czasu.. Aposholl to przede wszystkim cząstka mnie samego, stąd też chciałem ją/siebie odzyskać. Zatem wręcz żebraczo błagałem o to wszystko, mimo, że już wtedy dawno straciłem radość grania, a przez to i do samej gry wszelkie chęci.
Wódki już raczej pić nie będę, lecz jeszcze pozostaje wino z całym swym aromatem.